20 maja 2013

Chapter fourteen


            Blake stał nieruchomo, patrząc prosto w oczy kobiecie, stojącej na progu. Poczuł jak całe jego wnętrze rwie się, w nagłym przypływie wściekłości. Zacisnął dłonie w pięści, próbując opanować rosnący w nim gniew.
            -Siedemnaście lat – wychrypiał, a po chwili odchrząknął, nie chcąc, aby jego skrywane emocje ujrzały światło dzienne. – Siedemnaście lat zajęło ci przypomnienie sobie, że masz syna – syknął. – Siedemnaście pierdolonych lat, kiedy radziłem sobie bez ciebie! – podniósł głos i uderzył dłonią we framugę drzwi. Przymknął oczy na chwilę, oddychając głęboko. Ponownie spojrzał w jej smutne oczy, w których zbierały się łzy. Ciemne tęczówki były odbiciem jego własnych. Widział to. I to cholernie bolało. Bo dotarła do niego prawda.
            Kobieta której tak bardzo nienawidził, wróciła.
            - Jesteś dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. Nie istniejesz, rozumiesz? Nienawidzę cię – warknął. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko przez płytkie oddechy.
            - Blake, proszę… - zaczęła kobieta błagalnym głosem, w którym pobrzmiewała desperacja. W jej oczach pojawiły się łzy. Chłopak pokręcił głową i cofnął się o krok, chowając się w mroku mieszkania i zamknął drzwi.
            Kiedy otoczył go półmrok, pozwolił sobie na upust emocjom. Zrobił kilka chwiejnych kroków, ruszając do salonu, który rozświetlała jedynie lampka, stojąca na parapecie. Zagryzł wargę i w przypływie gniewu, chwycił jedną z trzech ramek stojących na komodzie i rzucił nią o ścianę. Po mieszkaniu rozległ się dźwięk tłuczącego się szkła, które przez kilka sekund odbijało się echem w uszach Blake`a.
            Miał wrażenie, jakby wszystko było stłumione. Jedyne co słyszał, to swój głośny oddech i szybko bijące serce. Osunął się na ziemię, zaciskając z całej siły ręce w pięści. Poczuł ból w dłoniach, kiedy niewielkie kawałki szkła głębiej wbijały mu się w skórę. Z jego rozchylonych warg wydobył się krzyk bezsilności, który po chwili został zastąpiony spazmatycznym płaczem od którego trzęsły mu się ramiona.

***
            Kiedy Cassie weszła do mieszkania Blake`a, wiedziała, że coś jest nie w porządku. Drzwi wejściowe były otwarte, a po przekroczeniu progu, usłyszała stłumiony płacz, dochodzący z pogrążonego w półmroku salonu. Rudowłosa poczuła jak serce podchodzi jej do gardła i starając zachować się jak najciszej, zamknęła drzwi i ruszyła do pokoju.
            - Blake… - szepnęła dziewczyna, na widok chłopaka leżącego na podłodze. Ciemnowłosy na chwilę uniósł wzrok, jednak po chwili odwrócił głowę. Rudowłosa na drżących nogach podeszła do niego i chwyciła jego obie dłonie. Otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, kiedy dostrzegła krew na jego dłoniach.
            - Boże, Blake, co się stało? – spytała Cassie z paniką w głosie. Delikatnie chwyciła jego zakrwawione dłonie i spróbowała rozluźnić ich uścisk, gdyż chłopak cały czas trzymał je zaciśnięte w pięści. Kiedy jej się to udało, zauważyła szkło, które wbiło mu się w skórę. Całość tworzyła okropny widok. Dziewczyna wciągnęła powietrze do płuc, a do jej oczu napłynęły łzy. Wzięła kilka głębokich oddechów. - Blake?
            - Chodzi o… Moją matkę. Ona… Wróciła – wychrypiał.
            - Co? – spytała Cassie, kompletnie oniemiała.

***
            Po około godzinie, kiedy Cassie udało się uspokoić Blake`a i opatrzyć mu rany, chłopak siedział nieruchomo na kanapie, tępo wpatrując się przed siebie. Rudowłosa zdecydowała, że mimo wielu pytań kłębiących się w jej głowie, zaczeka jeszcze kilka minut, zanim poprosi chłopaka o wyjaśnienie.
            Kiedy nastawiała wodę na herbatę, w jej głowie echem odbijały się słowa Blake`a. Ona wróciła. Ona wróciła. To wydawało się takie nierealne. Dziewczyna pociągnęła nosem, ocierając łzy z policzków, które wypłynęły z jej oczu nie wiadomo kiedy. Próbując się uspokoić, skupiła się na swoich oddechach i utkwiła wzrok w gotującej się wodzie. Zalała herbatę w kubkach i chwytając je w dłonie, ruszyła do salonu, gdzie siedział Blake.
            Bez słowa usiadła obok chłopaka i przez chwilę trwali w milczeniu. Dziewczyna wręcz czuła buzujące we wnętrzu Blake`a emocje. Mimo, że wydawał się spokojny, Cassie znała go na wylot, aby stwierdzić to, jak się czuje.
            - Jak ona wygląda? – spytała szeptem. Blake wziął głęboki oddech i potarł oczy zanim odpowiedział.
            - Jest dość niska, ma identyczne oczy jak ja… To jest takie przerażające, wiesz? Patrząc na nią, widzę siebie. To mnie tak zajebiście przeraża, bo kiedy spojrzałem w jej oczy, zrozumiałem, że to prawda. – Chłopak pokręcił głową.
            Cassie westchnęła cicho, zagryzając wargę.
            - Co zamierzasz zrobić? – spytała, zerkając na niego z ukosa.
            - Nie mam kurwa pojęcia. Część mnie chce po prostu zachowywać się, jakby ta sytuacja nie miała miejsca. Jakbym nigdy jej nie spotkał. A ty masz jakiś pomysł? – spojrzał na nią z nadzieją.
            Rudowłosa zastanowiła się chwilę, a po chwili zaczęła mówić, dokładnie dobierając słowa:
            - Ja… Nie mogę podjąć tej decyzji za ciebie. Ale… Gdybym ja miała możliwość, żeby moja mama wróciła, skorzystałabym z niej – szepnęła, ocierając łzę, która zebrała się w kąciku oka.
            - Ale ja jej nie znam! Jest mi zupełnie obca! – krzyknął, pocierając czoło.
            - Masz szansę ją poznać. Dlaczego nie chcesz skorzystać z szansy, która została ci dana?! – Cassie podniosła głos, patrząc na niego z ognikami w oczach.
            - Bo… Ja… - zaczął, jednak dziewczyna mu przerwała.
            - Pozwól, że dokończę za ciebie – warknęła. – Bo jesteś pierdolonym egoistą. Boisz się, jesteś tchórzem.
            - Nie waż się mówić o czymś, o czym nie masz pojęcia, Cassie – powiedział cicho Blake, jednak jego głos zabrzmiał oschle.
            Dziewczyna wzięła dwa głębokie oddechy, po czym wstała z kanapy i zrobiła krok w tył, wystawiając ręce w obronnym geście.
            - Tak jak mówiłam – zaczęła spokojnym głosem. – To twoja decyzja. Zrobisz to, cokolwiek postanowisz. Mam tylko nadzieję, że zastanowisz się nad tym dwukrotnie.
            Kiedy wypowiedziała te słowa, odwróciła się na pięcie i po chwili Blake usłyszał trzask drzwi od sypialni.
***
            Hugo zatrzymał samochód pod domem Samanthy. Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Dziewczyna tępo patrzyła się przed siebie, zbierając w sobie siły, aby wysiąść z pojazdu.
            - Mam iść razem z tobą – spytał Hugo, chwytając dłoń Sam. Po chwili ich ręce złączone były w silnym uścisku. Ciemnowłosa spojrzała się na chłopaka i posłała mu blady uśmiech. Zbliżyła swoją twarz do niego i musnęła ustami jego policzek.
            - Dam sobie radę. Będę niebawem, do zobaczenia.
            - Powodzenia – powiedział Hugo, oblizując wargi. - Do zobaczenia.
            Samantha wysiadła z samochodu i nie oglądając się za siebie, ruszyła w stronę drzwi, zanim zdążyła się rozmyślić. Z torebki wyciągnęła klucze i pchnęła drzwi. Weszła do środka i rozejrzała się wkoło, nasłuchując.
            Nagle z kuchni wyszła niewysoka postać. Samantha krzyknęła cicho i poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Mimowolnie zrobiła krok w tył, jednak zdała sobie sprawę, że to jej matka. Zawsze prezentowała się przeciętnie, ale teraz była istnym bałaganem. Miała makijaż rozmazany na zmęczonej twarzy i potargane włosy.
            - Nie przejmuj się. Nie ma go tutaj. To koniec – powiedziała kobieta, wyciągając dłoń w stronę Samanthy. Dziewczyna cofnęła się o krok, umykając przed jej dotykiem.
            - Przestań – Te słowa wydostały się przez jej ściśnięte gardło. Odchrząknęła i spojrzała na matkę. – Myślisz, że to wszystko naprawi, tak? Że znów będziemy tworzyć szczęśliwą rodzinkę?! No to cóż, chyba się kurwa pomyliłaś, mamo – ostatnie słowa wypluła z ust, patrząc na nią z obrzydzeniem.
            - Sam! – krzyknęła kobieta.
            - Co? Miałaś mnie w dupie przez tyle jebanych miesięcy! Teraz nagle myślisz, że ci wybaczę?! Straciłam cały szacunek jaki miałam do ciebie. Nie znasz mnie. Nie wiesz co się dzieje w moim życiu. Nie wiesz z kim się zadaje. Nie wiesz co lubię robić. Nie wiesz nic. N i c! Rozumiesz?!
            - Chcę to zmienić – szepnęła jej matka, a po jej twarzy spłynęły łzy. Samantha czuła palący ból w piersi, wypowiadając wszystkie słowa, które mimowolnie płynęły z jej ust. Bardzo chciała jej wybaczyć. Ale nie potrafiła. Zbyt dużo się nacierpiała.
            - Troszeczkę na to za późno, nie uważasz? – spytała dziewczyna.
            - Czy jest jakakolwiek szansa, abyś mi wybaczyła? – Samantha bacznie przyjrzała się swojej rodzicielce, a w jej oczach zobaczyła autentyczną skruchę.
            - Kolejny raz, mamo? Nie mam już na to siły, rozumiesz? To jest błędne koło. Kończysz pieprzyć się z jednym facetem, prosisz mnie o wybaczenie, ja, głupia, zawsze ci wybaczam, a ty po jakimś czasie znów masz mnie w dupie! – Dziewczyna nawet nie zwróciła uwagi kiedy zaczęła krzyczeć. – Mam dość. To koniec. Przerwę to jebane błędne koło. Jeśli chcesz wybaczenia, weź się w garść. Bo aktualnie nie widzę, żebyś robiła coś w tym kierunku – warknęła ciemnowłosa.
            Nie czekając na odpowiedź mamy, wyminęła ją i wbiegła po schodach i ruszyła do swojego pokoju. Zamknęła drzwi na klucz i wyciągnęła spod łóżka walizkę. Zaczęła wyciągać ubrania z szafek, zabrała swoje kosmetyki, rysunki i inne rzeczy, które są dla niej najważniejsze. Całość zmieściła się w jednej walizce i torbie.
            Zanim wyszła z pokoju, rozejrzała się po swojej sypialni, która teraz stała praktycznie pusta. Zostały same meble, a większość rzeczy zniknęła. Odetchnęła i poczuła jakby jakiś ciężar spadł z jej ramion. Przed chwilą wysłała sms-a do Hugona, że jest gotowa, więc za chwilę powinien przyjechać. Sam zamknęła za sobą drzwi i zeszła po schodach, trzymając walizkę w jednej ręce, a torbę w drugiej.
            Po drodze napotkała swoją matkę, która ze zdziwieniem spojrzała na jej bagaże.
            - Co ty robisz? – spytała. Miała szeroko otwarte oczy, w których kryło się przerażenie.
            - A na co to wygląda? Wynoszę się stąd. – Oznajmiła Sam, przybierając obojętny wyraz twarzy.
            - I niby gdzie pójdziesz? – Kobieta uniosła brwi, patrząc na córkę z powątpieniem.
            - Do mojego chłopaka, wyobraź sobie – warknęła ciemnowłosa. – Mam nadzieję, że weźmiesz się za siebie, mamo.
            Samantha wyszła z domu, nie obdarzając mamy ani jednym spojrzeniem. Na podjeździe stał już samochód Hugona. Chłopak, kiedy ją zauważył, wysiadł z auta i wziął od niej torby, które wsadził do bagażnika.
            Hugo zanim ruszył, spojrzał na Sam, która patrzyła się przez szybę.
            - Sam… - zaczął łagodnym głosem. Dziewczyna westchnęła ciężko.
            - Po prostu jedź – szepnęła. Po jej policzkach spłynęły łzy, kiedy uświadomiła sobie, że jest wolna. Jej matka też. Teraz pozostawało tylko mieć nadzieję, że uda jej się wrócić do domu. Prędzej czy później.

***
            Hugo potarł dłonią zmęczone oczy i przeciągnął się na łóżku. Spojrzał na dziewczynę lezącą obok i delikatnym ruchem odgarnął kosmyk włosów z jej twarzy. Uśmiechnął się delikatnie, podziwiając to, jaka piękna była.
            Próbując zachować ciszę, wstał z łóżka i spojrzał na zegarek, który wskazywał dziesiątą pięć rano. Ziewnął cicho i wyszedł z pokoju. Zbiegł po schodach na dół i nalał sobie szklankę mleka. Wyszedł na ogród i podszedł do mamy, która podlewała kwiaty. Do jego uszu doleciał cichy szloch kobiety. Hugo poczuł jak jego serce łamie się na pół. Zrobił niepewny krok naprzód i przytulił się do niej.
            - Co się stało? – szepnął. Kobieta westchnęła ciężko, ocierając łzy.
            - Przepraszam synku – powiedziała cicho, odwracając się do niego przodem. – Przepraszam, że byłam ślepa przez tak długi czas. Ojciec znów nie wrócił do domu. Mam dość – jęknęła, chowając twarz w dłoniach.
            - Będzie dobrze, mamo. Nie płacz, proszę – Hugo zmarszczył brwi i szczelniej otulił ramionami jej drobne ciało.
            - Miałeś rację od samego początku. Chcę rozwodu. Powinnam zrobić to dawno temu – powiedziała, przełykając ślinę.
            - Co? – zdziwił się ciemnowłosy i spojrzał na nią badawczo. – Naprawdę? – W odpowiedzi jedynie kiwnęła głową. – To dobrze. Cieszę się, że nareszcie zrozumiałaś to, jakim okropnym mężczyzną on jest.
            - Damy sobie rade sami? – spytała kładąc mu dłoń na ramieniu.
            - Zawsze.
            - Jestem z ciebie bardzo dumna, wiesz? – Uśmiechnęła się przez łzy. – Zmieniłeś się. Dojrzałeś. Wyrosłeś na niesamowitego człowieka. Czyżby to była zasługa tej dziewczyny, która jest w twojej sypialni? – spytała z błyskiem w oku.
            Hugo spojrzał na nią zdziwiony, a następnie zakłopotany podrapał się po karku.
            - Och… Co do tego…
            - W porządku – kiwnęła głową i roześmiała się cicho. – Jest bardzo ładna.
            - Tak, jest – powiedział cicho Hugo. Poczuł jak ogarnia go spokój. Wszystko zdawało się zmierzać we właściwym kierunku. Nareszcie.
            Poczuł, że nie wszystko jest stracone.
            Poczuł, że wygrał walkę ze wszystkimi przeszkodami.
            Poczuł się zwycięzcą.
           
           
Przepraszam, że znowu zawaliłam i dodaję rozdział z takim opóźnieniem. W dodatku nie najlepszy rozdział. Wybaczcie. Do końca historii został już tylko jeden.
Wciąż myślę nad kontynuacją, ale nie wiem, czy miałabym to dla kogo pisać... 
CHCĘ WIEDZIEĆ ILE OSÓB CZYTA TO OPOWIADANIE, WIĘC PROSZĘ, NAPISZ CHOCIAŻ JEDNO SŁOWO W KOMENTARZU. DZIĘKUJĘ.
Do napisania!

8 komentarzy:

  1. świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie, czekam na resztę! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ambee ... :*20 maja 2013 17:11

    Super, czekam na następny ! <3 ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Lekko dramatyczny, ale również w pewnym.sensie szcześliwy. Kontynuacja byłaby cudowna. Jejku, ależ bym się cieszyła :D Mów co chcesz ja i tak uważam że rozdział jest boski <3
    @dreamjariana

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisz dalej, bo opowiadanie jest zajebiste!!! :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie myśl, tylko pisz. ;D Kontynuacja musi być, nooooo!! :) Blake znalazł się w ciężkiej sytuacji. Pewnie nie łatwo będzie mu wybaczyć matce to, że go zostawiła, ale może powinien dać jej szansę. Może rzeczywiście przemyślała sobie wszystko i może naprawdę jej na nim zależy. Cóż, szkoda, że tak późno to zrozumiała, bo może się okazać, że już całkowicie go straciła, ale... może on jednak zdecyduje się jej wybaczyć. Cóż, najważniejsze, żeby był szczęśliwy. :) Samantha dobrze zrobiła, wyprowadzając się. Teraz się okaże, czy jej matka rzeczywiście chce się zmienić, czy to tylko puste słowa. Może zastanowi się nad swoim życiem. Jeśli chce odzyskać córkę, to postara się o to, a jeśli nie... to cóż, Samantha przynajmniej ma Hugo, więc nie jest sama.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet się nie zastanawiaj, pisz dalej. Masz dla kogo, ja będę czytać napewno :)
    Blake.. Blake.. Cóż, chyba nikt nie zazdrości mu sytuacji, w jakiej się znalazł. Jego mama się obudziła, nie ma co. Ale chcący coś między nimi zmienić, musiała w końcu się pokazać. To nie będzie proste, ale miejmy nadzieję, że uda jej się przekonać do siebie syna.
    Wszystko powoli się zaczyna wyjaśniać, bohaterowie rozpoczynają nowe życie, niektórzy dalej mają swoje rozterki, ale napewno uda im się wszystko rozwiązać c:
    Wybacz mi mój beznadziejny komentarz, muszę wejść znów w wprawe xD

    OdpowiedzUsuń