27 kwietnia 2013

Chapter thirteen


            Cassie i Blake wyszli z mieszkania Drew, zostawiając Nelly pod opieką Samanthy i Hugo. Szli na spotkanie z Drew, chociaż właściwie określenie spotkanie, nie było do końca trafne. Zamierzali go znaleźć, wtedy dopiero będą z nim rozmawiać.
            Kiedy ruszyli ulicą, uwinął ich zimny wiatr. Rudowłosa zadrżała, a Blake zauważywszy to, objął ją ramieniem, a dziewczyna wtuliła się w jego pierś.  Na twarzach nastolatków pojawiły się delikatne uśmiechy, spowodowane bliskością ich ciał.
            Minęły dwa dni od wyjścia Cassie ze szpitala. Wszyscy próbowali trzymać ją z dala od narkotyków i kontrolowali jej jadłospis. Codziennie chodziła też na terapię, a pilnował tego zarówno Blake jak i Sam z Hugo, którzy ostatnio byli nierozłączni.
            - Blake – zagadnęła Cassie, a ciemnowłosy spojrzał na nią, wyrwany z własnych myśli. – Czy ostatnia rozmowa z Drew coś pomogła?
            - Nie rzucił się na mnie z pięściami, jeśli o to pytasz – powiedział z sarkazmem, a widząc karcące spojrzenie rudowłosej, westchnął, przybierając poważny wyraz twarzy. – Wczorajsza rozmowa była zdecydowanie najlepsza z dotychczasowych. Mówiąc szczerze, mam wrażenie, że powoli zmierzamy ku celowi.
            - To znaczy? – spytała, nie bardzo rozumiejąc.
            - Mięknie. Wczoraj spytał się mnie, czy z Nelly wszystko w porządku – powiedział, uśmiechając się.
            - Naprawdę? – Cassie otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
            - Yhm. – Przytaknął. – Przysięgam, że nie wiem jakim cudem mu nie przywaliłem.
            - Blake – fuknęła postrzegawczo dziewczyna, na co ten wywrócił oczami.
            - Dziwisz mi się?! – powiedział zdziwiony, unosząc wysoko brwi do góry. – Przez ostatnie tygodnie zachowuje się jak ostatni chuj, kompletnie zapominając o swojej młodszej siostrze, dla której on jest całym światem! A teraz? Po prostu pyta się czy wszystko z nią w porządku?! – warknął, kręcąc głową.
            - Tak, ale… - zaczęła, jednak chłopak jej przerwał:
            - Nie! Nie ma wytłumaczenia na to, jak się zachował. Ja wiem, że to wszystko moja wina, żałuję tego w każdej sekundzie, kiedy widzę Nelly – powiedział z goryczą w głosie, przełykając ślinę. Wziął drżący oddech. – Nie mogę patrzeć jak on się stacza. Jak niszczy to, na co tak ciężko pracował. – Blake zacisnął dłonie w pięści, a jego ciemnobrązowe oczy przybrały jeszcze ciemniejszą barwę.
            - Hej… Hej, w porządku – szepnęła uspokajająco Cassie, łapiąc go za rękę. Splotła swoją dłoń z jego dłonią i przytknęła je do ust, całując delikatnie. Położyła drugą rękę na plecach Blake`a i zaczęła je gładzić. – Wiem, że żałujesz. On wróci. Prędzej czy później, wróci. Obiecuję – szepnęła, obejmując go mocno i kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi, biorąc głęboki oddech, aby ukoić nerwy.
            - Dziękuję, że ze mną jesteś – powiedział cicho Blake. Cassie słyszała drżenie w jego głosie, które on usilnie próbował ukryć.
            - Zawsze i na zawsze Blake, prawda? – szepnęła, stając na palcach i całując go w usta.
***
            Chodzili w kółko od dwóch godzin, odwiedzając wszystkie miejsca, które przyszły im na myśl. Pobliska siłownia, kluby, parki, Boże, zaszli nawet do szkoły, łudząc się, że Drew tam jest. Nic. Wydawało im się, że rozpłynął się w powietrzu. Fakt, Londyn to ogromne miasto, ale zawsze znajdowali Drewa w pobliżu jego mieszkania.
            - Gdzie on do cholery może być? – jęknęła Cassie, przysiadając na ławce. Od kilku minut bolały ją nogi od ciągłego chodzenia, jednak nie przyznawała się do tego otwarcie.
            - Nie mam pojęcia – odpowiedział Blake, wplatając dłonie we włosy i ciągnąc je za końcówki.
            - Co jeśli stało mu się coś złego? Co jeśli zrobił sobie krzywdę? – spytała rudowłosa z rosnącą paniką w głosie. W jej głowie od razu pojawiło się wyobrażenie zakrwawionego ciała Drewa, który leżał w ciemnym zaułku. Otrząsnęła się, jednak niewiele to pomogło. Zaczęła szybko oddychać, a głos Blake`a docierał do niej stłumiony.
            Ciemnowłosy gorączkowo wypowiadał jej imię, widząc gasnące światło w oczach Cassie. Chwycił jej dłoń, a następnie delikatnie chwycił jej podbródek, zmuszając dziewczynę, aby na niego spojrzała. Pogładził ją po policzku, nachylając się nad jej twarzą, wciąż szeptając uspokajające słowa. Musnął wargami jej usta, a następnie zaczął obdarowywać jej twarz pocałunkami, skrupulatnie całując każdy milimetr jej skóry.
            - Jest w porządku, nic mu się nie stało. Znajdziemy go, Cassie – powiedział z uporem w głosie. – Obiecuję.
***
            Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy dotarli na boisko nad rzeką. Widząc to miejsce, Blake uśmiechnął się delikatnie, a jednocześnie poczuł ukłucie w piersi. To było ich miejsce. To tutaj zawsze przychodził po szkole, tutaj pokłócił się z Hugo, a zaraz obok Cassie i Sam zakończyły swoją przyjaźń. To miejsce było centrum wszystkiego.
            -Można uznać, że to jest centrum tego wszystkiego, wiesz? – wypowiedział te słowa na głos, a widząc pytające spojrzenie dziewczyny, kontynuował: - Chodzi mi o to, że… Tutaj jest szkoła. – Wskazał ręką w lewą stronę, na budynek oddalony o niecały kilometr. Cassie niepewnie kiwnęła głową. – Tam jest klub, gdzie… - Blake ugryzł się w język, opuszczając dłoń, która wskazywała na lewo. Cassie westchnęła cicho i ponownie kiwnęła głową. Nie musiała znać doko0ńczenia tego zdania. Doskonale wiedziała o co mu chodzi. – A teraz pomyśl, gdzie znajdują się nasze domy – powiedział, uśmiechając się zachęcająco. Rudowłosa zmarszczyła brwi i zaczęła obracać się w koło, szeptając pod nosem imiona. Po chwili otworzyła szerzej oczy, zwracając się do ciemnowłosego:
            - Masz rację! Boisko nad rzeką znajduje się praktycznie w samym centrum! – powiedziała zszokowana. - Jak i kiedy na to wpadłeś?
            Blake wzruszył ramionami, wkładając dłonie do kieszeni.
            - Przyszedłem tutaj wczoraj żeby pograć, zacząłem rozmyślać nad tym wszystkim, co się wydarzyło w ostatnim czasie i… Jakoś zdałem sobie z tego sprawę. Niezły wypas, co? – uśmiechnął się szeroko, na co Cassie roześmiała się cicho i kiwnęła głową.
            W pewnej chwili oboje znieruchomieli, słysząc głośne jęknięcie dochodzące z krzaków kilka metrów dalej. Po chwili usłyszeli ciąg przekleństw. Blake zerwał się z miejsca, a Cassie ruszyła za nim. Ciemnowłosy nakazał jej, że ma zachować ciszę.
            Blake zbliżył się bardziej i kiedy stali niecałe dwa metry pod krzaków, zauważyli czuprynę rozczochranych loków Drew. Oboje odetchnęli z ulgą, a Cassie, nawet nie wiedząc kiedy, zarzuciła chłopakowi dłonie na szyję, przyciągając go mocno do siebie.
            - Gdzie ty do cholery byłeś, kretynie?! – krzyknęła, odsuwając się nagle i uderzając go w pierś. Chłopak jęknął. – Zamartwialiśmy się na śmierć! – jęknęła, ponownie go uderzając.
            - Cassie, uspokój się – Blake chwycił jej dłonie, powstrzymując przed kolejnymi uderzeniami. Oddech dziewczyny powoli się uspokoił, i kiedy wcześniej napięte mięśnie zwiotczały, postanowił ją puścić. Zerknął na Drew, który przyglądał się tej scenie w milczeniu.
            - Co trzymasz w dłoni? – spytał ciemnowłosy, dostrzegając kilka papierów w dłoni loczka. Drew spojrzał na niego ze strachem w oczach i zrobił krok do tyłu. Blake zdziwiony jego reakcją, zrobił niepewny krok naprzód, jednak Drew znowu się wycofał. W jego zielonych oczach zalśniły łzy. Robiąc kolejny krok, potknął się o gałąź i wylądował na ziemi, czemu towarzyszyło głośne jęknięcie.
            Chłopak przez chwilę trwał nieruchomo, po czym objął się ramionami, a do uszu Cassie i Blake`a doleciał stłumiony szloch. Rudowłosa rozchyliła usta. To był chyba najbardziej ludzki odruch jaki Drew wykonał w przeciągu kilku ostatnich tygodni. Podeszła do niego w milczeniu, a następnie kucnęła przed nim. W swoją drobną dłoń wzięła rękę Drew, a w drugą wzięła leżące na ziemi zdjęcia. Zerknęła na nie, a następnie otworzyła oczy jeszcze szerzej. Wszystkie przedstawiały jego i Nelly. Z jej ust wydobył się niekontrolowany dźwięk zaskoczenia, który zwrócił uwagę Blake`a.
            - Co to jest? – spytał, przyglądając się jej z uwagą. W milczeniu podała mu zdjęcia, obserwując reakcję chłopaka, który wyglądała praktycznie tak samo jak reakcja Cassie.
            Po chwili rudowłosa znów skupiła swoją uwagę na Drew. Przejechała palcami po jego miękkich lokach i pociągnęła je lekko, zmuszając chłopaka do podniesienia głowy. Zerknął na nią spode łba, jednak po chwili odwrócił wzrok.
            - Drew… - zachęciła go Cassie, przybierając ciepły i uspokajający ton. Widziała jak klatka piersiowa chłopaka szybko się unosi i opada, dlatego zaczęła przeczesywać jego włosy, licząc, że ta czynność go uspokoi.
            - Nienawidzi mnie, prawda? – szepnął łamiącym się głosem. – Nelly… Nienawidzi mnie. Zostawiłem ją. Obiecałem, że nigdy tego nie zrobię. Zostawiłem ją samą. Jak mogłem?! Mówiłem, że jest nikim. Że jej nienawidzę. Jak ja mogłem tak powiedzieć?! Jak? Przecież… Przecież… Ona jest najważniejsza. Zawsze była – szepnął, kręcąc szybko głową. – Jest moim małym promyczkiem. Moim szczęściem. Jak ja mogłem to powiedzieć? Kocham ją najbardziej na świecie – wyjąkał, a po chwili jego ramiona znów zaczęły drżeć od płaczu.
            Cassie zagryzła wargi, słysząc słowa Drew, które bardzo ją poruszyły. Wygląda na to, że lokaty wciąż troszczy się o swoją młodszą siostrzyczkę i dalej ją kocha. Cassie wzięła głęboki oddech, po czym ścisnęła dłoń Drew.
            - Ona cię kocha. Naprawdę, Drew. Musisz po prostu... Wrócić. Musisz znów być dawnym sobą, rozumiesz? Ona bardzo, ale to bardzo tęskni za swoim starszym bratem.
             - Nelly cię potrzebuje. My cię potrzebujemy – dopowiedział Blake, kładąc rękę na ramieniu Drew.
            - Tak bardzo was kurwa przepraszam – szepnął, patrząc po twarzach przyjaciół. – Zmienię się. Przepraszam za wszystkie głupstwa jakie zrobiłem. Nie wiem co mną zawładnęło. To nie byłem ja – pokręcił głową, pocierając dłonią twarz i przeczesując splątane włosy. – Wybaczycie mi? – spojrzał na nich pełnymi bólu oczami. Drew był obrazem zrozpaczonego człowieka, tracącego nadzieję na lepsze.
            - Oczywiście, Drew. Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i cię kochamy. Nie ważne co – szepnęła Cassie, przytulając go do siebie.
***
            Kiedy Blake wrócił do domu, dochodziła ósma wieczorem. Zapalił światło w przedpokoju i przeczesał dłonią włosy. Ściągnął włosy i poszedł do kuchni, aby wyciągnąć butelkę wody z lodówki. Wziął kilka orzeźwiających łyków, po czym westchnął głęboko.
            Cassie miała wrócić za jakąś godzinę, gdyż postanowiła, że odstawi Drew z powrotem do swojego mieszkania, na następnie wróci do Blake`a. Odkąd rudowłosa wyszła ze szpitala i pogodziła się z ciemnowłosym, Blake zaproponował jej, aby się do niego wprowadziła. Bał się, że dziewczyna będąc poza kontrolą kogokolwiek, zrobi jakieś głupstwo. A bardzo tego nie chciał.
            Z ulgą rzucił się na kanapę w salonie, sięgając po pilot telewizora. Przymknął oczy, nie bardzo skupiając się na migających obrazach. Poczuła jak jego mięśnie powoli się rozluźniają, a głowa staje się coraz cięższa. Z półsnu w jaki zapadł, wyrwał go dzwonek do drzwi. Ciemnowłosy zerknął na zegarek, minęło piętnaście minut. Czyli to nie Cassie – pomyślał.
            Ociągając się, wstał z kanapy, pomrukując przekleństwa pod nosem. Potarł dłonią twarz i ziewnął przeciągle. Pokręcił głową i przekręcił zamek w drzwiach. Otworzył je, a następnie zerknął na osobę stojącą na ich progu.
            Dostrzegł krótkie, ciemnobrązowe włosy, bladą cerę i ciemne oczy. Drobna postura kobiety jakby skurczyła się jeszcze bardziej pod wzrokiem Blake`a. Chłopak uniósł jedną brew, a następnie spytał:
            - W czym mogę pomóc? – Z całych sił próbował, aby jego głos nie zabrzmiał oschle. Kobieta nie odpowiadała przez kilka długich sekund, jedynie co chwila przełykała ślinę i błądziła wzrokiem po twarzy siedemnastolatka. Zniecierpliwiony Blake uniósł obie brwi i postukał niecierpliwie palcami o framugę drzwi.
            - Ja… - kobieta odchrząknęła. - Nazywam się Ellie Sharp. Jestem twoją matką – powiedziała drżącym głosem, zagryzając wargę i wstrzymując oddech.
            Blake poczuł się tak, jakby dostał pięścią w brzuch. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i nie mogąc wydusić z siebie słowa, stał nieruchomo i wpatrywał się w zupełnie obcą mu kobietę.
         

  
Bardzo, bardzo, bardzo was przepraszam, że musieliście czekać cały MIESIĄC na ten rozdział. Naprawdę przepraszam. Zawaliłam. Ale następny dodam dużo szybciej, obiecuję. Nie będę wam kazała tak długo czekać. 
Pewnie nikt nie spodziewał się takiego obrotu akcji, co? XD Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał! Do napisania! x
Ps. Jeszcze tylko 2 rozdziały, a może jeden i prolog do zakończenia tej historii... Wciąż myślę nad kontynuacją, nie martwcie się. :)
KOMENTUJCIE, PROSZĘ! ♥

7 komentarzy:

  1. Jest świetny! Już myślałam, że nie dodasz nic :(
    A rozdział zaskakujący!

    OdpowiedzUsuń
  2. Już myślałam, że o nas zapomniałaś. :D Ucieszyłam się bardzo, gdy zobaczyłam, że opublikowałaś wreszcie ten rozdział. Cieszę się, że między Cassie a Blake'iem (nie wiem jak to się odmienia) dobrze się okłada. Sądząc o tym pocałunku stwierdziłam, że są parą. Mam nadzieję, że się nie mylę. Bardzo ich lubię, a szczególnie Blake'a. :D Nareszcie Drew zrozumiał, że źle robił. świetnie! Aż się wzruszyłam czytając to co powiedział. Już myślałam, że wsyztsko się ułożyło, że będzie już dobrze, a tu nagle pojawia się matka Blake'a. Jestem ciekawa czego ona od niego oczekuje. I co on zrobi? Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. ;3
    www.otchlan-czasu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Drew się łamie. To dobry znak. Mam nadzieję, że rzeczywiście się zmieni. Nelly go potrzebuje. Poza tym on nie może tak żyć, bo się wykończy. Haha.. ta końcówka... Fakt, chyba nikt się nie spodziewał. Ciekawe, co zrobi teraz Blake. Gdzie jego matka była przez ten cały czas? Tak nagle przypomniała sobie, że ma syna? Czemu dopiero teraz się pojawiła? Życie Blake'a zaczęło się układać, a tu nagle ona się pojawia i... właśnie, co dalej? Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Obiecałam, że będę czytać, i że skomentuję. W końcu mam chwilę luzu, żeby wrócić do sfery blogspota c:
    Czyny Mathew względem Samanthy były karygodne, nienawidzę takich ludzi, którzy problemy rozwiązują pięścią, ale chyba na dobrą sprawę pomógł dziewczynie zejść się z Hugonem. Takie szczęście w nieszczęściu, bo gdyby jej nie uderzył, ona by nie przyszła i sprawy miałyby się tak samo.
    Zniknięcie Drew mnie zdziwiło, jak i zaniepokoiło. Taki kochający brat, a z jego ust poleciały takie słowa. Cieszę się, że Cassie i Blake mają się ku sobie, on będzie dla niej wsparciem, ona dla niego też. Mam nadzieję, że Drew dotrzyma danego słowa i już nigdy nie odwali nic podobnego.
    Ciekawi mnie jeszcze ta sytuacja z matką Blake'a, przypomniała sobie nagle, że ma syna..
    Jeszcze raz bardzo przepraszam za taką długą nieobecność no i czekam na dalszy rozwój akcji ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Troche zaniedbalam czytanie tutaj, ale spokojnie od wczoraj swietnie daje sobie rade i przeczytalam wszystkie. Wszystko mnie zachwycilo od akcji, ktora caly czas sie toczy po zmiane szablonu, ktory nawiasem mowiac jest bardzo, bardzo ladny. Czytam te twoje komentarze pod kazdym rozdzialem i mam ochote cos ci zrobic. Jak mozesz myslec ze jakikolwiek rozdzial nas rozczarowal? Nie wiem. Mnir kazdy zachwyca i jestem szczesliwa mogoc to czytac. Teraz ide zrobic ci reklame ne twitterze :D @dreamjariana <3

    OdpowiedzUsuń
  6. http://innainterpretacjaprzeznaczenia.blogspot.com/ Jeśli możesz to wbij ;) zaobserwuj ; )
    a ja wracam do zaległości ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. [Sojusz? :) ]
    Susanna Hastings jest normalną nastolatką. Chodzi do szkoły, dobrze się uczy, spotyka się ze znajomymi. Jest niczym nie wyróżniającą się szarą myszką na tle innych szarych myszek.
    Charles Jackson z pozoru wydaje się normalnym nastolatkiem. Także chodzi do szkoły, spotyka się ze znajomymi. Wyróżnia się jednak dość specyficznym podejściem do otaczającego świata.
    - Pulpecik w okularkach - mruknął chłopak, a wszyscy w koło zaczęli się śmiać. Dziewczyna spuściła głowę w dół i delikatnie przygryzła dolną wargę.
    - Odpuść jej!
    - Ale ja prawdę mówię!

    Narkotyki. Śmierć. Pogrzeb. Striptiz. Miłość. Policja...
    Witaj w Little Rock!
    http://we--found-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń