27 marca 2013

Chapter twelve


            Z słuchawek, które ciemnowłosa wsadziła do uszu, płynęły dźwięki jednej z piosenek Eminema. Dziewczyna sprawnymi i płynnymi ruchami kreśliła kolejne kreski na kartce papieru, która jeszcze kilka temu była czysta. Teraz stopniowo została pokrywana liniami, tworzącymi spójną całość. Podczas rysowania, nie zdawała sobie sprawy z tego, co powstaje. Kiedy dużo działo się w jej życiu, często wpadała w taki trans, który pozwalał jej się oderwać od dręczących ją myśli lub koszmarów. Tak też było tym razem.
            Spojrzała na gotowe dzieło, odsuwając kartkę od siebie, aby widzieć wszystko w całości. Zmarszczyła brwi, przejeżdżając opuszkami palców po liniach, które tworzyły pistolet, skierowany w stronę piersi dziewczyny stojącej w strugach deszczu. W jej oczach czaił się strach i ból, a po twarzy spływały łzy, które mieszały się z deszczem.
            Samantha zacisnęła powieki i kręcąc głową, zrzuciła szkicownik na ziemię. Z szuflady wyciągnęła paczkę papierosów i ruszyła w stronę salonu, gdzie było wyjście na niewielki balkon. Wyszła na zewnątrz i od razu uderzył w nią podmuch zimnego, jesiennego powietrza. Otuliła się szczelniej bluzą, którą miała na sobie i odpaliła papierosa.
            - Naprawdę muszę rzucić to gówno – mruknęła pod nosem, zaciągając się papierosem.
            Mimo tego, że wokół wszystko zdawało się układać, Samantha wciąż pozostawała niespokojna. Wciąż czuła się tak, jakby czegoś brakowało. A ona doskonale wiedziała czego. To coś nazywało się Hugo. Chłopak, który zranił ja na tak wiele sposobów. Któremu nie potrafiła wybaczyć. To głupie, gdyż znała swoje błędy. Wiedziała, że to ona zraniła go bardziej.
            Przez tak krótki okres czasu zdarzyło się tak wiele. Zbyt wiele jak dla niej. Samantha żyła stałym trybem. Imprezy, próba zarobienia pieniędzy, nauka i czekanie, aż dzień się skończy. Każdy przeżyty dzień zbliżał ją do wolności. Jej życie było uporządkowane i chociaż nie zawsze toczyło się według schematu, zazwyczaj potrafiła przewidzieć wszystkie sytuacje. A z resztą zwykle była sama. Nie brały w tym udziału osoby trzecie. Do czasu, aż poznała czwórkę tych ludzi, którzy zmienili jej życie.
Ale czy na lepsze? Chyba tak. Gdyby nie oni, wciąż wałęsałaby się bez celu, czekając na jakiś znak. A dobrze wiedziała, że tak się nie stanie, dopóki nie weźmie spraw we własne ręce.
Żałowała, że ich poznała? Na pewno nie. Po raz pierwszy miała przyjaciół. Osoby, które traktowała jak rodzinę, której nie miała. Pierwszy raz się zakochała, mimo, że nie przyznała się do tego przed samą sobą, była zakochana. Nie ważne jak bardzo się upierała przy prawdzie, nie zmieni tego faktu.
Ciemnowłosa przymknęła oczy i skończyła palić papierosa, którego zgasiła o balustradę. Wróciła z powrotem do salonu, a kiedy chciała wejść po schodach, drogę zaszedł jej Matthew, obecny partner jej matki.
Dziewczyna stanęła nagle, czując jak jej wnętrze kurczy się pod intensywnością groźnego wzroku mężczyzny, który przewyższał ją wzrostem o głowę.
- Wybierasz się gdzieś? – spytał oschle. Dziewczyna zadrżała delikatnie, słysząc jego słowa. Zmarszczyła nos, czując jak dolatuje do niej smród jakiegoś taniego alkoholu. Samantha bez słowa chciała go wyminąć, jednak ciemnowłosy zagrodził jej drogę. – Odpowiedz mi, suko! – warknął i złapał ją za ramię. Dziewczyna nabrała gwałtownie powietrza do płuc, unosząc wzrok i patrząc w jego ciemne, przesiąknięte złem oczy.
Wzięła drżący oddech i próbowała się wyszarpnąć. Poczuła jak serce przyspiesza swój rytm, podchodzi do gardła a dłonie zaczynają się pocić. Jęknęła cicho, kiedy poczuła jak jego uścisk się wzmacnia. Podjęła kolejną próbę wyszarpnięcia się, jednak on jej na to nie pozwolił.
- Puść mnie – szepnęła, czując jak do jej oczu napływają łzy. Z tym momencie poczuła się tak krucha i bezsilna jak nigdy. Kiedy napotkała spojrzenie jego czarnych jak węgiel oczu, zrozumiała, że jej prośby nic nie dadzą. Mężczyzna mocniej zacisnął jej ramię, po czym mocno pchnał ją na ścianę. Stało się to tak szybko, a uderzenie było tak silne, że na chwile odebrało jej dech w piersi. Odkaszlnęła, kuląc się w sobie. Pisnęła, kiedy Matthew doskoczył do niej, chwytając za szyję i ściskając ją mocno, odcinając dopływ powietrza.
Samantha poczuła ogarniającą ją panikę. Po bladych policzkach spłynęły kolejne łzy, a z gardła co chwila wydobywały się chrapliwe dźwięki. Przez oczami zaczynało robić się jej ciemno, a płuca płonęły żywym ogniem. Niespodziewanie puścił ją, a dziewczyna zatoczyła się i pchnięta przez niego, upadła na ziemię. Jęknęła, kiedy jej ramie zaliczył spotkanie z twardą podłogą.
Matthew usiadł na niej okrakiem i przybliżył swoją twarz do jej szyi. Zaciągnął się jej zapachem, a z jego ust wydobyło się westchnienie zadowolenia. Samantha skrzywiła się i zrobiło jej się niedobrze, kiedy mężczyzna przybliżył swoje usta do jej szyi.
- Jesteś taką samą szmatą jak twoja matka, wiesz? – warknął, odsuwając swoją twarz. Zanim dziewczyna zdążyła wziąć głębszy oddech, poczuła mocne uderzenie w prawą część twarzy. Jęknęła, odrzuciwszy głowę w bok. Mathhew zrobił to jeszcze kilka razy, a Samantha w pewnej chwili poczuła jak po brodzie cieknie jej strużka krwi, a w ustach czuje metaliczny smak.
Przymknęła oczy z bezsilności. Nie miała siły walczyć. Każda cześć jej ciała błagała o pomoc. Płonęła bólem. Kiedy ciemnowłosy niespodziewanie podniósł do pionu jej prawie że bezwładnie ciało, odważyła się spojrzeć mu w twarz, którą wykrzywił obrzydliwy uśmiech.
Zmrużył oczy i wysyczał:
- Jaka matka taka córka – roześmiał się kpiąco, kładąc dłoń na jej udzie, następnie podążając w stronę pośladków. Samantha mimo bólu który odczuwała, poczuła jak coś w niej się gotuje. Zacisnęła dłoń w pięść i zacisnęła usta w wąską linię.
- Zamknij się – warknęła cicho. Matthew zastygł w bezruchu, po czym uniósł jedną brew.
- Co powiedziałaś? – syknął.
- Powiedziałam, zamknij się – warknęła, tym razem dużo głośniej. Poczuła jak jego silny uścisk nieco się rozluźnia. Napięła wszystkie mięśnie, szukając w sobie pokładów energii i siły.
Odepchnęła go, a Matthew zachwiał się delikatnie, zaskoczony jej ruchem. Nim zdażył cokolwiek zrobić, kopnęła go z całej siły w brzuch, a następnie w krok. Zaklął siarczyście i ruszył w jej stronę. Chwycił za rękę, sprawiając tym samym, że dziewczyna upadła na ziemię. Krzyknęła, szamocząc się z nim. Zamachnął się mocno, celując w twarz dziewczyny. Samantha była jednak szybsza i odsunęła się w bok. Korzystając z tego, że mężczyzna zachwiał się, przeturlała się w bok i szybko wstała na nogi. Przebiegła przez korytarz, w biegu chwytając kurtkę. Mimo tego, że jej ciało było niezmiernie obolałe, biegła przed siebie, aż dotarła do drzwi wejściowych. Otworzyła je i wybiegła na zewnątrz.
            Ciemnowłosa przez długi czas nie zdawała sobie sprawy, dokąd idzie. A właściwie biegnie. Chociaż nie. To też nie był bieg. Bardziej trucht, co jakiś czas przerywany jękiem, który wydostał się z jej ust. Powoli traciła siły, a mimo zapłakanego spojrzenia, bez problemu podążała przed siebie.
            Miała wrażenie, że nie wie dokąd idzie i dopiero kiedy stanęła przed dużym domem, kilka ulic od jej domu, zdała sobie sprawę gdzie poniosły ją nogi. Kiedy zauważyła dużą posiadłość, załkała jeszcze głośniej. Ostatkami sił zacisnęła dłonie w pięści i westchnęła ciężko.
            Dlaczego tutaj przyszła? Przecież zapomniałam o nim. Zapomniałam, prawda? – spytała sama siebie w myślach. Przeklęła w myślach, powłóczając nogami w stronę drzwi. Kiedy stanęła przed nimi, czuła się tak, jakby jej wnętrze rozdzieliło się na dwie części.
Jednocześnie pragnęła zatonąć w jego silnych ramionach, które zawsze dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Chciała, aby ją bronił. Aby ją kochał. Chciała wszystko mu wybaczyć. Zaś jej drugie ja, myślące bardziej trzeźwo, wciąż pamiętało ból, jaki Hugo jej zadał. Drugie ja, było cholernie uparte i nie chciało przebaczyć.
Mimo wszystko, Samantha uniosła obolałą rękę i zapukała kilka razy do drzwi. W myślach modliła się, aby otworzył jej Hugo, nie jego mama, lub ojciec. Domyślała się, że musi wyglądać jaak siedem nieszczęść. Po długich sekundach, usłyszała jak ktoś przekręca zamek w drzwiach, a następnie naciska klamkę. Kiedy otworzyły się szerzej, dziewczyna spuściła głowę, zasłaniając twarz włosami.
- Samantha? – usłyszała głos Hugona, który był zachrypnięty. Chłopak nie krył zdziwienia, widząc dziewczynę stojącą na progu jego drzwi. Słysząc słowa ciemnowłosego, dziewczyna zacisnęła wargę w cienką linię. W jej oczach stanęły łzy.
- Mogę wejść? – wyszeptała, nie unosząc wzroku. Hugo bez słowa zrobił krok w tył, marszcząc brwi. Wpuścił zmarzniętą dziewczynę do środka i zamknął drzwi.
Kiedy Samantha w końcu odważyła się unieść wzrok, spojrzała mu prosto w twarz. Po raz pierwszy od bardzo dawna. Hugo poczuł jak wnętrzności mu się ściskają. Na chwilę odebrało mu dech w piersi, a w oczach momentalnie stanęły łzy.
Na co dzień nieskazitelna cera była teraz podrapana, z niektórych ran sączyła się krew, a pod oczami miała sińce i siniaki. Zauważył też że na jej szyi są siniaki. Domyślił się także, że jej ręce i inne części ciała się w podobnym stanie. Zrobił niepewny krok w jej stronę, kręcąc głową i biorąc drżący oddech. Widok Samanthy w takim stanie bolał go niemiłosiernie.
- Kto ci to zrobił? Co się stało? – spytał po dłuższej chwili. Jego głos się załamał.
Dziewczyna westchnęła i ruszyła w stronę salonu, gdzie chciała usiąść. Czuła jak opuszczają ją ostatku sił, które w sobie trzymała. Hugo ruszył za nią, a kiedy zauważył, że dziewczyna chwieje się niebezpiecznie i co chwila potyka się o własne nogi, skoczył w jej stronę i podtrzymał za ramię. Oplótł ją w talii, a następnie uniósł na ręce. Przycisnął jej kruche ciało do piersi i przyłożył usta do czubka jej głowy, całując ją delikatnie. Sam była na tyle zmęczona, że nie zareagowała w żaden sposób. Wręcz przeciwnie. Poczuła się niezwykle bezpiecznie, a po jej sercu rozeszło się ciepło, którego dawno nie odczuwała.
Ciemnowłosy ułożył ją delikatnie na kanapie i po chwili poszedł do kuchni, aby wziąć lód z lodówki i apteczkę, która leżała w szafce. Usiadł na pufie naprzeciwko, patrząc na jej twarz. Dziewczyna miała przymknięte oczy, jednak jej klatka unosiła się nierównomiernie. Zauważył ślady łez na policzkach dziewczyny. Poczuł się tak, jakby ktoś wbił mu sztylet prosto w serce.
- Więc… Kto ci to zrobił? – ponowił pytanie, wyciągając z apteczki gazę i wodę utlenioną. Starając zachowywać się jak najbardziej delikatnie, zabrał się za oczyszczanie ran. Nie chciał sprawić jej bólu, więc robił co w jego mocy, aby dziewczyna odczuła to jak najsłabiej. Co jakiś czas jednak z jej ust wydobywał się syk bólu.
- Matthew. Obecny… Partner mojej mamy – wyjąkała. Byłą wdzięczna Hugonowi za to, jak delikatnie opatrywał jej rany, jednak nie zmieniało to faktu, że każde zetknięcie nasączonej gazy z raną, szczypało niemiłosiernie
Ciemnowłosy przerwał na chwilę swoją pracę, zaciskając szczękę.
- Zabiję skurwiela – warknął. Samantha momentalnie otworzyła oczy, patrząc na niego ze strachem.
- Nie – powiedziała stanowczo. – On jest niebezpieczny, Hugo.
- Yeah, przecież widzę do czego jest zdolny – jęknął, pocierając dłonią twarz. – Ale pamiętaj, że twoja mama wciąż z nim mieszka. Chyba nie chcesz, aby zrobił jej krzywdę, prawda? – spytał.
- Nie chcę… - szepnęła, kręcąc delikatnie głową. – Ale… Nie chcę, żebyś to robił. Nie chcę załatwiać tego w ten sposób. Myślę, że… Powinnam iść na policję – zaproponowała słabym głosem.
Hugo milczał przez dłuższą chwilę, patrząc na nią z uwagą. Przyłożył lód do jej twarzy. Dziewczyna syknęła, jednak po chwili poczuła ulgę. Nie wiedząc kiedy, Hugo zbliżył dłoń do jej policzka i pogładził go delikatnie. Mimo poranionej twarzy, Samantha wciąż była piękna. Zagryzł wargę, cofając dłoń, jakby jej skóra go poparzyła. Wstał nagle, pakując wszystko do apteczki i wręczając jej lód, aby wciąż trzymała go przy bolących miejscach. Dziewczyna zmarszczyła brwi, widząc jego reakcję. 
 - Zostań – szepnęła tak cicho, że chłopak ledwo ją usłyszał. Odwrócił się do niej, patrząc prosto w niebieskie oczy dziewczyny. Jego serce zabiło szybciej, czując ogarniającą go nadzieję.
Czy jest szansa, że Sam mu wybaczy? Czy znów będzie jak dawniej?
Mimo wielu wątpliwości, ruszył w jej stronę, odkładając apteczkę na stół. Po drodze zgasił światło. Ciemnowłosa odsunęła się, robiąc mu miejsce na dużej kanapie. Chłopak niepewnie położył się obok, zachowując bezpieczną odległość między ich ciałami. Ku jego zaskoczeniu, Samantha wtuliła się w jego pierś, biorąc głęboki oddech.
Dziewczyna poczuła jak wszystkie czarne myśli ją opuszczają, serce zwalnia swój rytm, a rany nagle zaczynają boleć mniej. Poczuła jak w jej oczach stają łzy, a następnie spływają po policzkach. Nic nie mówiąc, po omacku odszukała jego dłoń, a następnie splotła swoje palce z jego palcami.
Zarówno na jej i jego twarzy pojawił się błogi uśmiech. Hugo poczuł jak wstępuje w niego nowa nadzieja. Czuł, że teraz będzie lepiej między nimi.



Aww, podoba mi się ten rozdział. Ale może to przez to, że uwielbiam tą parkę, więc... :)  Ale ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału. A wy, co myślicie? 
Dziękuję wam za każdy komentarz. Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że jeszcze tylko dwa rozdziały do końca...  Pytaliście się, czy zamierzam napisać drugą cześć tego opowiadania. Otóż owszem, myślę nad kontynuacją, ale w dość nietypowy sposób. Ale więcej wam powiem, kiedy do opublikowania zostanie jedynie epilog. 
Całusy! ♥ 

PS. SERDECZNIE ZAPRASZAM WAS NA PROLOG MOJEGO NOWEGO OPOWIADANIA! :) 
>LINK<

8 komentarzy:

  1. Podoba mi się! Podoba mi się! :D
    W końcu doczekałam się nowego rozdziału. Mam nadzieję, że Hugo i Sam w końcu się ułoży i będą parą. Oby Cassie i Blake'owi też się ułożyło!
    Kontynuacja to świetny pomysł.
    Weny życzę.

    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kontynuacja? Jak najbardziej!

    Jak na razie pozachwycam się nad rozdziałem, więc...
    Genialny, wspaniały, fenomenalny, cudny, zjawiskowy, romantyczny... Co można określić jednym "słowem"- Awwwwwwww... ^^
    Hugo i Sam- no nareszcie! Czekałam na to, aż się pogodzą i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. ;)
    Ciekawe co z Blakem i Cassie... A Drew? Mogę to chyba nazwać trójkącikiem, co? :D Bo Blake kocha (przyznał się- ja pamiętam! :D) Cassie, ale Cassie czuje coś i do niego, i do Drewa, bo cytuję - "Był moim przyjacielem". A chyba każdemu wiadomo, jak przyjaźnie damsko-męskie się kończą, nie?
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Ps. Na sztuka-zemsty już głosowałam w ankiecie, więc czekam na rozdział nr 1! ;)
    Pozdrawiam, Kaśka. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi bardzo spodobał się ten rozdział. Jak Matthew mógł zrobić Sam takie coś? Po prostu miałam ochotę go rozszarpać jak czytałam to wszystko co jej robił. Dobrze, że dziewczyna się otrząsnęła i znalazła siły by uciec z domu. Cieszę się, że nogi zaprowadziły ją pod dom Hugona. To było takie kochane. Ja też uwielbiam tą parę. Dzięki temu rozdział czytało mi się jeszcze lepiej. Hugo wydał mi się taki czuły i kochany. Jakoś wcześniej nie darzyłam go zbyt dużą sympatią, jednak po tym rozdziale to się zmieniło. Ten moment, gdy położył się na kanapie obok Sam i gdy ich ręce się złączyły, był najlepszy. Kontynuacja? Ja jestem jak najbardziej za! :D
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od szablonu - jest po prostu piękny. Zarówno kolorystyka, jak i stocki i odpowiednio dobrane postacie. A rozdział.. Ah. Jak pięknie dobrane słowa. A jaka akcja! Nie cierpię tego mężczyzny, jaki z niego ham! Jak można odnosić się do córki swojej partnerki? Ah! A co do Hugona.. Jak słodko <3 Niby to otarł jej twarz od tej krwi, patrzył tak słodko na nią, a ja sobie to w głowie wszystko widziałam <3 To było takie urocze. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem w szoku, gdyż nawet nie wiem kiedy mi się tekst skończył!!! najpierw czytałam normalnie z nogami na biurku, potem w wyniku emocji się uniosłam i uklękłam na stołku, a potem jeszcze nachyliłam i praktycznie jeździłam nosem po ekranie, haha xd romantyczne zakończenie i to jak .... i to co się wcześniej między tą dwójką działo, aż miałam ich przed oczami, ale nie tylko ich i tą sytuację. wcześniejsza, to pobicie Sam przez Matthew'a.... ach! pięknie dobrałaś słowa i wczułam się na maxa, aż cud, że nie czułam jak ktoś mnie leje, haha :D i jestem jak najbardziej na TAK za kontynuacją :--) to doskonały pomysł, bo tak późno odkryłam tego bloga :<< no, ale lepiej późno niż wcale, nieprawdaż? xd tak czy siak bardzo mi się spodobało i zaraz zacznę się wczytywać w poprzednie rozdziały ^^
    pozdrawiam cieplutko i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Dotarłam! No i.... FANGIRLING NA CAŁEGO BO SAM&HUGO MOMENT <3
    nie dziwię się, że pobiegła do niego, i mam nadzieję, że Hugo i tak wpier.doli "partnerowi" mamy Sam. Jakoś mam ochotę, żeby komuś wpier.dolił C:
    I nie było w tym rozdziale nikogo więcej <3 jakoś się z tego powodu cieszę ;)
    to ja czekam na kolejne rozdziały <3
    no i jestem ciekawa tej drugiej części C;

    OdpowiedzUsuń
  7. Będzie kolejna część!! I od razu mam lepszy humor, bo nie chcę się rozstawać z tym opowiadaniem i chętnie poznam ich dalsze losy. Też uwielbiam tą parę. Mam nadzieję, że teraz między nimi rzeczywiście będzie lepiej. Ta ostatnia scena na to wskazuje. Oby tylko nic się nie zepsuło. Biedna Sam... to okropne. Z policją to dobry pomysł. Mam nadzieję, że ten d***k poniesie zasłużoną karę. Jak mógł ją tak potraktować? Aż brak mi słów.

    OdpowiedzUsuń