Z słuchawek, które ciemnowłosa
wsadziła do uszu, płynęły dźwięki jednej z piosenek Eminema. Dziewczyna
sprawnymi i płynnymi ruchami kreśliła kolejne kreski na kartce papieru, która
jeszcze kilka temu była czysta. Teraz stopniowo została pokrywana liniami,
tworzącymi spójną całość. Podczas rysowania, nie zdawała sobie sprawy z tego,
co powstaje. Kiedy dużo działo się w jej życiu, często wpadała w taki trans,
który pozwalał jej się oderwać od dręczących ją myśli lub koszmarów. Tak też
było tym razem.
Spojrzała na gotowe dzieło,
odsuwając kartkę od siebie, aby widzieć wszystko w całości. Zmarszczyła brwi,
przejeżdżając opuszkami palców po liniach, które tworzyły pistolet, skierowany
w stronę piersi dziewczyny stojącej w strugach deszczu. W jej oczach czaił się
strach i ból, a po twarzy spływały łzy, które mieszały się z deszczem.
Samantha zacisnęła powieki i kręcąc
głową, zrzuciła szkicownik na ziemię. Z szuflady wyciągnęła paczkę papierosów i
ruszyła w stronę salonu, gdzie było wyjście na niewielki balkon. Wyszła na
zewnątrz i od razu uderzył w nią podmuch zimnego, jesiennego powietrza. Otuliła
się szczelniej bluzą, którą miała na sobie i odpaliła papierosa.
- Naprawdę muszę rzucić to gówno –
mruknęła pod nosem, zaciągając się papierosem.
Mimo tego, że wokół wszystko zdawało
się układać, Samantha wciąż pozostawała niespokojna. Wciąż czuła się tak, jakby
czegoś brakowało. A ona doskonale wiedziała czego. To coś nazywało się Hugo.
Chłopak, który zranił ja na tak wiele sposobów. Któremu nie potrafiła wybaczyć.
To głupie, gdyż znała swoje błędy. Wiedziała, że to ona zraniła go bardziej.
Przez tak krótki okres czasu
zdarzyło się tak wiele. Zbyt wiele jak dla niej. Samantha żyła stałym trybem.
Imprezy, próba zarobienia pieniędzy, nauka i czekanie, aż dzień się skończy.
Każdy przeżyty dzień zbliżał ją do wolności. Jej życie było uporządkowane i chociaż
nie zawsze toczyło się według schematu, zazwyczaj potrafiła przewidzieć
wszystkie sytuacje. A z resztą zwykle była sama. Nie brały w tym udziału osoby
trzecie. Do czasu, aż poznała czwórkę tych ludzi, którzy zmienili jej życie.
Ale czy na lepsze? Chyba tak. Gdyby nie
oni, wciąż wałęsałaby się bez celu, czekając na jakiś znak. A dobrze wiedziała,
że tak się nie stanie, dopóki nie weźmie spraw we własne ręce.
Żałowała, że ich poznała? Na pewno nie.
Po raz pierwszy miała przyjaciół. Osoby, które traktowała jak rodzinę, której
nie miała. Pierwszy raz się zakochała, mimo, że nie przyznała się do tego przed
samą sobą, była zakochana. Nie ważne jak bardzo się upierała przy prawdzie, nie
zmieni tego faktu.
Ciemnowłosa przymknęła oczy i skończyła
palić papierosa, którego zgasiła o balustradę. Wróciła z powrotem do salonu, a
kiedy chciała wejść po schodach, drogę zaszedł jej Matthew, obecny partner jej
matki.
Dziewczyna stanęła nagle, czując jak jej
wnętrze kurczy się pod intensywnością groźnego wzroku mężczyzny, który
przewyższał ją wzrostem o głowę.
- Wybierasz się gdzieś? – spytał oschle.
Dziewczyna zadrżała delikatnie, słysząc jego słowa. Zmarszczyła nos, czując jak
dolatuje do niej smród jakiegoś taniego alkoholu. Samantha bez słowa chciała go
wyminąć, jednak ciemnowłosy zagrodził jej drogę. – Odpowiedz mi, suko! –
warknął i złapał ją za ramię. Dziewczyna nabrała gwałtownie powietrza do płuc,
unosząc wzrok i patrząc w jego ciemne, przesiąknięte złem oczy.
Wzięła drżący oddech i próbowała się
wyszarpnąć. Poczuła jak serce przyspiesza swój rytm, podchodzi do gardła a
dłonie zaczynają się pocić. Jęknęła cicho, kiedy poczuła jak jego uścisk się
wzmacnia. Podjęła kolejną próbę wyszarpnięcia się, jednak on jej na to nie
pozwolił.
- Puść mnie – szepnęła, czując jak do jej
oczu napływają łzy. Z tym momencie poczuła się tak krucha i bezsilna jak nigdy.
Kiedy napotkała spojrzenie jego czarnych jak węgiel oczu, zrozumiała, że jej
prośby nic nie dadzą. Mężczyzna mocniej zacisnął jej ramię, po czym mocno
pchnał ją na ścianę. Stało się to tak szybko, a uderzenie było tak silne, że na
chwile odebrało jej dech w piersi. Odkaszlnęła, kuląc się w sobie. Pisnęła,
kiedy Matthew doskoczył do niej, chwytając za szyję i ściskając ją mocno,
odcinając dopływ powietrza.
Samantha poczuła ogarniającą ją panikę.
Po bladych policzkach spłynęły kolejne łzy, a z gardła co chwila wydobywały się
chrapliwe dźwięki. Przez oczami zaczynało robić się jej ciemno, a płuca płonęły
żywym ogniem. Niespodziewanie puścił ją, a dziewczyna zatoczyła się i pchnięta
przez niego, upadła na ziemię. Jęknęła, kiedy jej ramie zaliczył spotkanie z
twardą podłogą.
Matthew usiadł na niej okrakiem i
przybliżył swoją twarz do jej szyi. Zaciągnął się jej zapachem, a z jego ust
wydobyło się westchnienie zadowolenia. Samantha skrzywiła się i zrobiło jej się
niedobrze, kiedy mężczyzna przybliżył swoje usta do jej szyi.
- Jesteś taką samą szmatą jak twoja matka,
wiesz? – warknął, odsuwając swoją twarz. Zanim dziewczyna zdążyła wziąć głębszy
oddech, poczuła mocne uderzenie w prawą część twarzy. Jęknęła, odrzuciwszy
głowę w bok. Mathhew zrobił to jeszcze kilka razy, a Samantha w pewnej chwili
poczuła jak po brodzie cieknie jej strużka krwi, a w ustach czuje metaliczny
smak.
Przymknęła oczy z bezsilności. Nie miała
siły walczyć. Każda cześć jej ciała błagała o pomoc. Płonęła bólem. Kiedy
ciemnowłosy niespodziewanie podniósł do pionu jej prawie że bezwładnie ciało,
odważyła się spojrzeć mu w twarz, którą wykrzywił obrzydliwy uśmiech.
Zmrużył oczy i wysyczał:
- Jaka matka taka córka – roześmiał się
kpiąco, kładąc dłoń na jej udzie, następnie podążając w stronę pośladków.
Samantha mimo bólu który odczuwała, poczuła jak coś w niej się gotuje.
Zacisnęła dłoń w pięść i zacisnęła usta w wąską linię.
- Zamknij się – warknęła cicho. Matthew
zastygł w bezruchu, po czym uniósł jedną brew.
- Co powiedziałaś? – syknął.
- Powiedziałam, zamknij się – warknęła,
tym razem dużo głośniej. Poczuła jak jego silny uścisk nieco się rozluźnia.
Napięła wszystkie mięśnie, szukając w sobie pokładów energii i siły.
Odepchnęła go, a Matthew zachwiał się
delikatnie, zaskoczony jej ruchem. Nim zdażył cokolwiek zrobić, kopnęła go z
całej siły w brzuch, a następnie w krok. Zaklął siarczyście i ruszył w jej
stronę. Chwycił za rękę, sprawiając tym samym, że dziewczyna upadła na ziemię.
Krzyknęła, szamocząc się z nim. Zamachnął się mocno, celując w twarz
dziewczyny. Samantha była jednak szybsza i odsunęła się w bok. Korzystając z
tego, że mężczyzna zachwiał się, przeturlała się w bok i szybko wstała na nogi.
Przebiegła przez korytarz, w biegu chwytając kurtkę. Mimo tego, że jej ciało
było niezmiernie obolałe, biegła przed siebie, aż dotarła do drzwi wejściowych.
Otworzyła je i wybiegła na zewnątrz.
Ciemnowłosa przez długi czas nie
zdawała sobie sprawy, dokąd idzie. A właściwie biegnie. Chociaż nie. To też nie
był bieg. Bardziej trucht, co jakiś czas przerywany jękiem, który wydostał się
z jej ust. Powoli traciła siły, a mimo zapłakanego spojrzenia, bez problemu
podążała przed siebie.
Miała wrażenie, że nie wie dokąd
idzie i dopiero kiedy stanęła przed dużym domem, kilka ulic od jej domu, zdała
sobie sprawę gdzie poniosły ją nogi. Kiedy zauważyła dużą posiadłość, załkała
jeszcze głośniej. Ostatkami sił zacisnęła dłonie w pięści i westchnęła ciężko.
Dlaczego tutaj przyszła? Przecież
zapomniałam o nim. Zapomniałam, prawda? – spytała sama siebie w myślach.
Przeklęła w myślach, powłóczając nogami w stronę drzwi. Kiedy stanęła przed
nimi, czuła się tak, jakby jej wnętrze rozdzieliło się na dwie części.
Jednocześnie pragnęła zatonąć w jego silnych
ramionach, które zawsze dawały jej poczucie bezpieczeństwa. Chciała, aby ją
bronił. Aby ją kochał. Chciała wszystko mu wybaczyć. Zaś jej drugie ja, myślące
bardziej trzeźwo, wciąż pamiętało ból, jaki Hugo jej zadał. Drugie ja, było
cholernie uparte i nie chciało przebaczyć.
Mimo wszystko, Samantha uniosła obolałą
rękę i zapukała kilka razy do drzwi. W myślach modliła się, aby otworzył jej
Hugo, nie jego mama, lub ojciec. Domyślała się, że musi wyglądać jaak siedem
nieszczęść. Po długich sekundach, usłyszała jak ktoś przekręca zamek w
drzwiach, a następnie naciska klamkę. Kiedy otworzyły się szerzej, dziewczyna
spuściła głowę, zasłaniając twarz włosami.
- Samantha? – usłyszała głos Hugona,
który był zachrypnięty. Chłopak nie krył zdziwienia, widząc dziewczynę stojącą
na progu jego drzwi. Słysząc słowa ciemnowłosego, dziewczyna zacisnęła wargę w
cienką linię. W jej oczach stanęły łzy.
- Mogę wejść? – wyszeptała, nie unosząc
wzroku. Hugo bez słowa zrobił krok w tył, marszcząc brwi. Wpuścił zmarzniętą
dziewczynę do środka i zamknął drzwi.
Kiedy Samantha w końcu odważyła się
unieść wzrok, spojrzała mu prosto w twarz. Po raz pierwszy od bardzo dawna.
Hugo poczuł jak wnętrzności mu się ściskają. Na chwilę odebrało mu dech w
piersi, a w oczach momentalnie stanęły łzy.
Na co dzień nieskazitelna cera była teraz
podrapana, z niektórych ran sączyła się krew, a pod oczami miała sińce i
siniaki. Zauważył też że na jej szyi są siniaki. Domyślił się także, że jej
ręce i inne części ciała się w podobnym stanie. Zrobił niepewny krok w jej
stronę, kręcąc głową i biorąc drżący oddech. Widok Samanthy w takim stanie
bolał go niemiłosiernie.
- Kto ci to zrobił? Co się stało? –
spytał po dłuższej chwili. Jego głos się załamał.
Dziewczyna westchnęła i ruszyła w stronę
salonu, gdzie chciała usiąść. Czuła jak opuszczają ją ostatku sił, które w
sobie trzymała. Hugo ruszył za nią, a kiedy zauważył, że dziewczyna chwieje się
niebezpiecznie i co chwila potyka się o własne nogi, skoczył w jej stronę i
podtrzymał za ramię. Oplótł ją w talii, a następnie uniósł na ręce. Przycisnął
jej kruche ciało do piersi i przyłożył usta do czubka jej głowy, całując ją
delikatnie. Sam była na tyle zmęczona, że nie zareagowała w żaden sposób. Wręcz
przeciwnie. Poczuła się niezwykle bezpiecznie, a po jej sercu rozeszło się
ciepło, którego dawno nie odczuwała.
Ciemnowłosy ułożył ją delikatnie na
kanapie i po chwili poszedł do kuchni, aby wziąć lód z lodówki i apteczkę,
która leżała w szafce. Usiadł na pufie naprzeciwko, patrząc na jej twarz.
Dziewczyna miała przymknięte oczy, jednak jej klatka unosiła się nierównomiernie.
Zauważył ślady łez na policzkach dziewczyny. Poczuł się tak, jakby ktoś wbił mu
sztylet prosto w serce.
- Więc… Kto ci to zrobił? – ponowił pytanie,
wyciągając z apteczki gazę i wodę utlenioną. Starając zachowywać się jak
najbardziej delikatnie, zabrał się za oczyszczanie ran. Nie chciał sprawić jej
bólu, więc robił co w jego mocy, aby dziewczyna odczuła to jak najsłabiej. Co
jakiś czas jednak z jej ust wydobywał się syk bólu.
- Matthew. Obecny… Partner mojej mamy –
wyjąkała. Byłą wdzięczna Hugonowi za to, jak delikatnie opatrywał jej rany,
jednak nie zmieniało to faktu, że każde zetknięcie nasączonej gazy z raną,
szczypało niemiłosiernie
Ciemnowłosy przerwał na chwilę swoją
pracę, zaciskając szczękę.
- Zabiję skurwiela – warknął. Samantha
momentalnie otworzyła oczy, patrząc na niego ze strachem.
- Nie – powiedziała stanowczo. – On jest
niebezpieczny, Hugo.
- Yeah, przecież widzę do czego jest zdolny
– jęknął, pocierając dłonią twarz. – Ale pamiętaj, że twoja mama wciąż z nim
mieszka. Chyba nie chcesz, aby zrobił jej krzywdę, prawda? – spytał.
- Nie chcę… - szepnęła, kręcąc delikatnie
głową. – Ale… Nie chcę, żebyś to robił. Nie chcę załatwiać tego w ten sposób.
Myślę, że… Powinnam iść na policję – zaproponowała słabym głosem.
Hugo milczał przez dłuższą chwilę,
patrząc na nią z uwagą. Przyłożył lód do jej twarzy. Dziewczyna syknęła, jednak
po chwili poczuła ulgę. Nie wiedząc kiedy, Hugo zbliżył dłoń do jej policzka i
pogładził go delikatnie. Mimo poranionej twarzy, Samantha wciąż była piękna.
Zagryzł wargę, cofając dłoń, jakby jej skóra go poparzyła. Wstał nagle, pakując
wszystko do apteczki i wręczając jej lód, aby wciąż trzymała go przy bolących
miejscach. Dziewczyna zmarszczyła brwi, widząc jego reakcję.
-
Zostań – szepnęła tak cicho, że chłopak ledwo ją usłyszał. Odwrócił się do
niej, patrząc prosto w niebieskie oczy dziewczyny. Jego serce zabiło szybciej,
czując ogarniającą go nadzieję.
Czy jest szansa, że Sam mu wybaczy? Czy
znów będzie jak dawniej?
Mimo wielu wątpliwości, ruszył w jej
stronę, odkładając apteczkę na stół. Po drodze zgasił światło. Ciemnowłosa
odsunęła się, robiąc mu miejsce na dużej kanapie. Chłopak niepewnie położył się
obok, zachowując bezpieczną odległość między ich ciałami. Ku jego zaskoczeniu,
Samantha wtuliła się w jego pierś, biorąc głęboki oddech.
Dziewczyna poczuła jak wszystkie czarne
myśli ją opuszczają, serce zwalnia swój rytm, a rany nagle zaczynają boleć
mniej. Poczuła jak w jej oczach stają łzy, a następnie spływają po policzkach. Nic
nie mówiąc, po omacku odszukała jego dłoń, a następnie splotła swoje palce z
jego palcami.
Zarówno na jej i jego twarzy pojawił się
błogi uśmiech. Hugo poczuł jak wstępuje w niego nowa nadzieja. Czuł, że teraz
będzie lepiej między nimi.
Aww, podoba mi się ten rozdział. Ale może to przez to, że uwielbiam tą parkę, więc... :) Ale ogólnie jestem zadowolona z tego rozdziału. A wy, co myślicie?
Dziękuję wam za każdy komentarz. Naprawdę ciężko mi uwierzyć, że jeszcze tylko dwa rozdziały do końca... Pytaliście się, czy zamierzam napisać drugą cześć tego opowiadania. Otóż owszem, myślę nad kontynuacją, ale w dość nietypowy sposób. Ale więcej wam powiem, kiedy do opublikowania zostanie jedynie epilog.
Podoba mi się! Podoba mi się! :D
OdpowiedzUsuńW końcu doczekałam się nowego rozdziału. Mam nadzieję, że Hugo i Sam w końcu się ułoży i będą parą. Oby Cassie i Blake'owi też się ułożyło!
Kontynuacja to świetny pomysł.
Weny życzę.
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! ♥
cudowny <3
OdpowiedzUsuńKontynuacja? Jak najbardziej!
OdpowiedzUsuńJak na razie pozachwycam się nad rozdziałem, więc...
Genialny, wspaniały, fenomenalny, cudny, zjawiskowy, romantyczny... Co można określić jednym "słowem"- Awwwwwwww... ^^
Hugo i Sam- no nareszcie! Czekałam na to, aż się pogodzą i mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. ;)
Ciekawe co z Blakem i Cassie... A Drew? Mogę to chyba nazwać trójkącikiem, co? :D Bo Blake kocha (przyznał się- ja pamiętam! :D) Cassie, ale Cassie czuje coś i do niego, i do Drewa, bo cytuję - "Był moim przyjacielem". A chyba każdemu wiadomo, jak przyjaźnie damsko-męskie się kończą, nie?
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Ps. Na sztuka-zemsty już głosowałam w ankiecie, więc czekam na rozdział nr 1! ;)
Pozdrawiam, Kaśka. :)
Mi bardzo spodobał się ten rozdział. Jak Matthew mógł zrobić Sam takie coś? Po prostu miałam ochotę go rozszarpać jak czytałam to wszystko co jej robił. Dobrze, że dziewczyna się otrząsnęła i znalazła siły by uciec z domu. Cieszę się, że nogi zaprowadziły ją pod dom Hugona. To było takie kochane. Ja też uwielbiam tą parę. Dzięki temu rozdział czytało mi się jeszcze lepiej. Hugo wydał mi się taki czuły i kochany. Jakoś wcześniej nie darzyłam go zbyt dużą sympatią, jednak po tym rozdziale to się zmieniło. Ten moment, gdy położył się na kanapie obok Sam i gdy ich ręce się złączyły, był najlepszy. Kontynuacja? Ja jestem jak najbardziej za! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Zacznę od szablonu - jest po prostu piękny. Zarówno kolorystyka, jak i stocki i odpowiednio dobrane postacie. A rozdział.. Ah. Jak pięknie dobrane słowa. A jaka akcja! Nie cierpię tego mężczyzny, jaki z niego ham! Jak można odnosić się do córki swojej partnerki? Ah! A co do Hugona.. Jak słodko <3 Niby to otarł jej twarz od tej krwi, patrzył tak słodko na nią, a ja sobie to w głowie wszystko widziałam <3 To było takie urocze. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńjestem w szoku, gdyż nawet nie wiem kiedy mi się tekst skończył!!! najpierw czytałam normalnie z nogami na biurku, potem w wyniku emocji się uniosłam i uklękłam na stołku, a potem jeszcze nachyliłam i praktycznie jeździłam nosem po ekranie, haha xd romantyczne zakończenie i to jak .... i to co się wcześniej między tą dwójką działo, aż miałam ich przed oczami, ale nie tylko ich i tą sytuację. wcześniejsza, to pobicie Sam przez Matthew'a.... ach! pięknie dobrałaś słowa i wczułam się na maxa, aż cud, że nie czułam jak ktoś mnie leje, haha :D i jestem jak najbardziej na TAK za kontynuacją :--) to doskonały pomysł, bo tak późno odkryłam tego bloga :<< no, ale lepiej późno niż wcale, nieprawdaż? xd tak czy siak bardzo mi się spodobało i zaraz zacznę się wczytywać w poprzednie rozdziały ^^
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko i weny życzę :D
Dotarłam! No i.... FANGIRLING NA CAŁEGO BO SAM&HUGO MOMENT <3
OdpowiedzUsuńnie dziwię się, że pobiegła do niego, i mam nadzieję, że Hugo i tak wpier.doli "partnerowi" mamy Sam. Jakoś mam ochotę, żeby komuś wpier.dolił C:
I nie było w tym rozdziale nikogo więcej <3 jakoś się z tego powodu cieszę ;)
to ja czekam na kolejne rozdziały <3
no i jestem ciekawa tej drugiej części C;
Będzie kolejna część!! I od razu mam lepszy humor, bo nie chcę się rozstawać z tym opowiadaniem i chętnie poznam ich dalsze losy. Też uwielbiam tą parę. Mam nadzieję, że teraz między nimi rzeczywiście będzie lepiej. Ta ostatnia scena na to wskazuje. Oby tylko nic się nie zepsuło. Biedna Sam... to okropne. Z policją to dobry pomysł. Mam nadzieję, że ten d***k poniesie zasłużoną karę. Jak mógł ją tak potraktować? Aż brak mi słów.
OdpowiedzUsuń