17 grudnia 2012

Chapter six


            Spacerowali niemalże pustymi ulicami Londynu. Ramię w ramię, prawie równi sobie wzrostem. Chociaż dziewczyna była niższa o kilka centymetrów i musiała lekko zadzierać głowę, aby spojrzeć w ciemne tęczówki chłopaka.
            Oboje czuli lekkie zakłopotanie w swoim towarzystwie. Doskonale pamiętali scenę sprzed pięciu dni. Hugonowi wciąż stawał przed oczami moment, kiedy poczuł nagłą troskę w sercu. W chwili, gdy patrzył na śpiącą Sam, jego wnętrzem zawładnęło nieznane dotąd uczucie, które było zupełnie do niego niepodobne.
            Zdawał sobie sprawę z tego jak wygląda i nierzadko znajdywał sobie nowe dziewczyny. Uwodził spojrzeniami, uśmiechami i gestami. Doprowadzał je do szaleństwa, dając nadzieję na coś więcej. Nie da się ukryć, że bawił się nimi. Nimi i ich uczuciami. Nieświadomie łamał dziesiątki damskich serc.
            Dlaczego więc Sam działała na niego zupełnie inaczej? Była niczym wiatr dla szalejącego ognia. Tylko go podjudzała. Hugo nie potrafił jej się oprzeć. W tak krótkim czasie stała się jego osobistym narkotykiem. Nie mógł bez niej wytrzymać. Nie mógłby widzieć jej w objęciach kogoś innego. Po prostu nie mógł.
            Nie potrafił jednak oddać swojego serca i po prostu poddać się nowemu uczuciu. To dziwne, gdyż nigdy nie bał się ryzyka. Nigdy nie było mu obce. Ale do jego głowy przenikała pewna myśl. Szepczący głos w jego umyśle nie dawał mu spokoju. Masz kruche serce Hugo. Nie potrafisz do siebie nikogo dopuścić. Decyduj. Rozpoczynasz grę, czy się wycofujesz? – Irytujący szept zdawał się przybierać na sile. Chłopak potrząsnął głową. Bezskutecznie. Dotarły do niego kolejne słowa. Dasz sobie spokój, albo prędzej czy później ją zranisz. Wiesz o tym doskonale. A tego nie chcesz, prawda?
            Ciemnowłosy zacisnął zęby i z całej siły spróbował skierować swoje myśli w jakimkolwiek innym kierunku. Westchnął ciężko i spojrzał na skąpaną w promieniach słońca twarz idącej obok dziewczyny.
            Samantha odgarnęła włosy wpadające jej do oczu i wsadziła ręce do kieszeni kurtki. Od feralnego wieczoru w klubie, codziennie spotykała się z Hugo. Ich stosunki utrzymywały się na przyjacielskim gruncie, jednak żadne z nich nie zaprzeczało chemii i napięciu, które między nimi powstało. Dziewczyna w głębi duszy chciała wiedzieć na czym stoi.
            Kim jest dla Hugona?
            Kolejną dziewczyną do zabawy?
            Przyjaciółką, czy kimś więcej?
            Przymknęła powieki i westchnęła cicho. Na chwil obecną postanowiła o tym nie myśleć. Chciała spędzić z nim miły dzień. Dzisiaj miała po raz pierwszy udać się z wizytą do jego domu. Niewiele wiedziała o jego rodzinnej sytuacji, dlatego była tego niezmiernie ciekawa.
            Po raz kolejny odłożyła na później rozmowę na temat ich uczuć i myśli.
            Nieświadomie stwarzała problem.
            Problem, który wkrótce narobi kłopotów.

~~~
            - Hm… Łał – mruknęła Samantha, kiedy zsiadła z motoru Hugona. Chłopak zatrzymał się przed dużym, jednopiętrowym domem z wielkim podjazdem na którym stał bordowy samochód. Dziewczyna nie spodziewała się, że Forester mieszka w takiej posiadłości.
            Owszem, wiedziała, że jego rodzina jest dość bogata, jednak to nie było to, czego oczekiwała. Hugo bez słowa ruszył w stronę drzwi wejściowych i przekręcił klucz w zamku. Kiedy weszli do środka, Sam westchnęła cicho na widok pięknego wnętrza. Ściągnęła płaszcz i buty, które zostawiła w przedpokoju. Nie patrząc na Hugona, weszła w głąb domu, aż dotarła do salonu.
            Z zachwytem w oczach przyglądała się obrazom wiszącym na ścianach. Obeszła duże pomieszczenie naokoło, nie odrywając wzroku od przepięknych malowideł. Dokładnie analizowała każdy ich szczegół. Kiedy zauważyła obraz swojego ulubionego malarza, od razu ruszyła w jego kierunku, a kiedy stanęła naprzeciwko, po raz pierwszy od kilku minut odezwała się do stojącego obok kanapy Hugona.
            - Reprodukcja czy oryginał? – zagadnęła, bacznie przyglądając się obrazowi.
            Hugo zaśmiał się krótko, po czym odpowiedział z przekąsem:
            - Oryginał. Mój ojciec ma bzika na punkcie obrazów i sztuki.
            - Serio? – zdziwiła się Sam, zerkając na Hugona przez ramię. Napotkała spojrzenie jego intensywnie brązowych oczu i speszona jego intensywnością, odwróciła wzrok. – Chyba bym się z nim dogadała – uśmiechnęła się lekko i podeszła do Hugona.
            - Wątpię – mruknął ciemnowłosy, jednak Samantha nie drążyła tego tematu. Z jednej strony był jej za to wdzięczny. Nie bardzo lubił rozmawiać na temat swojego ojca.
            Weszli do kuchni, gdzie Sam ze zdziwieniem zauważyła kobietę w błękitnym uniformie.
            - Hugo, chcesz zjeść obiad? Upiekłam też sernik – uśmiechnęła się kobieta. Chłopak odpowiedział tym samym i pokręcił przecząco głową. – A może twoja koleżanka ma ochotę?
            - Nie, dziękuję – odpowiedziała uprzejmie Samantha.
            Hugo nastawił wodę na herbatę, ignorując gosposię, która nalegała, że zrobi to za niego. Chwilami irytowało go zachowanie Annie, jednak chwilę później przypominał sobie, że taką ma pracę. Nie miał jej tego za złe. Właściwie to cieszył się, że Annie pracuje u nich w domu. Dzięki temu jego wnętrze nie wydawało się takie ciche i puste.
            Po chwili weszli do pokoju chłopaka trzymając w dłoniach parujące kubki z karmelową herbatą. Sypialnia Hugona była duża i przestronna. Trzy ściany pomalowane na czerwony kolor, a jedna na jasny szary. Minimalistyczne, ciemne meble, najwyższej jakości sprzęt i duże łóżko, wyglądające na wygodne.
            Ciemnowłosy podszedł do dużego regału z płytami i zaczął przeglądać tytuły. Wyciągnął jedno z dziesiątek plastikowych pudełek i pokazał ją je dziewczynie, która usiadła w miękkim fotelu.
            - Lubisz U2? – zagadną, a Sam ochczo pokiwała głową. Hugo wsadził płytę do odtwarzacza i po chwili z głośników popłynęła dobrze znana im melodia. Chłopak usiadł naprzeciwko ciemnowłosej i przyjrzał się jej badawczo. Z upartością dmuchała gorący napój, chcąc jak najszybciej spróbować herbaty, która pachniała bardzo zachęcająco.
            - Pewnie nie tego się spodziewałaś, kiedy powiedziałem ci, że wpadniemy do mnie do domu, prawda? – żachnął się Hugo.
            - Dokładnie… - mruknęła z wahaniem Sam, unosząc delikatnie kąciki ust.
            - Nie lubię za bardzo mówić o swojej rodzinie. Właściwie to jedno wielkie gówno i ściema, a nie rodzina – powiedział cicho Hugo, przeczesując włosy dłonią. To był pierwszy raz, kiedy komukolwiek zamierzał przybliżyć swoją sytuację rodzinną. – Moje stosunki z ojcem są bardziej niż napięte, a sposób w jaki się na mnie patrzy lub odnosi jest po prostu… Nawet nie wiem jak to ująć, wiesz? Wiem tylko, że jestem dla niego jednym, wielkim rozczarowaniem. Przypuszczam, że z wielką chęcią by mnie wydziedziczył. To byłaby jego zemsta za to, że nie poszedłem w jego ślady. Zamiast zostać handlarzem nieruchomości i mieć świetlaną przyszłość, wolę żyć tak jak żyję. Nie może tego przełknąć, więc utrudnia wszystko na wszelkie sposoby.
            Hugo opowiadając o swoich relacjach z ojcem przez chwilę nie czuł nic. Jakby na miejscu jego serca nie było nic. Jedna, wielka, czarna dziura. Poczuł się pusty, a jego wyznanie nie wzbudziło w nim żadnych uczuć. Nie trwało to jednak zbyt długo. Już po kilku sekundach i wypowiedzianych słowach poczuł ból w piersi. Odchylił głowę w tył, jakby został spoliczkowany przez wspomnienia, które pojawiły się w jego umyśle. Doskonale wiedział, że to co powiedział Sam, jest czystą prawdą, jednak wypowiedzenie tych myśli na głos spowodowało, że wydały się one takie prawdziwe. Jednoznaczne. To oznaczało, że nie są one chorym wymysłem jego wyobraźni.
            Samantha wpatrywała się w twarz chłopaka z skupieniem i smutkiem w oczach. Nie miała pojęcia, że Hugo jest skłonny do takich wyznań. Nie znała go od takiej strony. W życiu też nie pomyślała, że osobiste problemy dotknęły także jego. Przecież zawsze sprawiał wrażenie, jakby nic go nie obchodziło. Jakby wszystko było mu obojętne. Jakże złudne i mylne może być czasami wrażenie, które wywołali u nas ludzie.
            - Także moją relację z ojcem ciężko w ogóle nazwać relacją. W ogóle nie wiem, czy powinienem nazywać go ojcem. Nie wiem czy on nazywa mnie jeszcze swoim synem, a jeśli tak, to przypuszczam, że raczej wypluwa to słowo ze wstrętem. Jestem pewien, że nie takiego syna chciał mieć. Pragnął stworzyć mnie na kopię samego siebie. Jaka szkoda – warknął Hugo, zaciskając dłonie w pięści. – Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja już dawno w cholerę wyniósłbym się w tego popierdolonego domu, wiesz? Sęk w tym, że nie chcę zostawiać mamy w jego rękach. Nieraz zdarzyło się tak, że nakryłem ojca z inną kobietą. Czy to w domu, w jego biurze, w jakimś klubie… Gdziekolwiek. Raz czy dwa słyszałem od znajomych, że jeździł do ekskluzywnych burdeli, rozumiesz to? – spytał z goryczą w głosie. – A moja mama o wszystkim wie. To jest w tym wszystkim najbardziej niedorzeczne. Naprawdę nie wiem dlaczego ona to robi? Dlaczego jest z mężczyzną, który jej nie szanuje? Kiedyś próbowałem z nią o tym porozmawiać, jednak szybko mnie zbyła. Po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że jest z nim tylko dla pieniędzy. Bo tak naprawdę nic ich nie łączy. Być może chce, aby wszystko było jak dawniej? Łudzi się, że mój ojciec będzie takim człowiekiem jak kilka lat temu… Przysięgam, że czasami mam ochotę chwycić ją za ramiona, mocno potrząsnąć i wrzasnąć na nią porządnie. Chcę aby się od niego uwolniła. To wszystko jest tak popierdolone, że nawet nie masz pojęcia – jęknął chłopak chowając twarz w dłoniach. Mocno potarł powieki. – Nawet nie wiem dlaczego zawracam ci głowę moimi zmartwieniami.
            Samantha po usłyszeniu wyznania Hugona, poczuła jak dolna waga jej drży. Zacisnęła dłonie w pięści, nie chcąc pozwolić na płacz. Zdała sobie sprawę, że nie tylko ona ma problemy. Że są ludzie, którzy pomimo posiadania prawdziwej rodziny, także nie mają łatwo. Z pozoru normalny, szczęśliwy dom, chowający się za osłoną pozorów.
            Ciemnowłosa poczuła jak coś w jej piersi drga. Poczuła dziwne poczucie troski, na widok bezsilności i nagłej słabości Hugona. Skrycie wierzyła, że chłopak posiada inne oblicze. Że pod maską twardziela i aroganta znajduje się chłopak, który w głębi duszy jest samotny i zagubiony. Ale kto nie jest?
            Sam wstała z fotela i przesiadła się na miejsce obok Hugona. Przełknęła ślinę i poczuła, że serce łomocze jej w piersi. Czując bliskość ciała Hugona, działo się z nią coś niewytłumaczalnie dziwnego i niezrozumiałego dla niej.
            Jak to możliwe, że zaledwie po dwóch tygodniach znajomości, chłopak zdążył sprawić, że tak na niego reagowała? Nie potrafiła mu się oprzeć. Mimo początkowej niechęci do niego i irytacji, która ją ogarniała w jego obecności, Hugo miał w sobie coś, co przyciągało Samanthę niczym magnes. Nie potrafiła zaprzeczyć chemii, która miedzy nimi zawisła. Nie potrafiła zlikwidować namacalnego napięcia, które się między nimi wytworzyło.
            Nie potrafiła, czy nie chciała?
            Nie wiedziała też, czy jej uczucia lub jakkolwiek to nazwać, względem Hugona są szczere. Czy naprawdę była zdolna pokochać? Czy była po prostu samotna i pragnęła bliskości drugiej osoby?
            Przysunęła się bliżej niego, kładąc szczupłą dłoń na jego ramieniu. Drugą ułożyła na szorstkim policzku Hugona, sprawiając tym samym, że chłopak spojrzał na nią zmęczonym, zaskoczonym i jednocześnie smutnym wzrokiem.
            Widząc zbliżającą się do niego twarz Samanthy, jego źrenice się rozszerzyły. Był niezwykle zaskoczony reakcją dziewczyny. W tym momencie marzył o tym, aby znaleźć się we wnętrzu jej umysłu. Dlaczego zamierzała to zrobić? Czy czuła się podobnie tak jak on? Czy po prostu była to dla niej czysta gra?
            Samantha spojrzała na niego spod rzęs, widząc jak w oczach chłopaka pojawiają się pewne błyski. Kiedy zbliżyła swoją twarz na odległość zaledwie kilku centymetrów, poczuła zapach perfum Hugona, który całkowicie ją otumanił. Nieznacznie wciągnęła zapach do nosa i uśmiechnęła się nieznacznie.
            Zadrżała i przechyliła głowę, kiedy poczuła delikatny pocałunek ust chłopaka na swojej szyi. Przymknęła oczy czując jak silne dłonie Hugona przyciągają ją bliżej. Zaczął składać kolejne pocałunki, schodząc niżej aż do jej obojczyków. Jej delikatna skóra pachniała konwaliami i miodem. Gładkie kosmyki włosów dziewczyny łaskotały go w twarz.
            Poczuł, że jego serce bije w szaleńczym rytmie. Miał wrażenie, że słychać je na cały pokój. Nigdy nie czuł się tak w obecności dziewczyny. To było dla niego zupełnie obce. Jakieś poczucie ekscytacji, zdenerwowania i nagła delikatność i subtelność, która się w nim pojawiła.
            Samantha wsadziła mu dłonie pod koszulkę, czując ciepło nagiej skóry Hugona. Przesunęła ręką po jego brzuchu, jakby badała strukturę mięśni. Chłopak poczuł, że przez jego kręgosłup przebiega dreszcz rozkoszy i przyjemności. Wiedział, że Samantha się z nim drażni.
            Nie mogąc znieść buzującego w nim napięcia i wulkanu emocji, przyciągnął do siebie twarz dziewczyny, czując jej miękkie wargi na swoich.  Zaczął gładzić jedną dłonią jej plecy, a druga wplótł w rozpuszczone włosy. Nareszcie doczekał się chwili, o której myślał od kiedy po raz pierwszy ją zobaczył.
            Z początku myślał, że nawiąże z nią nic nieznaczącą, przelotną znajomość. Zawsze tak było, zawsze tak robił. Dlatego wciąż nie mógł odnaleźć się w swoich uczuciach. Kiedy poznał Samanthę, on chciał ją po prostu mieć. Zdobyć, uwieść, zaliczyć i opuścić.
            Dlatego obecne uczucia wprawiały go w ogłupienie i miał wrażenie, jakby jego rozsądek i umysł został zaćmiony. Nie potrafił opanować pożądania, które pojawiło się w nim, kiedy pocałował dziewczynę. Zdziwił się tylko, że to ona zrobiła pierwszy krok. Tego się po niej nie spodziewał.
            Ludzie mogą zaskakiwać.
            Oj Hugo, nawet nie wiesz jak bardzo – szepnął mu irytujący głosik w głowie.
            Co ty tu jeszcze kurwa robisz?! – odwarknął chłopak w myślach, jednak odpowiedziała mu głucha cisza, przerywana jego własnym biciem serca.

~~~
            Blake pobiegł z piłką, mijając zdezorientowanego szybkością przeciwnika Hugona, zrobił dwa kroki i wrzucił piłkę do kosza. Trafił zdobywając zwycięski punkt. Hugo zaklął pod nosem i pokręcił z rozbawieniem głową.
            - Serio?! Znowu?! – jęknął chwytając piłkę, którą rzucił mu chłopak. Rzucił za trzy punkty, jednak chybił o kilka centymetrów. Usiadł na ławce obok Blake`a i wziął łyka wody.
            Po chwili milczenia Blake spojrzał z ciekawością na przyjaciela, który pogrążył się w myślach.
            - Jak stoją sprawy między tobą, a Sam?
            - Właściwie… - zawahał się ciemnowłosy, nie do końca wiedząc jak to ująć. – Pocałowała mnie.
            Blake otworzył szeroko oczy i roześmiał się, klepiąc Hugona po ramieniu.
            - No proszę, szybko zmiękła!
            - A pomiędzy tobą, a Cassie? – spytał z ciekawością Hugo, wyrzucając pustą butelkę do kosza.
            - Ostatnio się z nią nie spotkałem, a kiedy widziałem ją kilka dni temu była na spacerze z Drewem – powiedział chłopak, a w jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk.
            - O, widzę ten wzrok – zaśmiał się Hugo, a po chwili spoważniał, kiedy Blake nie zaprzeczył. – Co ty knujesz?
            - Uznajmy, że… Pozmieniam różne rzeczy na lepsze – Blake uśmiechnął się podstępnie i przeczesał dłonią mokre włosy. – Nie zniosę myśli, że Cassie mogłaby się związać z Drewem. On po prostu nie jest chłopakiem dla niej…
            - A ty jesteś? – spytał Hugo bez cienia złośliwości.
            - A co, sugerujesz coś? – warknął Blake, wstając z ławki.
            - Nie! – Hugo westchnął ciężko, stając obok chłopaka. – Chodzi mi o to, że takie gierki nie dadzą ci efektu. Wiesz jaka jest Assie. Jeśli się dowie o tym, co planujesz, nie będzie chciała mieć z tobą do czynienia.
            Blake poczuł zbierającą się w jego wnętrzu złość. Hugo nie rozumiał. Z resztą sam pouczał go, nie będąc wcale lepszym.
            - A ty? – warknął Blake. – To ty grasz w jakieś bezsensowne gierki z Sam! Dobrze wiesz, że coś do niej poczułeś. A jeśli nie widzisz spojrzeń jakimi cię obrzuca jesteś albo ślepy, albo ułomny. A może i to i to – warknął. – Nie pouczaj mnie, bo sam nie zachowujesz się lepiej!
            - Wiesz co, nieważne! – krzyknął Hugo, zaciskając dłonie w pięści, aby pohamować swoją złość. Nie miał ochoty na bójki. Szczególnie z nim. – Po prostu chciałem ci to uświadomić. Sam dobrze wiesz, że jeśli Cassie dowie się o tym, że planujesz coś na Drewa, nie wybaczy ci tego.
            Chłopak pokręcił głową i nie czekając na reakcję Blake`a, chwycił bluzę lezącą na ławce i narzucił ja na ramiona. Nie oglądając się za siebie, ruszył w stronę miejsca, gdzie zaparkował motor.
            Nie widział sensu rozmowy z Blakiem, skoro ten wie lepiej.   
             
           

Szczerze mówiąc, to jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału. Skupia się on głównie na moim ulubionym wątku tego opowiadania, czyli Sam i Hugo. <3
Nie rozpiszę się dzisiaj zbyt mocno, gdyż muszę już iść spać. Także mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Mówiąc szczerze, to napisałam go w jeden wieczór. I jest dość krótki, jednak kolejny będzie dłuższy, tak myślę. 
Dziękuję, że ze mną jesteście! <3

11 komentarzy:

  1. Krótki ale za to jaki super.Jestem zadowolona ze dodalas rozdzial jeszcze przes swietami ;D
    Czekam na nastepny i na rozwiniecie klótni xD

    OdpowiedzUsuń
  2. jejkuuu no cudenko jak zawszeee ! juz nie wiem jakich epitetów mam używać, żeby opisać te rozdziały! ta bliskość między Hugo a Sam jest tak tajemnicza i tak emocjonalna, że chcę się czytać więcej! Hugo strasznie się zminił, poucza Blake i na dodatek ma rację ! Sami go zmieniła na lepsze<3 kurdee mam nadzieję, że Blake nie zrobi nic Andrew ani nic z tych rzeczy bo się chyba poplacze;o dawaj nexta kochana, buziaki!:* /

    wishmeyourself.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam Cię, że w jeden wieczór potrafisz napisać tak wspaniały rozdział. Och, jak ja chciałabym mieć taki talent :)
    Baardzo mi się spodobał. Historia Hugona mnie lekko zmartwiła. Bo nie ma nic gorszego niż taki ojciec.
    Świetnie opisalaś zajście pomiędzy nim a Sam. Nie będę sue tutaj zbyt rozpisywać, bo sama wiesz, że wyszło Ci to świetnie.
    Nie wiem co planuje Blake, ale nie podoba mi się to. Rozumiem, że może być zazdrosny o Cassie, ale powinien zrobić coś innego, aniżeli robić syf Drewowi.. Powinien mieć świadomość tego, że dziewczyna może go po tym znienawidzić.
    No nic, pozostaje mi tylko czekać na kolejny rozdział, pozdrawiam : )

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, podoba mi się!
    Mam nadzieję, że Sam i Hugo będą parą!
    Czekan na dalszy ciąg.
    Pozdrawiam, weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. *-* CZY JA TO WŁAŚNIE PRZECZYTAŁAM?! HUGO I SAM SIĘ POCAŁOWALI??!! NO NARESZCIE <3
    I bardzo spodobała mi się ta "opowieść" Hugo. Mi samej smutno się zrobiło, bo tak to genialnie opisałaś.
    Naprawdę masz wielki talent i bardzo dobrze go wykorzystujesz i oby tak dalej. Jestem bardzo ciekawa tak poza tym jaka akcja będzie pomiędzy Blakem a Drew, i czy w ogóle dojdzie do czegoś a jak tak to jak na to zareaguje Cassie. I rozdział wcale nie jest taki krótki.
    Czekam na kolejne rozdziały i życzę dużo weny!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Scena pocałunku < 33 Czekam na kolejne. Z rozdziału na rozdział to opowiadanie wychodzi Ci coraz lepiej. Uwielbiam to czytać.
    Mam nadzieję, że Hugon nie zrani Sam. Oby się nie okazało, że tak naprawdę nic do niej nie poczuł i to tylko złudzenie. Chociaż nie wydaje mi się... Jestem ciekawa, jak to między nimi będzie. Podziwiam Sam za odwagę i za zrobienie tego pierwszego kroku :) Musi ich łączyć naprawdę silna więź, skoro Hug się przed nią otworzył i opowiedział jej o swojej sytuacji rodzinnej. Ciężką ma, to przykre. Mam nadzieję, że chociaż jego matka w końcu zmądrzeje. Z nią chyba nie ma aż tak złych stosunków, jak z ojcem, prawda? Może gdyby się wyprowadzili od tego faceta, to Hugon czułby się szczęśliwszy. Co takiego planuje Blake? Oj... nie dobrze, nie dobrze. Niech tylko spróbuje tknąć Andrewa, psychicznie, fizycznie, jakkolwiek, to mu nogi z... odwłoka powyrywam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj mi też się ten rozdział podoba! Uwielbiam Sam i Hugo, więc ten rozdział bez żadnych zaprzeczeń mi się podobał. Tworzą ładną parę i bardzo chciałabym, by coś wreszcie więcej zaczęło się dziać. Szkoda, że Hugo tak łamał serca dziewczyn, dlatego boję się, że zrani i Sam. jednak w głębi duszy wierzę, że się zmieni właśnie dla niej.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Drew to mój kochanek, tak więc nie próbuj go nawet dotknąć, Blake. HAHAHAH. Nie tylko z Cassie będziesz miał do czynienia, ale również ze mną, a wiedz, że to równoznaczne z pozbawieniem wszystkich koniczyn i narządu płciowego, o.
    Nie spodziewałam się, że Hugo chowa się za maską takiego aroganta i niegrzecznego chłopca właśnie z powodu rodziny, chociaż z drugiej strony widać ewidentne eksponowanie cech męskich, gdyż wzorzec zastany w domu zmusza go do ogrywania roli głowy rodziny. Takie dwa samce alfa - Hugo i jego ojciec. Ale to takim moim skromnym zdaniem. Podoba mi się autentyczność z jaką opisujesz zachowania wszystkich nastolatków tutaj przedstawionych. Ich historie są w jakiś sposób połączone, a jednak różne, w wyniku czego otrzymujemy różne obrazy oraz względnie odmienne uczucia. c: Nawet chyba nie zdajesz sobie sprawy jak dobrze przychodzi Ci trafne obrazowanie każdego bohatera, haha. Ta "intymna" scena Sam i Hugona... Mrau, zrobiło się gorąco. I przez chwilę nawet podejrzewałam, że zabrniesz dalej, ale szybko przypomniałam sobie wcześniejszą wewnętrzną walkę Hugo - nie chciał jej przecież skrzywdzić, a już na pewno nie takim zachowaniem, chociaż teoretycznie sama się o to prosiła. :o
    Idziesz jak burza z tymi rozdziałami, seriously! Już zaczynam się martwić o drugi semestr, bo mogę znowu nie wyrabiać z tym wszystkim na raz. Będę czytać Twoje cudne opowiadania zamiast podciągać oceny z chemii. To przykre, nie sądzisz? A WSZYSTKO TWOJA PRZEKLĘTA WINA! :P
    Mam nadzieję, że sprawy jakoś się wyrównają, jeśli chodzi o Blake'a... Naprawdę nie podoba mi się to, że tak mówi o Andrew... Może to doprowadzić do niezłego rabanu. Aish, nie mogę się doczekać!
    Jak zwykle jestem urzeczona.
    HWAITING.

    Tacos rule,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *kończyn, goddamnit.
      Na swoje usprawiedliwienie powiem, że dopiero wstałam także pozdrawiam z poważnym nieogarem.

      Usuń
  9. szkoda, że tak króciutko :D bo spodobał mi siee ten rozdział. Sam i Hugo *_*
    ciekawe, ciekawe... teraz tylko mam nadzieje, że nic siee tam nie popsuje między nimi. chociaż... jakby tak siee stało byłoby ciekawiej ; d
    czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku. Jakie to fenomenalne. Naprawdę, piszesz tak lekko a zarazem ciekawie i interesująco, że nie można oderwać się od lektury. Podziwiam Cię za talent i czekam niecierpliwie na news.
    [one-way--ticket.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń