Hugo z delikatnym uśmiechem na ustach,
przyglądał się śpiącej obok Sam. Delikatne, pełne usta dziewczyny były lekko rozchylone,
jakby kusiły do złożenia na nich pocałunku. Blada skóra siedemnastolatki
oświetlona była światłem poranka, które przedostało się przez okna. Chłopak
ziewnął cicho.
Położył się na jednym boku, kładąc
głowę na prawej dłoni. Palcem wolnej
ręki dotknął delikatnie skóry dziewczyny. Przeciągnął po wcięciu w talii,
czując gładką skórę na brzuchu Samanthy. Po chwili w tym miejscu pojawiła się
gęsia skórka, a ciemnowłosa wybudziła się ze snu, patrząc na niego niebieskimi
oczami. Na jej twarzy zagościł uśmiech. Przekrzywiła głowę na bok i spytała go:
- Długo nie śpisz? – Przeczesała
dłonią ciemne włosy, podnosząc się do pozycji siedzącej. Oparła się plecami o
łóżko i obciągnęła podkoszulek, który podciągnął się do góry, ukazując jej
płaski brzuch.
- Kilka minut – odpowiedział i
nachylił się w jej stronę. Delikatnie musnął jej usta, a kiedy się odsunął,
jego uśmiech się poszerzył.
Samantha przechyliła głowę i
spojrzała mu prosto w oczy, jakby chciała znaleźć w nich odpowiedź. Westchnęła
ciężko i przymknęła na chwilę powieki. Wzięła kilka głębszych oddechów i
ponownie zerknęła na chłopaka, który przyglądał jej się ze spokojem wymalowanym
na twarzy. To zadziwiające jak bardzo zmieniał się on w jej obecności. Znikał
agresywny, arogancki i wybuchowy chłopak. Na jego miejsce wchodziła osoba,
która odczuwała troskę, przejmowała się czyimś losem i była delikatna.
- Hugo… - zaczęła niepewnym głosem
Sam. – Kim my tak w ogóle dla siebie jesteśmy? Jesteśmy razem? Jako para? Czy…
To po prostu nic nie znacząca zabawa? – spytała cicho i spuściła wzrok, czując
na sobie intensywne spojrzenie Hugona.
Nie mogła wytrzymać ciągłej
niepewności. Spotykali się już od kilku tygodni. Wychodzili razem, chodzili do
kina, nieraz zdarzało się, że Sam zostawała u niego na noc. To wszystko
spowodowało, że w jej głowie pojawiło się wiele pytań i jeden, wielki mętlik.
Nie wiedziała czy dla Hugona pocałunki i kilka wspólnie spędzonych nocy coś
znaczą. Chciała wiedzieć, czy myśli to samo co ona.
To co zaczynała do niego czuć,
wydawało jej się przerażające. Cholernie przerażające. Po latach samotności i
obojętności na uczucia innych, teraz nagle sama zaczęła czuć cos do drugiej
osoby. Bała się, że nim zauważy, zostanie zraniona i porzucona. A tego by nie
zniosła. Ponownej samotności i poczucia odrzucenia. Wystarczyło, że jej matka za
każdym razem to robiła.
Hugo zaczął intensywnie myśleć nad
pytaniem dziewczyny. Przecież zawsze tak było, że kiedy spotykał dziewczynę,
najczęściej sypiał z nią, porzucając na drugi dzień. Dlaczego nie mógł zrobić
tego z Sam? Zrozumiał już kilka dni temu, że stała się ona jego uzależnieniem.
Nie potrafił nie mieć jej dla siebie. Nienawidził siebie za to uczucie. Miał
wrażenie, że traktuje ją jak rzecz. Jak zabawkę. A nie chciał tego. Jednak nie
potrafił zrobić nic, aby to zmienić.
Pragnął jej, a jednocześnie bał
zranić. Bał się zranić dziewczynę oraz samego siebie. Myśl zaufaniu komuś i
poczucia czegoś więcej, sprawiała, że miał ochotę skończyć to wszystko. Byłoby
dużo łatwiej, gdyby nie rozpoczął tej głupiej gry. Bo tak to wyglądało z jego
punktu widzenia. Przecież z początku chciał ją tylko zdobyć. Chciał, aby była
jego prywatną wygraną. Jego kolejnym do kolekcji trofeum. Teraz, kiedy osiągnął
cel, nie wiedział czego chce dalej.
Pragnął Sam, ale nie w ten sposób
jak przypadkowe dziewczyny. To było coś innego. Coś obcego. Chciał mieć ją obok
siebie w trudnych chwilach, chciał mieć w niej oparcie. Najlepszą przyjaciółkę
i kochankę. To była głupia i niedorzeczna myśl, a on to wiedział. Jednocześnie
nie chciał się zaangażować. Przecież nie należał do osób, które tkwiły w
stałych związkach. Teraz może myśleć, że coś do niej czuje. Ale kto wie, jak to
będzie za kilka dni? Tygodni? Miesięcy?
Jeśli mu się odwidzi, rzuci ją bez skrupułów. Taki po prostu był. Obawiał się,
że jeśli ich związek zrobi się poważniejszy, on spanikuje i odejdzie. Chociażby
złamało mu to serce, odejdzie. Nie ufał sam sobie.
- To nic nie znaczy. Nie jesteśmy
parą, Sam – powiedział sztywno, odwracając wzrok, chcąc ukryć ból, który
pojawił się w jego oczach. Zacisnął dłonie w pięści.
Samantha przełknęła ślinę i poczuła
się rozczarowana jego odpowiedzią. Myślała, że coś dla niego znaczy. Myślała,
że zachowa się inaczej. Myliła się, znowu. Zagryzła wargi i przymknęła oczy.
Nie chciała dać po sobie znać, jak duże rozczarowanie przeżyła po usłyszeniu
tych słów. Chciała ukryć swój ból.
- Czyli… Można rzec, że jesteśmy
przyjaciółmi z przywilejami? – zażartowała po chwili ciszy między nimi. Hugo
siedział przez chwilę nieruchomo, po czym spojrzał na nią i uśmiechnął z przymusem.
- Dokładnie – powiedział i poczuł
się tak, jakby na jego serce spadł dwutonowy głaz.
~~~
- Turkusowa, czy fioletowa? –
spytała Cassie odwracając się przodem do Samanthy, która kończyła robić
makijaż. Zerknęła na przyjaciółkę trzymającą dwie sukienki w ręku. Przekrzywiła
głowę na bok i zastanowiła się.
- Turkusowa – postanowiła i
powróciła do wykonywania wcześniejszej czynności. Skończyła tuszować rzęsy i
czekając aż Cassie wyjdzie z łazienki, przyjrzała się swojemu odbiciu w
lustrze.
Zobaczyła dziewczynę o ciemnych
włosach, które teraz spływały jej loczkami na plecy. Usta pomalowane szminką
wykrzywione były w grymasie skrywanego przed siedzącą w łazience dziewczyną
smutku. Przygaszone, niebieskie oczy patrzyły mętnym spojrzeniem bez wyrazu.
Wyglądała pięknie. Specjalnie dla niego.
Każde kolejne wspomnienie Hugona
sprawiało, że ściskało ją w dołku. Od feralnego poranka, coś między nimi się
zmieniło. Brakowało dawnej swobodności i lekkości w rozmowach. Kiedy ich wzrok
się spotykał, odwracali oczy w innych kierunkach. Kiedy dłonie przypadkowo się
spotykały, odsuwali je jak oparzeni. Te pojedyncze gesty bolały. Ta ściana,
którą postawili, zdawała się być coraz grubsza. Nie do przebycia.
Przebywając razem z Hugonem,
wspólnie robili to samo co wcześniej. Całowali się, trzymali za ręce i
przytulali. Zdarzyło się kilka razy, że uprawiali seks. Nie zmieniało to jednak
faktu, że to było na warunkach ich układu. Byli po prostu przyjaciółmi z
przywilejami. Sypiali ze sobą, jednak nie byli na wyłączność. Mogli spotykać
się z drugą osobą.
Głupie,
czyż nie? – spytała się w myślach Sam. Sądziła jednak, że woli być z nim na
takich warunkach, niż w ogóle. Nie byłaby w stanie kompletnie wyrzucić go ze
swojego życia.
Dziś wypadał Sylwester. Dochodziła
godzina dwudziesta pierwsza, co oznaczało, że od spotkania z Hugonem dzieliło
ją niecała godzina. Jej dłonie mimowolnie zaczęły drżeć, w chwili gdy sobie to
uświadomiła.
- Gotowa? – spytała Cassie, stając
przed lustrem. Jej szczupłe ciało opinała turkusowa sukienka, sięgająca przed
kolano. Z szerokim uśmiechem na twarzy zakręciła się wkoło, a materiał
zawirował. Przyjrzała się sobie i stwierdziła, że wygląda ładnie. Cienie przed
oczami zostały zasłonięte przez warstwę podkładu. Rzęsy wydłużyły się poprzez
wytuszowanie ich, a oczy wydały się większe z powodu delikatnego makijażu.
- Jasne – powiedziała Samantha
wstając. Wygładziła dół swojej ciemnoczerwonej sukienki i przykleiła uśmiech na
twarz. – Assie, a tak w ogóle to gdzie odbywa się ta impreza? – spytała Samantha,
wkładając płaszcz i chowając telefon do małej torebeczki.
- Z tego co mówił Blake, Hugo
załatwił nam wejście na vipowską imprezę.
- Zobaczymy co wymyślił – mruknęła
Sam i po chwili dziewczyny wspólnie wyszły z domu.
~~~
Taksówka zatrzymała się przed
jednopiętrowym, oszklonym budynkiem. Dziewczyny zaklęły cicho na jego widok, a
Sam dodatkowo gwizdnęła pod nosem.
- Jesteś pewna, że to tutaj? – Dziewczyna
spytała Cassie, która pokiwała głową. Wysiadły z samochodu i podeszły do
wejścia. Napis nad drzwiami głosił Swiss. Oznaczało to, że trafiły dobrze.
Postawny mężczyzna pilnujący wejścia rzucił na nie okiem i odezwał się głębokim
głosem:
- Imię i nazwisko?
- Cassie Allen i Samantha Jones –
odpowiedziała rudowłosa, a mężczyzna zerknął na listę, którą trzymał w dłoni.
Po chwili kiwnął głową i otworzył im drzwi.
Do ich uszu doleciały dźwięki
żywiołowej i skocznej muzyki. Zauważyły, że po prawej stronie znajdowała się
szatnia. Oddały kurtki na przechowanie, a młoda kobieta powiesiła je na
wieszakach. Dziewczyny spojrzały po sobie zdziwione i wzruszywszy ramionami,
ruszyły przed siebie.
Cassie była zdziwiona przepychem
panującym tutaj. Nie wiedziała, że Hugo wybrał takie miejsce. Mówił, że to
impreza, na którą dostanie się, wymaga wielu znajomości, jednak Cassie sądziła,
że to będzie coś mniejszego.
Kiedy dotarły na miejsce, zauważyły,
że w dużej sali znajduje się nie więcej niż pięćdziesiąt osób. To niewiele jak
na standardy Londynu. Jak się Samantha dowiedziała, alkohol był darmowy, także
zapowiadał się świetny wieczór.
- Jak odnajdziemy w tym tłumie
chłopaków? – spytała ciemnowłosa, przekrzykując muzykę.
- Powiedzieli, że będą o dwudziestej
drugiej i mamy na nich czekać przy barze – odpowiedziała dziewczyna, siadając
na wysokim stołku. Samantha dosiadła się obok i zamówiły sobie po drinku. Nie
poproszono je o dowód tożsamości, więc z szerokimi uśmiechami na twarzach,
stuknęły się szklankami.
Samantha szybkimi łykami wypiła
drinka i odstawiła puste naczynie na blat baru. Czując na sobie spojrzenie
Cassie, westchnęła i spytała:
- No co? Chciało mi się pić! –
Wzruszyła ramionami, a siedząca obok dziewczyna roześmiała się wesoło, także
opróżniając swoją szklankę.
Przez najbliższe pół godziny
siedziały przy barze, na zmianę pijąc i rozmawiając między sobą. Zdarzyło się,
że podeszli do nich dwaj faceci i zaczęli z nimi flirtować. Samantha nie
odrzucała ich zalotów, jednak każdy pojedynczy gest z ich strony, poddawany był
dokładnej obserwacji. Odruchowo porównywała ich do Hugona. Jej własne
zachowanie ją irytowało.
Po niespełna kilku minutach,
dziewczyny zauważyły zbliżającego się Hugona i Blake`a. Ku ich zaskoczeniu,
obok nich szedł Drew. Spojrzały po sobie i czekały, aż zajmą miejsca obok nich.
Hugo usiadł obok Samanthy, zanim
jednak to zrobił, pocałował ją w usta. Zamówił sobie drinka i spojrzał nas
dziewczynę intensywnym wzrokiem. Samantha wewnętrznie zadrżała pod
intensywnością jego spojrzenia. Chłopak taksował ją od góry do dołu. Poczuła
jak jej policzki się rumienią.
- Pięknie wyglądasz – powiedział w
końcu chłopak, sprawiając, że rumieńce na twarzy ciemnowłosej stały się
intensywniejsze.
- Dzięki – odpowiedziała cicho i spuściła
wzrok na szklankę stojącą przed nią.
Cassie wodziła wzrokiem za Blakiem,
który zajął miejsce obok. Spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem, a on po
prostu się uśmiechnął. Najpiękniejszym uśmiechem na świecie, który przeznaczony
był tylko dla niej. Czuła to. Nachylił swoją twarz do jej twarzy, a dziewczyna
z zaskoczeniem obserwowała zbliżające się usta chłopaka. Ten nachylił się
bliżej, jednak zamiast ją pocałować, szepnął do ucha:
- Wyglądasz zabójczo. – Zawstydzona
Cassie pokręciła z rozbawieniem głową i puknęła go w ramię, sprawiając, że
chłopak opadł z powrotem na stołek.
Rudowłosa skupiła swoją uwagę na
Andrew, który siedział obok Blake`a i powoli popijał swojego drinka. Wiedział,
że jego obecność na dzisiejszej obecności wszystkich zaskoczy. Przecież nigdy
nie chodził na dyskoteki i nie spijał się w trupa. Dlatego też propozycja Blake`a
była tak kusząca. Perspektywa pójścia na porządną imprezę i poczucia się jak
prawdziwy, wolny nastolatek, przekonała go momentalnie. Zapragnął wolności.
Miał dość ciągłej odpowiedzialności i obowiązków.
Kiedy Blake poprosił Cassie do
tańca, momentalnie zniknęli gdzieś w tłumie bawiących się ludzi. Drew po
wypiciu kilku drinków, poprosił jakąś przypadkową, ładną dziewczynę do tańca i
także zniknął.
Hugo zauważył, że z całej piątki
zostali tylko oni. Dopiwszy swojego drinka, wstał i wyciągnął dłoń w stronę
Samanthy. Spojrzał na nią kokieteryjnym, zadziornym wzrokiem.
- Zatańczysz? – spytał.
Dziewczyna bez słowa wstała z
miejsca i chwyciwszy Hugona za rękę, wspólnie webrnęli w sam środek tłumu.
Procenty buzujące we krwi Samanthy, sprawiły, że w głowie jej huczało, a
jasność myślenia zniknęła. Stała się bardziej pewna siebie i bez skrupułów
zakołysała zmysłowo biodrami. Po chwili poczuła na nich dłonie chłopaka. Spojrzała
na niego, przygryzając dolną wargę
Hugo, czując łaskoczący i słodki
oddech Sam na szyi, przymknął oczy rozkoszując się tą chwilą. Jej śmiałe
zachowanie doprowadzało go do szaleństwa. Przebiegł dłonią po linii jej
kręgosłupa, wzbudzając w niej krótki dreszcz. Odgarnął włosy z szyi dziewczyny
i zaczął składać na niej pocałunki. Poczuł, że nogi Samanthy nieznacznie się
uginają, a z rozchylonych ust wydostaje się cichy jęk. Kiedy dotarł do jej
ucha, niespodziewanie oderwał się i pocałował ją w usta. Jego pocałunek był
zachłanny, spragniony i namiętny. Całował ją tak, jakby miał tego nie robić już
nigdy więcej.
Pocałunek zakończył się tak nagle,
jak się rozpoczął .Odsunął nieznacznie swoją twarz od niej i położył jedną dłoń
na jej policzku. Spojrzał prosto w oczy dziewczyny i uśmiechnął delikatnie. W
tym uśmiechu było coś smutnego. Jakby nieme przeprosiny.
Pozostawiając ten krótki moment bez
odpowiedzi, przetańczyli kilka kolejnych piosenek, aż w końcu zmęczeni, usiedli
ponownie przy barze. Ich przyjaciół wciąż nie było widać. Zamówili sobie
kolejne drinki i kiedy je dostali, stuknęli się szklankami, z uśmiechami
wymalowanymi na twarzach. To była ich
noc. Noc, aby cieszyć się swoim towarzystwem.
Samantha śmiała się akurat ze słów
wypowiedzianych przez Hugona i wzięła łyk mocnego drinka. Skrzywiła się
nieznacznie i poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się po jej ciele. Ponownie
spojrzała na Hugona z szerokim uśmiechem, jednak zamarł jej on na twarzy,
widząc jak piękna, wysoka blondynka o krótkich włosach podchodzi do Hugona i
mówi:
- Hugo, wszędzie cię szukałam! –
zaszczebiotała, a następnie pocałowała go w usta. Hugo odsunął się z szerokim
uśmiechem.
- Bella! Wybacz, zagadałem się z
koleżanką – odpowiedział i uśmiechnął się ujmująco. Chwycił ją za rękę, a
następnie zwrócił się do Sam: - Wybacz, ale…
Chłopak nie zdążył dokończyć, gdyż Samantha
właśnie wstawała z miejsca i rzuciwszy mu pełne smutku i rozczarowania
spojrzenie, ruszyła w przeciwną stronę. Czując ogromny ból w sercu, zaczęła
przeciskać się przez tłum ludzi. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła.
Jej serce roztrzaskało się na
tysiące kawałeczków, w momencie, kiedy zobaczyła Hugona całującego się z tą
dziewczyną. Poczuła dławiący szloch w gardle i rosnąca gulę. Nie mogła
powstrzymać bólu, który pojawił się w jej wnętrzu. Załkała cicho i zaszyła się
w jakimś odległym kącie klubu. Podciągnęła nogi do piersi i objęła je
ramionami.
Czuła się tak, jakby Hugo dźgnął ją
nożem prosto w serce. Nie raz. Kilka razy, napawając się jej bólem i
cierpieniem. Nie mogła uwierzyć w to, o zrobił. Nie chciała w to wierzyć. Słowa
jakie o niej powiedział, sprawiły, że cała ta sytuacja zabolała ją jeszcze
bardziej. Była dla niego tylko koleżanką?
Czując ogarniającą ją bezsilność,
pozwoliła, aby kolejny potok łez spłynął po jej policzkach. Kolejna oznaka
tego, jak bardzo jest słaba.
To
jednak nie była ich noc.
~~~
Chcąc odpocząć, Cassie usiadła przy
barze i zamówiła kolejnego drinka. Blake poprosił do tańca inną dziewczynę, a
rudowłosa przyglądała mu się z delikatnym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Nie
mogła zaprzeczyć, że uwielbiała spędzać z nim czas. Nie ważne w jaki sposób.
Wzrokiem odszukała Drewa, który
dzisiaj unikał ich towarzystwa. Był zajęty sobą. A właściwie dziewczynami, z
którymi się zabawiał. Obecnie tańczył na parkiecie, ze śliczną, ciemnowłosą
dziewczyną o porcelanowej cerze. Zbliżył swoją twarz do niej i zachłannie wpił się
w jej wargi. Nie zachowywał się jak on. Nie był sobą.
Wszyscy wiedzieli, że Drew jest
odpowiedzialnym chłopakiem. Osobą, która z pewnością nie całuje się z
pierwszymi lepszymi dziewczynami. A jego obecna partnerka była chyba szóstą
tego wieczora. Z pozoru wydawał się szczęśliwy i wolny. Wlewał w siebie alkohol
i tańczył do upadłego, ale Cassie miała wrażenie, że w jego zachowaniu jest
nieme wołanie o pomoc. Spędziła z nim tyle czasu, że zdążyła w jakimś stopniu
go rozpracować.
Rudowłosa powachlowała się dłonią,
czując ciepłe krople potu na swoim ciele. Przeczesała dłonią włosy, chcąc je
ułożyć. Za niecałą godzinę miała wybić północ i Nowy Rok. Cassie miała
nadzieję, że będzie on dla niej lepszy niż obecny. Że będzie silniejsza, mając
przy sobie przyjaciół. Bo przecież już teraz jest lepiej. Nie bierze tak dużo
pigułek jak kiedyś, nie pogrąża się w smutku i nie wyrządza sobie krzywdy. Jest
dobrze, ale to poczucie zdawało się być chwiejącą się wieżą. Niebawem może
nastąpić upadek. I wszystko wróci do poprzedniej postaci.
Dziewczyna, chcąc odpędzić od siebie
te myśli zamówiła kolejnego drinka, wciąż nie czując żadnych oznak upojenia
alkoholowego. Cholera, jest sylwester, a ona wróci do domu trzeźwa. Tak być nie
może.
Odpłynęła gdzieś myślami i drgnęła
zaskoczona, czując czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła się gwałtownym
ruchem i napotkała zielone oczy Drewa, który lekko chwiejąc się na nogach,
usiadł obok niej, z leniwym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Jak się bawisz? – bąknął, kiwając
palcem na barmana, aby nalał mu kolejnego drinka.
- Nie sądzisz, że wystarczająco już
wypiłeś? – spytała Cassie, ignorując jego pytanie
- Impreza dopiero się rozkręca –
odmruknął i szybkimi łykami wypił zawartość szklanki. Nawet się nie skrzywił i
tylko spojrzał na Cassie. Przejechał wzrokiem po jej ciele i spojrzawszy na nią
ponownie, uśmiechnął się dziwnie, a w jego oczach pojawiły się ogniki.
- Wyglądasz cholernie seksownie w tej
sukience – powiedział głębokim i zachrypniętym od alkoholu głosem. Przesunął
swoją dłoń, kładąc ją na kolanie dziewczyny. Cassie odsunęła się oparzona i
gwałtownym ruchem odepchnęła jego dłoń, patrząc na chłopaka z niedowierzaniem.
- Co się z tobą dzieje? – spytała cicho, jednak
jej głos był ostry. Zmarszczyła brwi i pokręciła głową. Wzrok Assie był pełen
rozczarowania i kpiny.
- Nic się ze mną nie dzieje, Cassie –
warknął, patrząc na nią ze złością. – Robię dokładnie to co wy! Żyję. Imprezuję,
zachowując się jak normalny nastolatek. Czy to takie trudne do zrozumienia? –
spytał, zaciskając usta w cienką linię.
Cassie prychnęła, zaskoczona złością, która
w niej buzowała.
- To nie jesteś ty, Drew! Nie jesteś taki
– odpowiedziała i z niezadowoleniem stwierdziła, że wyszedł jej z tego błagalny
jęk.
- Nie wiesz jaki jestem, Assie –
odpowiedział, nie patrząc na nią.
- Nie, Drew. Ale znam cię na tyle, że
wiem, że jesteś odpowiedzialnym chłopakiem, który nie żyje jak my. Jesteś
lepszy od nas.
- Nie rozumiesz. Mam dość ciągłej
odpowiedzialności. Moich obowiązków. Chciałbym zobaczyć jak to jest, żyć bez
tego. Zabawić się. Czy to jest zabronione?! – odpowiedział podnosząc głos.
- Staczasz się – odpowiedziała po prostu
rudowłosa, a chłopak spojrzał na nią bez wyrazu. – Staczasz się i poddajesz.
Wiem, że jesteś silny. Zrób to dla Nelly. Ona cię potrzebuje. Potrzebuje
starszego brata, a nie nieodpowiedzialnego chłopaka, pijącego na umór –
warknęła, patrząc mu prosto w oczy. Chłopak odwrócił się, czując jak słowa
dziewczyny dogłębnie go dotykają. Po chwili to uczucie zniknęło, na powrót
zostawiając odrętwienie i pustkę w duszy.
- Ale ja mam dość odpowiedzialności. Nie
rozumiesz tego?! Mam dość ciągłych problemów i zmartwień. Blake miał rację.
Wasze życie jest dużo prostsze – syknął i wypił kolejną szklankę alkoholu.
Przez chwilę słowa Drewa nie dotarły do
świadomości Cassie. Dopiero po kilku sekundach, odwróciła się do niego i
otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
- Co? Blake ci tak powiedział? – spytała
mrużąc brwi.
- Tak. I miał cholerną rację – mruknął i
wstał z miejsca. – Idę zapalić – powiedział i nie zwracając uwagi na wołania
Cassie, poszedł w stronę wyjścia.
Dziewczyna poczuła łzy złości
napływające do oczu. Nie mogła uwierzyć w to, co zrobił Blake. Jak mógł być
taki podły, aby chcieć zniszczyć życie Drewowi? Co nim kierowało? Rudowłosa
jęknęła cicho i położyła głowę na dłoniach, czując nagłą bezsilność. Nie
chciała stracić Drewa. Stali się dobrymi przyjaciółmi i w pewien sposób
przywiązała się do niego. Nie mogła pozwolić na to, aby się stoczył. Nie mogła
pozwolić na to, aby wir takiego życia go wciągnął .On był komuś potrzebny.
Nelly go potrzebowała.
Kiedy szalejące we wnętrzu
dziewczyny emocje trochę się uspokoiły, odwróciła głowę w stronę tańczącego
tłumu. Chcąc wypatrzeć Blake`a, zmrużyła oczy i dopiero po kilku minutach od
odnalazła. Tańczył z dwoma dziewczynami, wybuchając co chwila śmiechem.
Na powrót zdenerwowana Cassie,
ruszyła w jego stronę, próbując stłumić w sobie złość. Kiedy stanęła tuż przed
nim, chłopak od razu odsunął się od tańczących dziewczyn i pożegnał je ruchem
głowy.
- Co ty sobie myślałeś – warknęła rudowłosa,
a Blake spojrzał na nią spod uniesionych brwi.
- O czym ty mówisz?
- Blake, nie udawaj idioty! Co żeś
powiedział Drewowi, że zachowuje się jak zupełnie inny człowiek? – Chłopak zauważył
ogniki złości w jej oczach. Przeklął w myślach, czując jak jego plan wisi na
włosku.
- Prawdę. Powiedziałem mu prawdę,
Cassie – odpowiedział po prostu. W myślach gorączkowo zastanawiał się, jak
wybrnąć z tej sytuacji bez szwanku.
- Nie wierzę, że mogłeś to zrobić.
Co tobą kierowało?! Do cholery czy ty chcesz mu zniszczyć życie?! Jesteś
naprawdę takim idiotą?! – krzyczała dziewczyna, czując łzy gniewu napływające
do oczu. – Powiedz mi tylko, dlaczego? Po co chcesz zrujnować mu życie i
zepchnąć na samo dno? – spytała po chwili, już spokojniejszym głosem.
- Bo nie jest ciebie wart. – W
głosie Blake`a pojawiła się nagła stanowczość i złość. Spojrzał prosto w oczy
dziewczyny, w których dostrzegł zaskoczenie. Chwilę potem w miejsce tego pojawiła
się odraza. I wstręt. Względem niego.
Usłyszała jak ludzie wykrzykują
odliczanie. Zostało dziesięć sekund do Nowego roku.
- Nie wiem co ci chodzi po głowie. –
Sześć sekund. Po chwili milczenia zbliżyła się do niego i powiedziała z bólem w
głosie. Dwie sekundy. – Naprawdę zaczynałam cię lubić. Ale teraz wiedz, że cię
nienawidzę – warknęła i zrobiła krok w tył.
Ludzie zebrani w koło krzyknęli:
- Szczęśliwego Nowego roku! –
Zaczęły się gwizdy, fajerwerki na dworze poszły w górę, szampany zostały
otwarte. Ludzie świętowali. Jednak nie wszyscy.
Kiedy Cassie odeszła od Blake`a,
zdała sobie sprawę, że jej reakcja była może zbyt gwałtowna. Nie zmieniało to
jednak postaci rzeczy. Była na niego wściekała za to, co zrobił. Jak mógł
chcieć zniszczyć chłopakowi życie? Tego nie mogła zrozumieć.
Blake patrzył na Cassie z szeroko
otwartymi oczami i jęknął w myślach. Nie tak to miało wyglądać! Teraz ona go
nienawidzi! Przez taką głupotę.
Cóż
za świetny początek roku – pomyśleli jednocześnie.
~~~
Hugo zauważył stojącą pod ścianą
Samanthę i z pewnej odległości zlustrował ją spojrzeniem. Lekko zaczerwieniona
twarz i szkliste oczy mówiły, że dziewczyna płakała. Serce Hugona ścisnęła się
w dołku. Płakała przez niego.
Zbierając się na odwagę, zrobił
kilka kroków w jej stronę. Dziewczyna z daleka poczuła zapach charakterystycznych
i ładnych perfum. Odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na chłopaka
wyprutym z emocji wzrokiem. Hugo bez słowa stanął obok niej i odezwał się
dopiero po chwili:
- O co ci chodziło? – Z całych sił
próbował, aby jego głos zabrzmiał nonszalancko i na luzie. – Dlaczego tak
zareagowałaś?
- Dlaczego to zrobiłeś? –
odpowiedziała pytaniem na pytanie. W tym momencie wszystko było jej obojętne.
Nie obchodziło ją to, że Hugo zobaczy jej łzy i smutek. Miała dość oszukiwania i skrywania swoich
uczuć. Ta głupia gierka ją męczyła. Wykańczała, kawałek po kawałku.
- Chodzi ci o Bellę? Przyszedłem z
nią tutaj. Przecież rozmawialiśmy o tym – powiedział Hugo.
- Ja… Ja po prostu myślałam, że… -
zaczęła Samantha, jednak po chwili zamilkła, nie wiedząc co powiedzieć. Zerknęła
na niego i napotkała wzrok Hugona. Nie odwróciła spojrzenia, tylko dzielnie
wpatrywała się w hipnotyzujące tęczówki chłopaka. Zauważyła w nich cień smutku.
– Myślałam po prostu, że tego nie zrobisz. Myślałam, że jestem dla ciebie kimś
więcej – szepnęła cicho i czując piekące łzy zbierające się w oczach, spuściła
wzrok.
W tym momencie usłyszeli, jak odliczanie
zbliża się ku końcowi, a tłum imprezowiczów wykrzykuje:
- Szczęśliwego Nowego Roku! –
Usłyszeli dźwięki wypuszczanych fajerwerków na zewnątrz, szampan został
otwarty, a życzenia złożone. Rozpoczynał się nowy rok.
Hugo otworzył usta ze zdziwienia i
zignorował serce, które zabiło niewyobrażalnie szybko, krzycząc do niego, aby
wyjawił jej prawdę. Wyznanie Sam nie zmieniało niczego. Przeciwnie, tylko
wszystko utrudniło. Nie mógł z nią być bez zranienia jej. Nie mógł z nią nie
być bez zranienia jej. To wszystko było tak popieprzone, że wolał nie mieć
żadnych uczuć. Pustą, czarną dziurę zamiast serca.
- Przykro mi – odpowiedział po
dłuższej chwili ciszy, nie patrząc na dziewczynę. Westchnął i rzuciwszy jej
ostatnie spojrzenie, ruszył w stronę wyjścia.
~~~
Samantha otarła łzy spływające jej
po policzkach i dopiła swojego drinka. Miała wrażenie, że za chwilę zwymiotuje.
I to nie przez alkohol, gdyż wcale nie wypiła tak dużo. Serce ściskało ją w
każdej sekundzie, a w uszach wciąż dzwoniły słowa Hugona. Przeczuwała, że tak
będzie. Kruchy stan szczęścia legnął w gruzach, zostawiając rozsypane na
kawałki serce dziewczyny.
Miała dość tej nocy. Nocy, która
miała być najlepsza w jej życiu. Znowu chciała poczuć się wolna i szczęśliwa.
Bo miała z kim dzielić się szczęściem. Przetarła dłonią twarz i odsunęła od
siebie szklankę. Usłyszała jak ktoś siada obok. Zerknęła w prawo i zauważyła
Blake`a, który ze smutkiem w oczach tępo patrzył przed siebie.
- Co się stało? – spytała dziewczyna
przełykając ślinę. Wciąż czuła gorzkość w gardle i dławiącą gulę.
Blake wzruszył ramionami i spojrzał
na Sam. Pomyślał, że nic go już utaj nie trzyma. Wszystko się spierdoliło.
Przyjrzał się Sam, która jemu zaćmionemu umysłowi wydała się niezwykle atrakcyjna
i seksowna. Wstał z miejsca i spojrzał na nią uśmiechając się łobuzersko:
- Chcesz stad wyjść?
- Jeszcze się pytasz – jęknęła.
Naprawdę przepraszam was za taki beznadziejny rozdział. Zapowiadał się dobrze, ale później jakoś.. Ech, nie wiem. Nie podoba mi się. Jeśli wy uważacie inaczej to bardzo się cieszę. :)
Mam nadzieję, że chociaż długość wam to wynagrodzi, bo rozdział jest naprawdę długi! ;)
Ciesze się, że udało mi się go napisać przed sylwestrem, gdyż mogę wam złożyć życzenia! <3 Życzę Wam samych sukcesów w nadchodzącym roku, aby był lepszy niż obecny, aby wasze marzenia się spełniły i abyście zawsze pozostały sobą. <3
Ja, dziękuję Wam, moim kochanym czytelnikom za to, że trwacie ze mną i czytacie kolejne rozdziały. To wiele dla mnie znaczy, naprawdę. Mam nadzieję, że nie opuszczę was przez ten rok, bo tego bym nie chciała!<3
JEZU CHRYSTE BEZNADZIEJNY ROZDZIAŁ?! To chyba najlepszy rozdział na tym blogu. Czytałam go z zapartym tchem nie chcąc żeby się skończył, naprawę- a w szczególności jeśli chodzi o wątki Sam&Hugo ;)
OdpowiedzUsuńRozwaliło mnie to co on zrobił, ale co się dziwić? Hugo po prostu boi się miłości i rani wszystkich naokoło bo boi się że jak się z kimś zwiąże to ten ktoś zrani jego. Ale cóż- z Sam jest inaczej prawda? :>
I wiesz co powiem(napiszę)? Że podoba mi się zmiana jaka tu nastąpiła. Niby była już ostatnio taka sielanka, a tu proszę- Hugo stchórzył, Blake jednym słowem spie.przył, Drew zaczął się staczać- i w sumie tylko dziewczyny zachowały tutaj trzeźwy umysł i jak na razie nie zrobiły nic głupiego, chociaż o obie można się martwić bo zostały cholernie zranione.
Jak dla mnie ten rozdział jest genialny, naprawdę <3 Umieściłaś tutaj tyle emocji... że tego się nie da opisać słowami. Ja nie wiem co mam napisać, bo... bo co? No właśnie nie wiem ;)
Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie ten rozdział, i dodam jeszcze że zorganizowałaś im niezłego sylwestra ;D
Podsumowując:
Mam nadzieję że wszyscy chłopcy niedługo się ogarną, tj. Hugo przeprosi Sam i powie że ją kocha, Blake przeprosi i Cassie i Drew oraz zrozumie że głupio zrobił, Drew się ogarnie dla Nelly (i pewnie dla Cassie też ;) ), no a dziewczyny nie zrobią nic głupiego.
Ściskam mocno i życzę dobrej zabawy w sylwestra ;*
tak. zdecydowanie i siee podoba. i powiem nawet, że jeśli Blake i Sam pójdą do łóżka to bede bardzo zadowolona.
OdpowiedzUsuńHugo jest dupkiem... to jego zachowanie na końcu. nie komentuje. należy mu siee kara. a przecież nie ma nic gorszego od "zdrady" ukochanej dziewczyny z przyjacielem. zdrady w cudzysłowiu bo przecież dzięki bezuczuciowemu zachowaniu tego idioty Sam nie była z nim w związku.
mimo wszystko ma nadzieję, że kiedyś tam razem będą ; )
a co do Blake wiedziałam, że coś wykombinuje w związku z tym Drew i Cassie.
czekam na kolejny! :D
Jestem zdecydowanie na tak! Rozdział jest genialny! Tylko szkoda, że to się spieprzyło. Sam powinna być z Hugo, a Blake z Cassie. Mam nadzieję, że Sam nie prześpi się z Blake'iem, bo to by była tragedia! Nie dopuść do tego! :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie okej, a ten debil Hugo w końcu się ogarnie.
Pozdrawiam, weny!
P.S. SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU! ♥
Piękny, długi rozdział. Naprawdę. I chociaż nie należał do tych ze szczesliwymi sytuacjami, trochę udało Ci się poprawić mi humor w ten noworoczny wieczór.
OdpowiedzUsuńPrześwieynie napisany, naprawdę jestem pełna podziwu dla Twojej osoby, taka młoda, a tak utalentowana! Chylę czoła.
Bardzo szkoda mi Sam. Zrobiła sobie dziewczyna nadzieję, nie dziwię się o tych wszystkich wydarzeniach, a tu pyk i bańka pęka. Nie do końca rozumiem zachowanie Hugona, ale myślę, że jeśli się lepiej przyjrze to go rozgryze. Chociaż w sumie po co mam myśleć, jak już wiem? Ech, ludzie często mają trudności z wyrażaniem swoich uczuć, często raniąc przy tym drugą osobę. W sumie jest mi szkoda ich obojga. Takie sytuację nie naleza do najmilszych.
To chyba wszystko, co chciałam poruszyć w tym komentarzu, czekam na następny :)
Beznadziejny? Nie żartuj. Wcale nie jest zły, wręcz przeciwnie, jest świetny, jak każdy Twój rozdział :) Podobały mi się opisy uczuć bohaterów i ich przemyślenia. Nie wybaczę Hugonowi, że tak się zachował. On jest mało inteligentny, no bo niby boi się, że zrani Sam, a w związku z tym zachowuje się jak dupek, raniąc ją tym samym. Na jedno wychodzi. Dlaczego nie zaryzykuje? Może wcale by jej nie zostawił. Mam nadzieję, że on się dobrze zastanowi nad tym, co zrobił. Narobił jej nadziei, a potem... ech, nie rozumem go. Blake też nie popisał się inteligencją. Co on chciał osiągnąć poprzez wmówienie Drewowi takich głupot? Biedny chłopak jeszcze może się przez niego stoczyć. Liczę, że Drew odzyska rozum. Wolę nawet nie wiedzieć, co stałoby się z Nelly, gdyby Drew się stoczył i przestał zachowywać tak, jak powinien. Blake miałby ją na sumieniu. Szkoda tylko, że żadne z nich nie cieszyło się z Nowego Roku. Nieźle się namieszało w ich życiu. A miały być takie piękne przyjaźnie... :( Ale za to kocham to opowiadanie, za to, że nie jest wesoło i cudownie, tylko wręcz przeciwnie. Kocham je jeszcze za to, że tak strasznie przeżywam wszystko, że jest mi przykro, gdy oni są smutni, że naprawdę jest mi ich szkoda.
OdpowiedzUsuńMi ten rozdział bardzo się podoba! Więc możesz się cieszyć. :D Fajnie, że długi, a na dodatek bardzo dobrze napisany, nie licząc kilku błędów, które się gdzieniegdzie trafiły. Cieszyłam się, że rozdział będzie o Sylwestrze, a tu tak przykro się zrobiło. Nie spodobało mi się zachowanie Hugona. Wydawało się, że coś do niej czuje, a poza tym nie chciał jej zranić, a mówiąc jej, że nic z tego nie będzie, zranił ją jeszcze bardziej. On się już nie zmieni. Zachowanie Blake'a nieco mnie zaskoczyło, ale coś mi się wydaje, że on zrobił to dlatego, że zależy mu na Cassie i nie chciał, by była z Andrew. Ten ostatni fragment mnie trochę zmylił, bo nagle pomyślałam, że może Sam będzie z Blake'm , a Cassie z Drew. Takie rozwiązanie byłoby chyba nawet dobre. :D Jestem bardzo ciekawa co dalej wymyślisz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
o mój Boże !!!!!!!! nie wiem co powiedzieć. jestem okropnie zła i zaraz się chyba popłaczę ! przecież Blake taki zakochany był w Cassie a teraz nagle zaczęła mu się podobać Samantha ? co za skurwysyn! nienawidzę go ;o wybacz za słownictwo ale jestem okropnie zła, jak można się tak zachować? Zamiast biec za Cass czy coś to widzę wzięło mu się na rozmówkę z Sami, no suuuper. Biedny Drew strasznie mi go szkoda, w sumie na jego miejsca też chciałabym się wyrwać od odpowiedzialnosci i szarej rzeczywistosci ale musi być silny :( a Cassie musi mu pomoc. Jestem strasznie ciekawa co dalej, mam nadzieje ze Blake z Samanthą nic ten teges bo bede zła;o buziaki!:*/
OdpowiedzUsuńwishmeyourself.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D Bardzo się cieszę, że długi ;* "Beznadziejny" ??? No chyba nie -.- jest SUPER!!! :D
OdpowiedzUsuńBlake zakochany w Samancie? O.o Tego się nie spodziewałam xd
Przepraszam, że ostatnio rzadko komentuję, ale w ogóle nie miałam na to czasu :c
+Dziękuję za informowanie <3
++Nominowałam Cię do Liebster Awards! :D Pytania znajdziesz na moim blogu ;)
+++Szczęśliwego Nowego Roku!!! :D
PS: poprzedni komentarz usunęłam, bo dodałam nie z tego konta xd
Bardzo fajnie piszesz ,gratuluje wyobraźni i czekam na nowy rozdział .:)
OdpowiedzUsuń[SPAM]Chciała bym zaprosić Cię na mojego nowo zaczętego bloga http://to-make-dreams-were-real.blog.pl/
Początki bywają trudne wiem z doświadczenia :) ale mam nadziej że Ci się spodoba :)
Napisałabym coś, ale oficjalnie nie mogę, także w swoim się czasie dowiesz albo i sama się domyślisz o co mi chodzi. I tak, lubię być taka wrednie tajemnicza.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim chciałam cię błagać o wybaczenie, że tak długo musiałaś czekać na komentarz ode mnie. Powinien się tutaj pojawić dłuuuugi czas temu, bo sam rozdział został już przeczytany, ale byłam tak wypruta z emocji, że nie byłam w stanie wykrzesać w sobie nic porządnego, a bynajmniej takiego, co mogłoby Cię w pewnym stopniu zadowolić. Mam nadzieję, że jestem wciąż na Twoich łaskach. c:
Nawet nie wiem od kogo zacząć... Może od Drew, bo on dotychczas najbardziej pozytywne emocje we mnie budził, a teraz serdecznie mu współczuję tego, że miał styczność z takim typkiem (gnojkiem, dosłownie) jakim jest Blake. Aż nie mogę zdzierżyć myśli, że wystarczyła chwila, aby Andrew dopuścił do siebie tego dupka. Seriously. .__. Jak można wykorzystywać więzy przyjaźni do sprowadzania na taką drogę albo dokonania bezpodstawnej zemsty? Nie dziwię się Cassie, że tak porządnie się wkurzyła. Sama aż cała chodzę na myśl o tym, iż mój przyjaciel, a zasadniczo chłopak, który mógłby być moim potencjalnym kandydatem na chłopaka, zachował się tak karygodnie! Ciekawe co takiego nagadał mu Blake... Właściwie pod taką presją oraz wpływem stresu wystarczy pociągnąć jeden odpowiedni sznureczek, aby pociągnąć za sobą osobę. To przykre. Silny, ale bardzo podatny na świat zewnętrzny i ciężko go za to winić.
Co do sprawy między Hugonem a Sam - wcale nie jestem zaskoczona. Zresztą sama Ci już wielokrotnie powtarzałam, że postać Hugo jest dla mnie nie do zniesienia, dlatego też z chęcią bym ją wyeliminowała. Eh, ale to Twoje opowiadanie, muszę czekać na rozwój wydarzeń, a nie wiecznie narzekać za co bardzo Cię przepraszam, hahaha. Ale to naprawdę tępe stworzenie jest, jak on mógł zrobić jej takie świństwo z jakąś drugorzędną zdz.rą spod przydrożnej latarni albo jeszcze gorzej. Niech chociaż ma trochę gustu! Co z tego, że nie wiem skąd ta laska jest, ale jak się puszcza z facetami innych, to tak właśnie się nazywa, o! Trzeba nazywać rzeczy po imieniu, a co!
Rozdział długi, ale zachwycający. Bardzo ciekawy motyw tutaj wykorzystałaś. Zabawne, zabawne. 8D Bywa i tak w życiu... Cóż, Twój talent pisarski jest jak zwykle zachwycający. I proszę mi tutaj nie mówić, że jest inaczej!
Tacos rule,
Zapraszam na czwarty rozdział [:
OdpowiedzUsuńwww.otchlan-czasu.blogspot.com
HEJ SUPER BLOG !!! WOGOLE SUPER GRAFIKA DO BLOGA A HISTORIA JESCZE LEPSZA !! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńhttp://szmaragdowytalizman.blogspot.com jakbys miała ochote :)
super blog! czekam na next ;) jak beznadziejny jak zajefajny!!! <3
OdpowiedzUsuń