3 listopada 2012

Chapter two


              Kiedy trzy godziny później, piątka uczniów z ponurymi minami kierowała się w stronę biblioteki, każde z nich zmagało się z innymi myślami. Samantha wciąż kipiała z wściekłości, przez to, ze dyrektor śmiał grzebać w jej prywatnych rzeczach, Andrew gorączkowo myślał, co w takiej sytuacji zrobi z Nelly, która miał odebrać ze szkoły, za całe pięćdziesiąt minut i póki co, nie widział żadnego, sensownego wyjścia z sytuacji, w której się znalazł.
            Idąca kilka metrów w tyle Cassie, była trochę zagubiona. Otępienie spowodowane przez narkotyki minęło już jakiś czas temu, jednak dziewczyna wciąż nie rozumiała gdzie zmierzają i po co. Szła więc z beznamiętną miną, nie odzywając się do nikogo. Blake wpatrywał się w plecy idącego kilka metrów przed nim dyrektora i gdyby tylko wzrok mógł zabijać, mężczyzna już dawno leżałby martwy. Turner czuł rozpierająca go wściekłość. I na siebie i na dyrektora. Idąc korytarzami szkoły, miał wielką ochotę chwycić coś i rozwalić to, rzucając z furią o ścianę. Wiedział jednak, że taki wybryk mu nie pomoże. Na końcu tego żałosnego szeregu, który wyglądał tak jakby idące w nim osoby, miałyby za chwilę przekroczyć bramy piekieł – szedł Hugo, z kpiną i lekkim rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
            Prawdę mówiąc, kara, którą miał odbywać, była mu obojętna. Żałował tylko, że będzie miał czasu, aby chodzić na siłownię. W jego myśli wciąż wkradała się ciemnowłosa dziewczyna, która z naturalną gracją szła dwa metry przed nim. Chcąc nie chcąc, nie mógł wyrzucić jej ze swojej głowy. Nie wiedział dlaczego, jednak zaintrygowała go i sprawiła, że po raz pierwszy, naprawdę chciał p o z n a ć jakąś dziewczynę. To było niesamowite, a jednocześnie dziwne i przerażające uczucie. Czego się bał?
            Nim wszyscy się spostrzegli, stanęli przed drzwiami do wejścia do biblioteki. Już sam ich wygląda zapowiadał, kryjącą się za nimi katastrofę. Dyrektor otworzył je z rozmachem, uprzednio otwierając je kluczem i niczym prawdziwy odźwierny, zaprosił ich gestem dłoni do środka. Z jego twarzy nie schodził irytujący uśmiech.
            Czuł satysfakcję, że znalazł sposób, aby ukrócić temperament nieposłusznych uczniów, którzy już od dawna mu przeszkadzali.
            Kiedy wszyscy rozejrzeli się po pomieszczeniu, ogarnęło ich przerażenie. Biblioteka była bardzo duża i w kiepskim stanie. Zniszczone i wyblakłe ściany, podłoga nie w lepszym stanie, okna zasłonięte ciężkimi, ciemnymi zasłonami, które wiszą tam od nie wiadomo jak długiego czasu, stare regały i setki książek.
            - Po prawej stronie macie ustawione wszystko, co będzie wam potrzebne. Waszym zadaniem jest odmalowanie ścian, odświeżenie mebli, umycie okien i ogólne doprowadzenie tego miejsca do stanu użyteczności. Oczywiście co jakiś czas będą wpadać fachowcy, jednak oni są od wymienienia podłóg. Reszta należy do was. Od dnia dzisiejszego będziecie poświęcali dwie godziny wolnego czasu po szkole. Nie ma wyjątków. Jeśli tylko dotrą mnie słuchy, że kogoś nie ma, konsekwencje będą o wiele poważniejsze. Proponuję więc, abyście zaprzyjaźnili się z tym miejscem, gdyż czeka was dużo roboty. – Wstrzymał swój monolog i spojrzał na uczniów, których miny wyrażały całą gamę emocji. Od wściekłości, obrzydzenia aż po totalną ignorancję. – A więc moi mili… Miłej pracy. – Dyrektor uśmiechnął się krzywo i nie kryjąc radości, wyszedł z pomieszczenia, zostawiając za sobą milczących uczniów.
            Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, przez pierwsze kilka sekund w bibliotece było cicho. Wszyscy myśleli, jakby podsumować to kilkoma, krótkimi słowami.
            - To jest chyba jakiś kurwa żart –warknął Blake, idealnie podsumowując myśli innych. Rozejrzał się po twarzach swoich rówieśników i pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć, że właśnie dostał przepustkę do prawdziwego piekła, które go tu czekało. 
            Cała grupka milczała przez dłuższą chwilę, aż w końcu Samantha westchnęła z frustracją i spojrzała po innych.
            - Świetnie. W takim razie, od czego zaczynamy? – spytała, rozkładając ramiona w geście bezradności.
            Po pół godzinie sprzeczek i krzyków, w końcu ustalili ogólny plan działania, chociaż i tak daleko mu było do ideału. Każdemu z nich, cały czas coś nie pasowało, a ich wybuchowe charaktery tylko dodatkowo wszystko podjudzały.
            Postanowili więc, że zaczną od przeniesienia regałów z książkami, w odległy kąt pomieszczenia. Okazało się jednak, że zanim będą mogli to zrobić, czeka ich mnóstwo przenoszenia książek, gdyż najpierw musieli je pościągać. Ustalili więc dość dobrze funkcjonujący system i z ociąganiem zabrali się do pracy.
            Już po dwóch kursach, wydało im się to cholernie monotonne. Ściąganie książek, przenoszenie regału, układanie książek. Niestety, nudne zajęcie najbardziej przeszkadzało Hugonowi, który namówił Blake`a na małe urozmaicenie swojego czasu. Chcąc przyspieszyć swoją pracę, podnieśli cały regał, pełen książek chcąc przenieść to za jednym zamachem. Oczywiście, kiedy już ci dwaj idioci zbliżali się do celu i myśleli, że są niesamowicie mądrzy, Hugo potknął się o karton leżący na ziemi i stracił równowagę. Masywny regał wyślizgnął mu się z rąk, a sam upadł na ziemię z zabawnym krzykiem, uderzając udem o twardą podłogę. Blake z szybkością odsunął się spod spadających książek i pozwolił swobodnie spaść całemu regałowi. Dziesiątki książek spadły na ziemię, przerywając ciszę w pomieszczeniu. Jednak w tej samej sekundzie, wszyscy drgnęli, kiedy po bibliotece rozniósł się głos Samanthy.
            - Kurwa mać! – Nastolatka podeszła do nich szybkim krokiem i od razu posłała wściekłe spojrzenie w stronę ciemnowłosego, który właśnie podnosił się z podłogi, z cichym stęknięciem. - Co to ma być?! Wiedziałam, że jesteś idiotą, Forester! – warknęła, kierując oskarżycielsko palec w stronę jego klatki piersiowej.
            - Nie przesadzaj, Sam – wtrącił się Blake, który właśnie podchodził do niej, mierzwiąc włosy dłonią. – Zaraz wszyscy to posprzątamy i będzie po krzyku. – Uśmiechnął się, zadowolony ze swojego pomysłu.
            - Mowy nie ma! To w y będziecie to sprzątać! Ja na pewno nie kiwnę palcem aby wam pomóc! – krzyknęła i z wściekłością wróciła do pracy.
            Kiedy zbliżała się do Cassie, która przyglądała się tej scenie w milczeniu, rudowłosa zauważyła, że zachowanie chłopaków naprawdę rozwścieczyło brunetkę. Już chciała coś powiedzieć, kiedy Sam jej przeszkodziła.
            - Co za idioci! – wycedziła i przelotnie spojrzała na dwóch chłopaków, którzy układali książki na swoje miejsce. – Przynajmniej ci idioci robią to, co im się każe… - Ciemnowłosa podniosła wzrok na Cassie, która patrzyła na nią bez słowa. Sam westchnęła cicho i oparła się o regał, posyłając w stronę Cassie, blady uśmiech. – Ja po prostu chcę jak najszybciej skończyć tą robotę tutaj, wiesz? A oni jeszcze to utrudniają… Tu i tak jest roboty na co najmniej dwa miesiące!
            - Mi jest to akurat na rękę… - zaczęła dziewczyna, odrywając się do układania książek na miejsce. – Wiesz… Siedzenie tutaj po szkole. Wolę być tutaj, niż siedzieć w domu – powiedziała cicho rudowłosa, po czym odeszła w stronę Drew.
            Sam stała przez chwilę w bezruchu, zastanawiając się nad słowami rudowłosej. Doszła jednak do wniosku, że nie ma sensu rozmyślanie na ten temat, kiedy nic o tym nie wie.
            Drew siedział kilka metrów dalej od innych i w milczeniu układał encyklopedie na miejsce. Pochłonięty we własnych myślach, nie zauważył, że obok niego stanęła rudowłosa dziewczyna.
            - Hej, jestem Cassie – powiedziała, zwracając na siebie jego uwagę.
            - Wiem. – Odwrócił się przodem do niej, a w jego prawej dłoni leżał opasły tom jakiegoś leksykonu lub czegoś innego. – Znam wasze imiona… Szanowny pan dyrektor nie pominął obowiązkowego etapu prezentacji. – Chłopak skrzywił się nieznacznie.          
            - Ale to nie znaczy, że musisz znać tylko nasze imiona, prawda? Bądź co bądź, jesteśmy na siebie skazani, póki co – uśmiechnęła się rudowłosa z lekkim rozbawieniem, choć jej oczy pozostały smutne i przygaszone.
            - Racja… - mruknął chłopak. Dziewczyna zmarszczyła brwi i badawczo przyglądała mu się.
            - Mam wrażenie, jakbyś ciałem tu był, ale myślami, gdzie indziej… - zaczęła dziewczyna, a chłopak spojrzał na nią i westchnął ciężko. Przetarł dłonią zmęczone oczy i uśmiechnął się gorzko.
            - Piętnaście minut temu powinienem być pod szkołą mojej siostry, aby ją odebrać… Teraz pewnie czeka na mnie, a ja utknąłem tutaj – mruknął ze złością.
            - A rodzice? – zasugerowała dziewczyna, nie zdając sobie sprawy z wagi swoich słów.
            - Jesteśmy tylko my – odparł krótko Drew i pomiędzy nimi nastała niezręczna cisza. Po chwili dziewczyna niespodziewanie zwróciła ramionami.
            - Jedź i przyjedź z nią tutaj. Co za problem?
            - Słyszałaś co mówił dyrektor… - zaczął, jednak nie dane było mu dokończyć, gdyż dziewczyna wybuchnęła gromkim śmiechem.
            - Proszę cię! Ta stara świnia już dawno pojechała do domu – Cassie pokręciła głową i uśmiechnęła się do niego. – Idź. Mówię ci.
            - Ale to nie ma sensu. I tak zanim zdążę tam dojść i ją odebrać, was już tutaj nie będzie… - mruknął Drew.
            - Ale ty jesteś ciężko myślący – zirytowała się dziewczyna, wyciągając z kieszeni pęk kluczy. – Gdzieś tutaj jest klucz od mojego samochodu, który stoi na parkingu. Stary, czarny ford. Trochę poobijany. Nie przestrasz się – poradziła mu dziewczyna, śmiejąc się.  
            - Na pewno mogę pożyczyć twój wóz? – upewnił się chłopak, a Cassie posłała mu wymowne spojrzenie. – Dzięki ci bardzo! – położył jej dłoń na ramieniu, a po chwili pobiegł w stronę wyjścia z biblioteki.
            - Gdzie on do cholery poszedł?! – krzyknął zdziwiony Hugo.
            - Nie twój interes – odparowała Samantha, patrząc na niego z błyskiem w oku. Chłopak westchnął zirytowany i odwrócił się tyłem do dziewczyny, aby nie zobaczyła uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.
            Zachowanie Samanthy jednocześnie go bawiło, intrygowało,  a z drugiej strony była strasznie urocza. Nawet kiedy ma ochotę mu przywalić, za jego durne zachowanie. Sprawiała wrażenie, jakby chciała jak najszybciej zakończyć remont biblioteki, choć ledwo zaczęła. Oczywiście wszyscy chcieli szybko skończyć, jednak ona zachowywała się tak, jakby utknęła z masą ułomnych ludzi. Z cichym westchnieniem, wrócił do pracy, podając Blake`owi stertę lektur.
            Zdziwiona zachowaniem Drew, Samantha, skierowała się w stronę Cassie, która właśnie siłowała się z kolejnym regałem. Dziewczyna stanęła naprzeciwko niej i pomogła przesunąć mebel.
            -Czemu Drew wyszedł? – spytała ciemnowłosa, a Cassie przestała pracować. W kilku zdaniach opowiedziała jej o kłopocie Drew.
            Zszokowana dziewczyna, przez kilka minut wypytywała jeszcze Cassie, aż przerzuciły się na inny, luźniejszy temat. W tym samym momencie Samantha zauważyła kątem oka, że Drew właśnie wrócił. Obok niego stała drobniutka i słodka dziewczynka, kurczowo trzymająca jego dłoń.
            Samantha skierowała się w ich stronę, jednak zatrzymała się nagle, po usłyszeniu komentarza Hugona, który najwidoczniej także zauważył nowoprzybyłego chłopaka.
            - To twoja córka? No proszę… - zagwizdał ciemnowłosy i zaśmiał się cicho.
            - To moja siostra, niedorozwoju – warknął Andrew. Hugo drgnął na jego słowa i już chciał do niego podejść, jednak zatrzymało go spojrzenie zielonych oczu dziewczynki. Były takie niewinne i… Przestraszone? Bała się go?
            Rysy twarzy chłopaka zmiękły i po chwili podszedł do dziewczynki. Kucnął przed nią i uśmiechnął przyjaźnie. Dziewczynka odsunęła się nieznacznie, jednak wciąż patrzyła mu prosto w oczy.
            - Jestem Hugo – przedstawił się nastolatek, podając dziewczynce dłoń.
            Nelly zawahała się chwilę i spojrzała na starszego brata, który uśmiechnął się do niej i kiwnął głową dając jej pozwolenie.
            - Cześć, nazywam się Nelly – dziewczynka podała mu dłoń, a jej głos był piskliwy i radosny. Uśmiechnęła się promiennie, pokazując niepełne uzębienie.
            Hugo usadził dziewczynkę na barana, a ona zaśmiała się i oplotła rączki wokół jego szyi. Wszyscy zgromadzeni w pomieszczeniu przywitali się z Nelly, jednak dziewczynka za nic w świecie nie chciała zejść z ramion chłopaka.
            Hugo, choć częściowo unieruchomiony, sprawnie przekładał książki. W bibliotece po przybyciu Nelly, atmosfera jakby się oczyściła. Blake i Hugo postanowili nie pytać o nic Andrew, póki w pobliżu kręci się jego siostrzyczka.
            Kiedy wybiła 16:30, wszyscy zaczęli się zbierać. Przed wyjściem wymienili się numerami i ustalili, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, jutro może skończą przestawiać regały, gdyż dzisiaj zrobili ponad jedną trzecią.
            Rozstali się na parkingu i wszyscy rozeszli się w swoją stronę. Nawet Nelly dała spokój Hugonowi i łaskawie zeszła z jego ramion. Chłopak wsiadł na motor i odjechał z zawrotną prędkością, Andrew z siostrą skierowali się w stronę parku na spacer, Blake wsiadł do czerwonej hondy i na parkingu zostały tylko dziewczyny.
            Nie wiedzieć czemu, usiadły na ławce i niespodziewanie Cassie powiedziała:
            - Nie chcę wracać do domu – westchnęła dziewczyna, wpatrując się w ciemnoszare niebo.
            - Ja nie chcę być sama. Możemy pojechać do mnie jak chcesz… - zaproponowała Sam. Dziewczyna sama zdziwiła się swoim zachowaniem. Zawsze było tak, że nikogo do siebie nie dopuszczała. A teraz nagle miała ochotę porozmawiać z kimś od serca..
            - Jasne. Ja prowadzę – zaoferowała się rudowłosa wsiadając do swojego samochodu.
            Podczas kilkuminutowej jazdy samochodem, dziewczyny rozmawiały na różne tematy. Obie pomyślały, że zaskakująco dobrze się dogadują. Żadna z nich nigdy nie byłą typem, który miał prawdziwą przyjaciółkę. Nie były dobre w nawiązywaniu znajomości.
            Kiedy w starym radiu rozległy się pierwsze dźwięki piosenki zespołu Kasebian, Samantha z zadowoleniem zwiększyła głośność natomiast z ust Cassie wydobył się głośny jęk i dziewczyna sięgnęła dłonią, aby przełączyć kawałek.
            - Mowy nie ma! – krzyknęła Sam ze śmiechem, odpychając dłoń rudowłosej.
            - Nie znoszę tej piosenki! – jęknęła Cassie, kładąc obie dłonie na kierownicy. Zrobiła naburmuszoną minę, na widok której Samantha mimowolnie się zaśmiała.
            - Nie marudź! Ej! Skręcaj w tą uliczkę – powiedziała nagle dziewczyna wskazując w lewa stronę. Przejechały kilka metrów i minęły skromne domki jednorodzinne. – Okej to tutaj – powiedziała Sam, odpinając pasy.
            Zatrzymały się przed niewielkim, białym domem, do którego prowadziła wąska dróżka.
            - Jesteśmy same? – spytała się Cassie, kiedy były już w środku.
            - Na szczęście tak – potwierdziła Sam, zdejmując buty. Cassie poszła za jej przykładem i po chwili obie siedziały w kuchni.
            Samantha podeszła do lodówki i z niezadowoleniem stwierdziła, że świeci ona pustkami. Zajrzała do szuflady i zauważyła dwie zupki w proszku, które wyciągnęła.
            - Niestety nie mam nic innego do zaoferowania do jedzenia, oprócz tego – zaśmiała się, pokazując rudowłosej swoje łupy.
            - Mi pasuje – zgodziła się Cassie i z ciekawością rozejrzała się po pomieszczeniu. Pistacjowe ściany, skromne , nie pierwszej nowości wyposażenie, i blat obklejony plamami po kawie.
            Po kilku minutach udały się do pokoju Sam, z gorącymi kubkami zup w dłoniach. Ciemnowłosa usiadła wygodnie obok łóżka, na dywanie i uważnym spojrzeniem lustrowała koleżankę, która usiadła po prawej stronie. Przez chwilę siedziały w milczeniu, pogrążone we własnych myślach. Nim się spostrzegły, zaczęły rozmawiać. Najpierw na temat szkoły, później o muzyce, aż temat zszedł na ich karę w bibliotece. Samantha zaczęła narzekać na zachowanie dyrektora, który naruszył jej prywatność, grzebiąc po jej szkolnej szafce.
            - A ty, Cassie? Przyznaj się, co to były za tabletki? Dobre były? Dasz namiar? – zaśmiała się Sam, zasypując rudowłosą lawiną pytań. Kiedy dziewczyna zauważyła, że Cassie nie odpowiada, a wręcz sprawiała wrażenie smutnej, spoważniała i położyła jej dłoń na ramieniu.
            Cassie nie odpowiedziała na żadne z pytań i spuściła głowę. Wpatrywała się w nietkniętą zupę, która wciąż stygła. Dziewczyna westchnęła oparła głowę o stojące za nią łóżko. Samantha zauważyła zmianę w jej zachowaniu.
            - Przepraszam, nie powinnam pytać… - speszyła się.
            - Nie… W porządku… Czasami… Czasami mam wrażenie, że ludziom łatwiej jest mówić o swoich problemach obcej osobie, wiesz? Ja tak mam chyba z tobą… Czuję, że po raz pierwszy w życiu mogłabym coś o sobie powiedzieć… - powiedziała cicho dziewczyna, uśmiechając się blado.
            - Też tak sądzę… - powiedziała niepewnie Sam, odwzajemniając uśmiech.
            - Chcesz wiedzieć, co to były za tabletki? – spytała się Cassie i kiedy nie otrzymała żadnej odpowiedzi, wzięła to za zgodę. – Nie wiem dokładnie, jak się one nazywają, jednak biorę je już od jakiegoś czasu. Hamują głód. Biorąc je, mogę nie jeść nawet przez dwa dni. Tylko kiedy je wezmę, robię się trochę… Otumaniona i tracę kontakt z rzeczywistością…
            - Głodzisz się? – spytała zszokowana Sam. Jej oczy robiły się coraz większe, z każdym wypowiedzianym przez Cassie słowem. Samantha spojrzała na szczupłe ramiona dziewczyny, chude nogi, bladą cerę i wory pod oczami. Dopiero teraz zwróciła uwagę, jak zniszczona była Cassie.
            - Nazywaj to jak chcesz – odpowiedziała dziewczyna bez śladu złości. Jej głos był wypruty z emocji. Kiedy ponownie nie usłyszała żadnej odpowiedzi ze strony Sam, zaczęła opowiadać o swoim życiu. O ojcu, śmierci mamy, niewłaściwych wyborach, swoich problemach z narkotykami i alkoholem.
            - Wiesz co jest najgorsze? – spytała głosem przepełnionym goryczą. – Ja doskonale wiem, do jakiego stanu doprowadza człowieka alkohol. Mieszkam z osobą, która jest najlepszym tego przykładem. Ja widzę, co się dzieje z ludźmi, którzy uzależniają się od alkoholu. A ja kroczę tą samą ścieżką! Do diabła, wszyscy kroczymy tą samą ścieżką. Ja, ty, Blake, Hugo… Jedynie Drew próbuje sobie poradzić z życiem….
            - Wiem o czym mówisz… - odezwała się Samantha po raz pierwszy od kilku minut. – Wyniszczamy siebie od środka. Każdego dnia, niezauważalnie tracimy cząstkę siebie. Stajemy się dokładnie jak nasi rodzice. Nie robimy nic, aby to zmienić… - powiedziała cicho ciemnowłosa. – Nie chcę skończyć jak mój ojciec, który zmarł właśnie przez alkohol. Nie chcę, rozumiesz?! – Podniosła głos, zaciskając dłonie w pięści, pozwalając, aby łzy spłynęły jej po policzkach. Pozwoliła sobie na falę bolesnych wspomnień, które próbowała zepchnąć w najgłębszy zakamarek swoich myśli. Przed oczami stanęła jej postać ojca sprzed dziesięciu lat. Załkała jeszcze głośniej, nie bacząc na to, że łzy strumieniami płyną jej po policzkach.
            Cassie także poczuła zbierający się w jej wnętrzu płacz. Znów poczuła się bezsilna i samotna. Choć przez tę krótka chwilę, nawiązała nić porozumienia z Samanthą. Pomyślała o swojej matce i zastanowiła się, co ona pomyślałaby o tym, jaką osobą jest jej córka. Rudowłosa wybuchnęła płaczem, obejmując koleżankę ramieniem.
            Nastolatki nie odczuły żadnego zakłopotania, swoim zachowaniem. Wydało im się to zupełnie naturalne. Jakby każda z nich, szukała właśnie takiej osoby. Osoby do pocieszenia, wysłuchania, osoby, która doskonale ją dopełnia.
            Siedziały tak, płacząc jeszcze przez wiele minut, aż w końcu Cassie odsunęła się od ciemnowłosej i pociągnęła nosem, ocierając łzy z policzków. Zaśmiała się krótko i powiedziała:
            - To jest dziwne, prawda?
            - Trochę… - potwierdziła Sam, także ocierając zapłakaną twarz. – Ale to przyjemne. Świadomość, że ma się osobę, której można się wygadać… - Uśmiechnęła się blado, a koleżanka odpowiedziała jej tym samym.

~~~
            Przez najbliższe dni tego tygodnia, grupka znajomych, zdawała się być dla siebie coraz bliższa. Mimowolnie zaczęli rozmawiać o swoich problemach i znajdowali oparcie w drugiej osobie.
            Po raz pierwszy Hugona połączyło z kimś coś na kształt przyjaźni. Tym kimś okazał się być Blake, który doskonale pasował do wybuchowego chłopaka. Im więcej czasu ze sobą spędzali, tym bardziej się lubili.
            Oczywiście Hugo cały czas wodził za Samanthą zaciekawionym spojrzeniem. Uwielbiał patrzeć, kiedy twarz brunetki rozjaśniała się w uśmiechu albo kiedy zaciska wargi, kiedy się złości. Ostatnio zaobserwował też, że lewa brew jej drga, kiedy dziewczyna stara się być dla kogoś miła. Przez te małe szczegóły, interesowała go coraz bardziej. Wciąż jednak nie zebrał się na odwagę, aby z nią porozmawiać. Po raz pierwszy bał się porozmawiać z jakąkolwiek dziewczyną! Ta myśl sprawiała, że śmiał się z siebie w duchu, jednak wciąż nie robił żadnych postępów.
            Może nie chciał zostać odrzucony? Bo póki co, dziewczyna nie wydawała się pałać do niego sympatią. Prawie codziennie zdarzało im się sprzeczać lub przekomarzać. Chłopak nie wiedział, czy dla niej to także są żarty, czy ona bierze to na poważnie. Dla niego na pewno były to tylko wygłupy. Mimo wszystko, postanowił poczekać i przekonać do siebie dziewczynę.
            Nie chciał niczego spieprzyć, jak to ma w zwyczaju.
            Pomiędzy Cassie a Drew powstała czysto koleżeńska więź, choć chwilami chłopak patrzył na nią innym wzrokiem. Dziewczyna okazywała mu dużo pomocy i często rozmawiała z nim o swoim uzależnieniu od narkotyków, lub o problemach z odżywianiem. Drew nieraz rozmawiał z nią na temat swoich trudności, z jakimi codziennie się zmaga, jednak był jej z całego serca wdzięczny, za chęć do pomocy, gdyż okazywała jej naprawdę dużo. Kiedy tylko Drew ją poprosił, zajmowała się Nelly. Dziewczynka naprawdę polubiła Cassie i cieszyła się na każdą chwilą spędzoną z rudowłosą.
            Drew nigdy nie skrytykował zachowania Cassie, gdyż rozmawiali na tyle często, że zdążył zrozumieć, że dziewczynę łatwo sparzyć i zranić. Była naprawdę krucha i wrażliwa. Nigdy nie wypominał jej błędów, ani nie zmuszał do niczego. Postanowił, że małymi kroczkami, będzie jej pomagał. Wiedział, że tylko w takiej sposób może jej pomóc. Od małych czynów, do wielkich osiągnięć.
              Samantha i Cassie spędzały ze sobą naprawdę dużo czasu. Okazywały swoje wsparcie i obie po raz pierwszy w życiu, stwierdziły, że naprawdę mają szansę na zdobycie prawdziwej przyjaciółki, której nigdy nie miały. Samantha opowiedziała jej o swojej relacji z matką, o swojej pasji i o tym, jak zarabia na życie.
            I Cassie i Samantha poprzez rozmowy pomiędzy sobą, zrozumiały, że nie tylko one mają problemy. Nie tylko one czują się samotne i mają wrażenie, że nie pasują do otaczającego je  świata.
            Nikt z nich, nie był świadomy tego, że posyłają sobie różne, dwuznaczne spojrzenia. Samantha chcąc nie chcąc, obserwowała Hugona podczas pracy, jednak chwilami przyłapywała się na tym, że spogląda w inny sposób niż normalnie , na Blake`a. Jak już wiadomo, Hugo cały czas obserwował Samanthę, a Blake wodził spojrzeniem za rudowłosą Cassie, z którą nie miał okazji zamienić więcej niż kilka słów. Jednak to nie było jednostronne, gdyż Cassie także spoglądała na niego częściej niż zwykle. Drew wbrew swojemu rozsądkowi obdarzał Cassie spojrzeniem, które wyrażało wiele, jeśli tylko człowiek się przypatrzy. Jednak chłopak doskonale to maskował.
            Żadne z nich nie było świadome, że właśnie przez takie krótkie spojrzenia, wiele rzeczy się zmieni.           
            Czuli jednak, że być może znaleźli osoby, z którymi może połączyć ich coś więcej niż tylko przelotka znajomość.
            Ale jak wszyscy wiedzą, pozory lubią mylić i życie może ich zaskoczyć.



 Obiecałam wam na TT, że rozdział dodam około południa, a tu dupa. dodaję go pod koniec dnia. Przepraszam. ;* Prawdę mówiąc, kiedy zaczęłam pisać ten rozdział, miałam obawy, że nie dorówna poziomowi pierwszemu, jednak teraz stwierdzam, że nie jest zły. ;) 
Ale opinię pozostawiam wam. Jak wam się podoba nowa zakładka z bohaterami? Bo mi bardzo, chociaż wiem, napisy mało czytelne, jednak inaczej się nie dało... Do napisania kochani i dziękuję Wam z całego serca za każdy komentarz. Jesteście najlepsi! <3
Informować? Zostaw gg lub TT w komentarzu.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                 

10 komentarzy:

  1. Bardziej podobał mi się rozdział pierwszy... ale to tylko moje nic nie znaczące zdanie.
    Dzisiaj mam w głowie kompletną pustkę i nie mam pojęcia co napisać w komentarzu... więc, tak! Podoba mi się :D
    czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, wychodzi na to, że decyzja dyrektora była słuszna. To dzięki niemu się zaprzyjaźnili, bo tak to najprawdopodobniej nie zwracaliby na siebie uwagi na szkolnym korytarzu. Padłam, jak przeczytałam fragment z przeniesieniem całego regału. Co za głupki. Ale przynajmniej było zabawnie. Jak na razie wszystko toczy się w dobrym kierunku, ale to ostatnie zdanie daje dużo do myślenia. Coś poróżni bohaterów? Nawet jeśli, to mam nadzieję, że wszystko w końcu wróci na właściwy tor, bo szkoda by było, gdyby ich przyjaźń została zerwana. Teraz nie są osamotnieni ze swoimi problemami, a to ważne. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam sposób w jaki to wszystko opisujesz ; d naprawdę...
    ciesze siee, że Cassie i Drew siee dogaduje. Tak samo jak Sam i Cassie. każdy potrzebuje kogoś z kim można porozmawiać tak od serca ; d
    Hugo i Blake też siee widze coraz lepiej kumplują. ni o te zerkanie na siebie trololololol :D ciekawie, ciekawie ; d
    myślę, że decyzja dyrektora mimo wszystko była słuszna. mogli miec o wiele gorsze problemy za to co zrobili... czekam na następny ; d

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam ze tak pozno komentuje ale dopiero teraz znalazlam wolna chwile.A nie mowilam ze sie zaprzyjaznia,ale czegos wiecej sie nie spodziewalam wiec troche zszokowana jestem.Wystarczyla jedna kara pracowania w bibliotece aby sie do siebie zblizyli.Czekam na nastepny i pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. UUUU ^^, fantastycznie ;) czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie akurat rozdział drugi podoba się jeszcze bardziej niż pierwszy, a ten już był świetny. Kurde, czy ja jako jedyna myślałam, że z początku będą się kłócić i nie dogadywać? A tu proszę. Rodzą się pewne więzi... Przyjaźń, zrozumienie, pomoc. A nawet są ''początki'' miłości. Coś czuję, że w przyszłości wyjdzie z tego niezły ambaras. Taki miszmasz uczuciowy. Jeden zakocha się w tamtej, gdy ten też się w niej zakocha a w nim jeszcze ona a w niej tamten itd... To było takie urocze z Hugonem i Nelly *.* Nie sądziłam, że taki twardziel mógłby się tak zachować. To takie śmieszne, bo z początku gdy weszłam w zakładkę z bohaterami moja pierwsza myśl gdy zobaczyłam Hugona ''co za brzydal'' A wczoraj obejrzałam ''3 metry nad niebem'' i całkowicie inaczej go spostrzegam. Sam i Cassie powoli stają się przyjaciółkami, znajdują w sobie wsparcie i zrozumienie. Gdy opisałaś ich rozmowę przy kupkach ekspresowych zupek aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Hugon nawiązał bliższy kontakt z Blake'em tylko Drew jest sam sam sam. Biedny :c Moim ulubieńcem stała się Cassie. Zauroczyła mnie swoją kruchością i wrażliwością. Ten malutki rudzielec głodujący się spożywając tabletki najbardziej ujął moje serce. To na tyle z mojej strony, wydaje mi się, że opisałam wszystko co opisać chciałam. Więc pozdrawiam cieplutko i życzę dużo dużo weny której widzę nie brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. boże boże boże jakie cudooo! trafiłam tu przypadkiem! strasznie sie wciagnelam! nie moge sie po prostu doczekac do bedzie sie dalej dziac ! zdecydowanie dodaje Twojego bloga do ulubionych! dawaj szybko nexta ;d buziaki :8 / wishmeyourself.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogłam znaleźć chwili wolnego, by w spokoju przeczytać, te kilka rozdziałów. Ale teraz już wiem, że nie powinnam odkładać, tego tak długo. To opowiadanie zdecydowanie ma to coś, a akcja powoduje, że mam ochotę odświeżać co chwilę stronę główną, by sprawdzić czy nie ma czegoś nowego. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Chyba chodziło Ci, że Hugo NIE BĘDZIE miał czasu na chodzenie do siłowni. Zabrakło Ci w zdaniu "nie", ale zrozumiałam sens przesłania. W dodatku nasz Hugo chce poznać Samanthę. No kto by się tego spodziewał? Jedynie Cassie nie wie, o co w tym wszystkim chodzi. Och, biedna, zagubiona dziewczynka.
    Odmalowanie ścian, odświeżanie mebli? A temu dyrektorowi odbiło? W normalnej szkole osoba, która miała narkotyki w szafce zostałaby wyrzucona albo zawieszona w prawach ucznia. A już tym bardziej w takiej szkole w Londynie, dlatego trochę nierealny wydaje mi się fakt, że taka kara miała sprawić, iż dziewczyna to odpokutuje. A co dopiero mówić o tym, że jej rodzice nie zostali powiadomieni. Pierwsze co się robi w takiej sytuacji to telefon do rodziców. I to w każdej szkole. Dopiero wtedy rodzice mogliby wynegocjować, jaką karę nałożyć na ich dziecko. Dlatego ta sytuacja wydaje mi się nieco naciągana.
    Hugo i Black - gratuluje inteligencji. Nie wydaje mi się, by sami mogli unieść regał z książkami, gdyż zapewne ważyły z tonę, ale nie ukrywam faktu, iż potknięcie Hugona o podłogę było genialne xD. Za to Samantha za bardzo pyszczy. Wkurza mnie. W przeciwieństwie do delikatnej, na swój sposób słodkiej Cassie. Co do odmiany imienia "Drew" - Kto? Drew. Komu (się przyglądam)? Drewowi. Z kim (idę)? Z Drewem. Kogo (nie ma)? Drewa. Kogo (widzę)? Drewa. O kim (mówię)? O Drewie ; to tak na przyszłość, bo widzę, że miałaś problem z odmianą.
    Jak ja uwielbiam Cassie! Zagadała do Drewa, który z początku był nieco oschły przez zamartwianie się o siostrę. Ale, proszę! Nasza kochana Cassie kazała mu jechać po siostrę i ją przyprowadzić do biblioteki! Nawet pożyczyła mu klucze do swojego samochodu. Słodka dziewczyna.
    Albo ja źle przeczytałam, albo Hugo ma nie pokolei w głowie. Że niby Samantha była urocza? HAHAHA. Ciekawe z której strony.
    Tsaa. Hugo to ma chyba orzeszek zamiast mózgu. Drew bynajmniej nie wygląda na typa, który w takim wieku zrobiłby sobie dziecko. Ale przynajmniej został nazwany "niedorozwojem", co mnie rozbawiło haha xD. No, ale Nelly jest strasznie słodka. Nawet Hugo przy niej stał się słodkim facetem. Aww *,*.
    Cassie musi naprawdę nienawidzić powrotów do domu. Fajnie, że Samantha (ku mojemu zdziwieniu!) zaproponowała dziewczynie wspólny wypad. Widać jednak, że nie przepadają za tą samą piosenką. Haha zabawny był moment zmieniania kawałka w samochodzie xD
    To prawda, że obcej osobie łatwiej się zwierzyć, niż komuś znajomemu. Przypadek Cassie i Sam doskonale to ukazuje. Dziewczyny zdają sobie sprawę z tego, że brną w ten sam ślepy zaułek, co ich rodzice. A mimo to i tak piją, ćpają, Cassie się głodzi... Ale kto wie, może pewnego dnia uda im się wyjść z dna? Mam nadzieję.
    Druga część rozdziału wydała mi się taka... pusta? Opisałaś w skrócie to, co wydarzyło się między bohaterami. Tak... bez uczuć. Bez większego opisu sytuacji. Brakowało mi ich zwierzeń. Ukazania więzi, jaka zaczęła ich łączyć. Mogłaś to nawet przerzucić na trzeci odcinek. Rozdział i tak był długi. To tylko takie moje odczucia.
    Więcej błędów nie znalazłam. Czekam na rozdział trzeci :)

    OdpowiedzUsuń
  10. W koñcu znalazlam cos dla siebie.Piszesz tak lekko i zrozumiale ze noo zakochalam sie.
    Nie wiem co jeszcze powinnam napisac po za tym ze jeeeest meeega :D
    Mam pytanie mam profil na forum moge wkleic tam link.Zareklamowac go po prostu? :)
    Jak mozesz to informuj mnie na gg:11965651

    OdpowiedzUsuń