Kiedy trzy godziny później, piątka
uczniów z ponurymi minami kierowała się w stronę biblioteki, każde z nich
zmagało się z innymi myślami. Samantha wciąż kipiała z wściekłości, przez to,
ze dyrektor śmiał grzebać w jej prywatnych rzeczach, Andrew gorączkowo myślał,
co w takiej sytuacji zrobi z Nelly, która miał odebrać ze szkoły, za całe
pięćdziesiąt minut i póki co, nie widział żadnego, sensownego wyjścia z
sytuacji, w której się znalazł.
Idąca kilka metrów w tyle Cassie,
była trochę zagubiona. Otępienie spowodowane przez narkotyki minęło już jakiś
czas temu, jednak dziewczyna wciąż nie rozumiała gdzie zmierzają i po co. Szła
więc z beznamiętną miną, nie odzywając się do nikogo. Blake wpatrywał się w
plecy idącego kilka metrów przed nim dyrektora i gdyby tylko wzrok mógł
zabijać, mężczyzna już dawno leżałby martwy. Turner czuł rozpierająca go
wściekłość. I na siebie i na dyrektora. Idąc korytarzami szkoły, miał wielką
ochotę chwycić coś i rozwalić to, rzucając z furią o ścianę. Wiedział jednak,
że taki wybryk mu nie pomoże. Na końcu tego żałosnego szeregu, który wyglądał tak
jakby idące w nim osoby, miałyby za chwilę przekroczyć bramy piekieł – szedł
Hugo, z kpiną i lekkim rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
Prawdę mówiąc, kara, którą miał
odbywać, była mu obojętna. Żałował tylko, że będzie miał czasu, aby chodzić na
siłownię. W jego myśli wciąż wkradała się ciemnowłosa dziewczyna, która z
naturalną gracją szła dwa metry przed nim. Chcąc nie chcąc, nie mógł wyrzucić
jej ze swojej głowy. Nie wiedział dlaczego, jednak zaintrygowała go i sprawiła,
że po raz pierwszy, naprawdę chciał p o z n a ć jakąś dziewczynę. To było
niesamowite, a jednocześnie dziwne i przerażające uczucie. Czego się bał?
Nim wszyscy się spostrzegli, stanęli
przed drzwiami do wejścia do biblioteki. Już sam ich wygląda zapowiadał,
kryjącą się za nimi katastrofę. Dyrektor otworzył je z rozmachem, uprzednio
otwierając je kluczem i niczym prawdziwy odźwierny, zaprosił ich gestem dłoni
do środka. Z jego twarzy nie schodził irytujący uśmiech.
Czuł satysfakcję, że znalazł sposób,
aby ukrócić temperament nieposłusznych uczniów, którzy już od dawna mu
przeszkadzali.
Kiedy wszyscy rozejrzeli się po
pomieszczeniu, ogarnęło ich przerażenie. Biblioteka była bardzo duża i w
kiepskim stanie. Zniszczone i wyblakłe ściany, podłoga nie w lepszym stanie,
okna zasłonięte ciężkimi, ciemnymi zasłonami, które wiszą tam od nie wiadomo
jak długiego czasu, stare regały i setki książek.
- Po prawej stronie macie ustawione
wszystko, co będzie wam potrzebne. Waszym zadaniem jest odmalowanie ścian,
odświeżenie mebli, umycie okien i ogólne doprowadzenie tego miejsca do stanu
użyteczności. Oczywiście co jakiś czas będą wpadać fachowcy, jednak oni są od
wymienienia podłóg. Reszta należy do was. Od dnia dzisiejszego będziecie
poświęcali dwie godziny wolnego czasu po szkole. Nie ma wyjątków. Jeśli tylko
dotrą mnie słuchy, że kogoś nie ma, konsekwencje będą o wiele poważniejsze.
Proponuję więc, abyście zaprzyjaźnili się z tym miejscem, gdyż czeka was dużo roboty.
– Wstrzymał swój monolog i spojrzał na uczniów, których miny wyrażały całą gamę
emocji. Od wściekłości, obrzydzenia aż po totalną ignorancję. – A więc moi mili…
Miłej pracy. – Dyrektor uśmiechnął się krzywo i nie kryjąc radości, wyszedł z
pomieszczenia, zostawiając za sobą milczących uczniów.
Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły,
przez pierwsze kilka sekund w bibliotece było cicho. Wszyscy myśleli, jakby
podsumować to kilkoma, krótkimi słowami.
- To jest chyba jakiś kurwa żart –warknął
Blake, idealnie podsumowując myśli innych. Rozejrzał się po twarzach swoich
rówieśników i pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie mógł uwierzyć, że właśnie
dostał przepustkę do prawdziwego piekła, które go tu czekało.
Cała grupka milczała przez dłuższą
chwilę, aż w końcu Samantha westchnęła z frustracją i spojrzała po innych.
- Świetnie. W takim razie, od czego
zaczynamy? – spytała, rozkładając ramiona w geście bezradności.
Po pół godzinie sprzeczek i krzyków,
w końcu ustalili ogólny plan działania, chociaż i tak daleko mu było do ideału.
Każdemu z nich, cały czas coś nie pasowało, a ich wybuchowe charaktery tylko
dodatkowo wszystko podjudzały.
Postanowili więc, że zaczną od
przeniesienia regałów z książkami, w odległy kąt pomieszczenia. Okazało się
jednak, że zanim będą mogli to zrobić, czeka ich mnóstwo przenoszenia książek,
gdyż najpierw musieli je pościągać. Ustalili więc dość dobrze funkcjonujący
system i z ociąganiem zabrali się do pracy.
Już po dwóch kursach, wydało im się
to cholernie monotonne. Ściąganie książek, przenoszenie regału, układanie
książek. Niestety, nudne zajęcie najbardziej przeszkadzało Hugonowi, który
namówił Blake`a na małe urozmaicenie swojego czasu. Chcąc przyspieszyć swoją
pracę, podnieśli cały regał, pełen książek chcąc przenieść to za jednym
zamachem. Oczywiście, kiedy już ci dwaj idioci zbliżali się do celu i myśleli,
że są niesamowicie mądrzy, Hugo potknął się o karton leżący na ziemi i stracił
równowagę. Masywny regał wyślizgnął mu się z rąk, a sam upadł na ziemię z
zabawnym krzykiem, uderzając udem o twardą podłogę. Blake z szybkością odsunął się
spod spadających książek i pozwolił swobodnie spaść całemu regałowi. Dziesiątki
książek spadły na ziemię, przerywając ciszę w pomieszczeniu. Jednak w tej samej
sekundzie, wszyscy drgnęli, kiedy po bibliotece rozniósł się głos Samanthy.
- Kurwa mać! – Nastolatka podeszła
do nich szybkim krokiem i od razu posłała wściekłe spojrzenie w stronę ciemnowłosego,
który właśnie podnosił się z podłogi, z cichym stęknięciem. - Co to ma być?!
Wiedziałam, że jesteś idiotą, Forester! – warknęła, kierując oskarżycielsko
palec w stronę jego klatki piersiowej.
- Nie przesadzaj, Sam – wtrącił się
Blake, który właśnie podchodził do niej, mierzwiąc włosy dłonią. – Zaraz
wszyscy to posprzątamy i będzie po krzyku. – Uśmiechnął się, zadowolony ze
swojego pomysłu.
- Mowy nie ma! To w y będziecie to
sprzątać! Ja na pewno nie kiwnę palcem aby wam pomóc! – krzyknęła i z wściekłością
wróciła do pracy.
Kiedy zbliżała się do Cassie, która
przyglądała się tej scenie w milczeniu, rudowłosa zauważyła, że zachowanie
chłopaków naprawdę rozwścieczyło brunetkę. Już chciała coś powiedzieć, kiedy
Sam jej przeszkodziła.
- Co za idioci! – wycedziła i
przelotnie spojrzała na dwóch chłopaków, którzy układali książki na swoje
miejsce. – Przynajmniej ci idioci robią to, co im się każe… - Ciemnowłosa podniosła
wzrok na Cassie, która patrzyła na nią bez słowa. Sam westchnęła cicho i oparła
się o regał, posyłając w stronę Cassie, blady uśmiech. – Ja po prostu chcę jak
najszybciej skończyć tą robotę tutaj, wiesz? A oni jeszcze to utrudniają… Tu i
tak jest roboty na co najmniej dwa miesiące!
- Mi jest to akurat na rękę… - zaczęła
dziewczyna, odrywając się do układania książek na miejsce. – Wiesz… Siedzenie tutaj
po szkole. Wolę być tutaj, niż siedzieć w domu – powiedziała cicho rudowłosa,
po czym odeszła w stronę Drew.
Sam stała przez chwilę w bezruchu,
zastanawiając się nad słowami rudowłosej. Doszła jednak do wniosku, że nie ma
sensu rozmyślanie na ten temat, kiedy nic o tym nie wie.
Drew siedział kilka metrów dalej od
innych i w milczeniu układał encyklopedie na miejsce. Pochłonięty we własnych
myślach, nie zauważył, że obok niego stanęła rudowłosa dziewczyna.
- Hej, jestem Cassie – powiedziała,
zwracając na siebie jego uwagę.
- Wiem. – Odwrócił się przodem do
niej, a w jego prawej dłoni leżał opasły tom jakiegoś leksykonu lub czegoś
innego. – Znam wasze imiona… Szanowny pan dyrektor nie pominął obowiązkowego
etapu prezentacji. – Chłopak skrzywił się nieznacznie.
- Ale to nie znaczy, że musisz znać
tylko nasze imiona, prawda? Bądź co bądź, jesteśmy na siebie skazani, póki co –
uśmiechnęła się rudowłosa z lekkim rozbawieniem, choć jej oczy pozostały smutne
i przygaszone.
- Racja… - mruknął chłopak.
Dziewczyna zmarszczyła brwi i badawczo przyglądała mu się.
- Mam wrażenie, jakbyś ciałem tu
był, ale myślami, gdzie indziej… - zaczęła dziewczyna, a chłopak spojrzał na
nią i westchnął ciężko. Przetarł dłonią zmęczone oczy i uśmiechnął się gorzko.
- Piętnaście minut temu powinienem
być pod szkołą mojej siostry, aby ją odebrać… Teraz pewnie czeka na mnie, a ja
utknąłem tutaj – mruknął ze złością.
- A rodzice? – zasugerowała
dziewczyna, nie zdając sobie sprawy z wagi swoich słów.
- Jesteśmy tylko my – odparł krótko
Drew i pomiędzy nimi nastała niezręczna cisza. Po chwili dziewczyna
niespodziewanie zwróciła ramionami.
- Jedź i przyjedź z nią tutaj. Co za
problem?
- Słyszałaś co mówił dyrektor… - zaczął,
jednak nie dane było mu dokończyć, gdyż dziewczyna wybuchnęła gromkim śmiechem.
- Proszę cię! Ta stara świnia już
dawno pojechała do domu – Cassie pokręciła głową i uśmiechnęła się do niego. –
Idź. Mówię ci.
- Ale to nie ma sensu. I tak zanim
zdążę tam dojść i ją odebrać, was już tutaj nie będzie… - mruknął Drew.
- Ale ty jesteś ciężko myślący –
zirytowała się dziewczyna, wyciągając z kieszeni pęk kluczy. – Gdzieś tutaj
jest klucz od mojego samochodu, który stoi na parkingu. Stary, czarny ford. Trochę
poobijany. Nie przestrasz się – poradziła mu dziewczyna, śmiejąc się.
- Na pewno mogę pożyczyć twój wóz? –
upewnił się chłopak, a Cassie posłała mu wymowne spojrzenie. – Dzięki ci
bardzo! – położył jej dłoń na ramieniu, a po chwili pobiegł w stronę wyjścia z
biblioteki.
- Gdzie on do cholery poszedł?! –
krzyknął zdziwiony Hugo.
- Nie twój interes – odparowała
Samantha, patrząc na niego z błyskiem w oku. Chłopak westchnął zirytowany i
odwrócił się tyłem do dziewczyny, aby nie zobaczyła uśmiechu, który pojawił się
na jego twarzy.
Zachowanie Samanthy jednocześnie go
bawiło, intrygowało, a z drugiej strony
była strasznie urocza. Nawet kiedy ma ochotę mu przywalić, za jego durne
zachowanie. Sprawiała wrażenie, jakby chciała jak najszybciej zakończyć remont
biblioteki, choć ledwo zaczęła. Oczywiście wszyscy chcieli szybko skończyć,
jednak ona zachowywała się tak, jakby utknęła z masą ułomnych ludzi. Z cichym
westchnieniem, wrócił do pracy, podając Blake`owi stertę lektur.
Zdziwiona zachowaniem Drew, Samantha,
skierowała się w stronę Cassie, która właśnie siłowała się z kolejnym regałem.
Dziewczyna stanęła naprzeciwko niej i pomogła przesunąć mebel.
-Czemu Drew wyszedł? – spytała
ciemnowłosa, a Cassie przestała pracować. W kilku zdaniach opowiedziała jej o
kłopocie Drew.
Zszokowana dziewczyna, przez kilka
minut wypytywała jeszcze Cassie, aż przerzuciły się na inny, luźniejszy temat.
W tym samym momencie Samantha zauważyła kątem oka, że Drew właśnie wrócił. Obok
niego stała drobniutka i słodka dziewczynka, kurczowo trzymająca jego dłoń.
Samantha skierowała się w ich
stronę, jednak zatrzymała się nagle, po usłyszeniu komentarza Hugona, który
najwidoczniej także zauważył nowoprzybyłego chłopaka.
- To twoja córka? No proszę… -
zagwizdał ciemnowłosy i zaśmiał się cicho.
- To moja siostra, niedorozwoju –
warknął Andrew. Hugo drgnął na jego słowa i już chciał do niego podejść, jednak
zatrzymało go spojrzenie zielonych oczu dziewczynki. Były takie niewinne i…
Przestraszone? Bała się go?
Rysy twarzy chłopaka zmiękły i po
chwili podszedł do dziewczynki. Kucnął przed nią i uśmiechnął przyjaźnie.
Dziewczynka odsunęła się nieznacznie, jednak wciąż patrzyła mu prosto w oczy.
- Jestem Hugo – przedstawił się
nastolatek, podając dziewczynce dłoń.
Nelly zawahała się chwilę i
spojrzała na starszego brata, który uśmiechnął się do niej i kiwnął głową dając
jej pozwolenie.
- Cześć, nazywam się Nelly –
dziewczynka podała mu dłoń, a jej głos był piskliwy i radosny. Uśmiechnęła się
promiennie, pokazując niepełne uzębienie.
Hugo usadził dziewczynkę na barana,
a ona zaśmiała się i oplotła rączki wokół jego szyi. Wszyscy zgromadzeni w
pomieszczeniu przywitali się z Nelly, jednak dziewczynka za nic w świecie nie
chciała zejść z ramion chłopaka.
Hugo, choć częściowo unieruchomiony,
sprawnie przekładał książki. W bibliotece po przybyciu Nelly, atmosfera jakby
się oczyściła. Blake i Hugo postanowili nie pytać o nic Andrew, póki w pobliżu kręci
się jego siostrzyczka.
Kiedy wybiła 16:30, wszyscy zaczęli
się zbierać. Przed wyjściem wymienili się numerami i ustalili, że jeśli
wszystko dobrze pójdzie, jutro może skończą przestawiać regały, gdyż dzisiaj
zrobili ponad jedną trzecią.
Rozstali się na parkingu i wszyscy
rozeszli się w swoją stronę. Nawet Nelly dała spokój Hugonowi i łaskawie zeszła
z jego ramion. Chłopak wsiadł na motor i odjechał z zawrotną prędkością, Andrew
z siostrą skierowali się w stronę parku na spacer, Blake wsiadł do czerwonej
hondy i na parkingu zostały tylko dziewczyny.
Nie wiedzieć czemu, usiadły na ławce
i niespodziewanie Cassie powiedziała:
- Nie chcę wracać do domu –
westchnęła dziewczyna, wpatrując się w ciemnoszare niebo.
- Ja nie chcę być sama. Możemy
pojechać do mnie jak chcesz… - zaproponowała Sam. Dziewczyna sama zdziwiła się
swoim zachowaniem. Zawsze było tak, że nikogo do siebie nie dopuszczała. A
teraz nagle miała ochotę porozmawiać z kimś od serca..
- Jasne. Ja prowadzę – zaoferowała
się rudowłosa wsiadając do swojego samochodu.
Podczas kilkuminutowej jazdy
samochodem, dziewczyny rozmawiały na różne tematy. Obie pomyślały, że
zaskakująco dobrze się dogadują. Żadna z nich nigdy nie byłą typem, który miał prawdziwą
przyjaciółkę. Nie były dobre w nawiązywaniu znajomości.
Kiedy w starym radiu rozległy się pierwsze
dźwięki piosenki zespołu Kasebian, Samantha z zadowoleniem zwiększyła głośność
natomiast z ust Cassie wydobył się głośny jęk i dziewczyna sięgnęła dłonią, aby
przełączyć kawałek.
- Mowy nie ma! – krzyknęła Sam ze
śmiechem, odpychając dłoń rudowłosej.
- Nie znoszę tej piosenki! – jęknęła
Cassie, kładąc obie dłonie na kierownicy. Zrobiła naburmuszoną minę, na widok
której Samantha mimowolnie się zaśmiała.
- Nie marudź! Ej! Skręcaj w tą
uliczkę – powiedziała nagle dziewczyna wskazując w lewa stronę. Przejechały
kilka metrów i minęły skromne domki jednorodzinne. – Okej to tutaj –
powiedziała Sam, odpinając pasy.
Zatrzymały się przed niewielkim,
białym domem, do którego prowadziła wąska dróżka.
- Jesteśmy same? – spytała się
Cassie, kiedy były już w środku.
- Na szczęście tak – potwierdziła
Sam, zdejmując buty. Cassie poszła za jej przykładem i po chwili obie siedziały
w kuchni.
Samantha podeszła do lodówki i z
niezadowoleniem stwierdziła, że świeci ona pustkami. Zajrzała do szuflady i
zauważyła dwie zupki w proszku, które wyciągnęła.
- Niestety nie mam nic innego do
zaoferowania do jedzenia, oprócz tego – zaśmiała się, pokazując rudowłosej
swoje łupy.
- Mi pasuje – zgodziła się Cassie i
z ciekawością rozejrzała się po pomieszczeniu. Pistacjowe ściany, skromne , nie
pierwszej nowości wyposażenie, i blat obklejony plamami po kawie.
Po kilku minutach udały się do
pokoju Sam, z gorącymi kubkami zup w dłoniach. Ciemnowłosa usiadła wygodnie
obok łóżka, na dywanie i uważnym spojrzeniem lustrowała koleżankę, która
usiadła po prawej stronie. Przez chwilę siedziały w milczeniu, pogrążone we
własnych myślach. Nim się spostrzegły, zaczęły rozmawiać. Najpierw na temat
szkoły, później o muzyce, aż temat zszedł na ich karę w bibliotece. Samantha
zaczęła narzekać na zachowanie dyrektora, który naruszył jej prywatność,
grzebiąc po jej szkolnej szafce.
- A ty, Cassie? Przyznaj się, co to
były za tabletki? Dobre były? Dasz namiar? – zaśmiała się Sam, zasypując
rudowłosą lawiną pytań. Kiedy dziewczyna zauważyła, że Cassie nie odpowiada, a
wręcz sprawiała wrażenie smutnej, spoważniała i położyła jej dłoń na ramieniu.
Cassie nie odpowiedziała na żadne z
pytań i spuściła głowę. Wpatrywała się w nietkniętą zupę, która wciąż stygła.
Dziewczyna westchnęła oparła głowę o stojące za nią łóżko. Samantha zauważyła
zmianę w jej zachowaniu.
- Przepraszam, nie powinnam pytać… -
speszyła się.
- Nie… W porządku… Czasami… Czasami
mam wrażenie, że ludziom łatwiej jest mówić o swoich problemach obcej osobie,
wiesz? Ja tak mam chyba z tobą… Czuję, że po raz pierwszy w życiu mogłabym coś
o sobie powiedzieć… - powiedziała cicho dziewczyna, uśmiechając się blado.
- Też tak sądzę… - powiedziała
niepewnie Sam, odwzajemniając uśmiech.
- Chcesz wiedzieć, co to były za
tabletki? – spytała się Cassie i kiedy nie otrzymała żadnej odpowiedzi, wzięła
to za zgodę. – Nie wiem dokładnie, jak się one nazywają, jednak biorę je już od
jakiegoś czasu. Hamują głód. Biorąc je, mogę nie jeść nawet przez dwa dni.
Tylko kiedy je wezmę, robię się trochę… Otumaniona i tracę kontakt z rzeczywistością…
- Głodzisz się? – spytała zszokowana
Sam. Jej oczy robiły się coraz większe, z każdym wypowiedzianym przez Cassie
słowem. Samantha spojrzała na szczupłe ramiona dziewczyny, chude nogi, bladą
cerę i wory pod oczami. Dopiero teraz zwróciła uwagę, jak zniszczona była
Cassie.
- Nazywaj to jak chcesz –
odpowiedziała dziewczyna bez śladu złości. Jej głos był wypruty z emocji. Kiedy
ponownie nie usłyszała żadnej odpowiedzi ze strony Sam, zaczęła opowiadać o
swoim życiu. O ojcu, śmierci mamy, niewłaściwych wyborach, swoich problemach z
narkotykami i alkoholem.
- Wiesz co jest najgorsze? – spytała
głosem przepełnionym goryczą. – Ja doskonale wiem, do jakiego stanu doprowadza
człowieka alkohol. Mieszkam z osobą, która jest najlepszym tego przykładem. Ja
widzę, co się dzieje z ludźmi, którzy uzależniają się od alkoholu. A ja kroczę
tą samą ścieżką! Do diabła, wszyscy kroczymy tą samą ścieżką. Ja, ty, Blake,
Hugo… Jedynie Drew próbuje sobie poradzić z życiem….
- Wiem o czym mówisz… - odezwała się
Samantha po raz pierwszy od kilku minut. – Wyniszczamy siebie od środka.
Każdego dnia, niezauważalnie tracimy cząstkę siebie. Stajemy się dokładnie jak
nasi rodzice. Nie robimy nic, aby to zmienić… - powiedziała cicho ciemnowłosa.
– Nie chcę skończyć jak mój ojciec, który zmarł właśnie przez alkohol. Nie
chcę, rozumiesz?! – Podniosła głos, zaciskając dłonie w pięści, pozwalając, aby
łzy spłynęły jej po policzkach. Pozwoliła sobie na falę bolesnych wspomnień,
które próbowała zepchnąć w najgłębszy zakamarek swoich myśli. Przed oczami
stanęła jej postać ojca sprzed dziesięciu lat. Załkała jeszcze głośniej, nie
bacząc na to, że łzy strumieniami płyną jej po policzkach.
Cassie także poczuła zbierający się
w jej wnętrzu płacz. Znów poczuła się bezsilna i samotna. Choć przez tę krótka
chwilę, nawiązała nić porozumienia z Samanthą. Pomyślała o swojej matce i
zastanowiła się, co ona pomyślałaby o tym, jaką osobą jest jej córka. Rudowłosa
wybuchnęła płaczem, obejmując koleżankę ramieniem.
Nastolatki nie odczuły żadnego
zakłopotania, swoim zachowaniem. Wydało im się to zupełnie naturalne. Jakby
każda z nich, szukała właśnie takiej osoby. Osoby do pocieszenia, wysłuchania,
osoby, która doskonale ją dopełnia.
Siedziały tak, płacząc jeszcze przez
wiele minut, aż w końcu Cassie odsunęła się od ciemnowłosej i pociągnęła nosem,
ocierając łzy z policzków. Zaśmiała się krótko i powiedziała:
- To jest dziwne, prawda?
- Trochę… - potwierdziła Sam, także
ocierając zapłakaną twarz. – Ale to przyjemne. Świadomość, że ma się osobę,
której można się wygadać… - Uśmiechnęła się blado, a koleżanka odpowiedziała
jej tym samym.
~~~
Przez najbliższe dni tego tygodnia,
grupka znajomych, zdawała się być dla siebie coraz bliższa. Mimowolnie zaczęli
rozmawiać o swoich problemach i znajdowali oparcie w drugiej osobie.
Po raz pierwszy Hugona połączyło z
kimś coś na kształt przyjaźni. Tym kimś okazał się być Blake, który doskonale
pasował do wybuchowego chłopaka. Im więcej czasu ze sobą spędzali, tym bardziej
się lubili.
Oczywiście Hugo cały czas wodził za
Samanthą zaciekawionym spojrzeniem. Uwielbiał patrzeć, kiedy twarz brunetki
rozjaśniała się w uśmiechu albo kiedy zaciska wargi, kiedy się złości. Ostatnio
zaobserwował też, że lewa brew jej drga, kiedy dziewczyna stara się być dla
kogoś miła. Przez te małe szczegóły, interesowała go coraz bardziej. Wciąż
jednak nie zebrał się na odwagę, aby z nią porozmawiać. Po raz pierwszy bał się
porozmawiać z jakąkolwiek dziewczyną! Ta myśl sprawiała, że śmiał się z siebie
w duchu, jednak wciąż nie robił żadnych postępów.
Może nie chciał zostać odrzucony? Bo
póki co, dziewczyna nie wydawała się pałać do niego sympatią. Prawie codziennie
zdarzało im się sprzeczać lub przekomarzać. Chłopak nie wiedział, czy dla niej
to także są żarty, czy ona bierze to na poważnie. Dla niego na pewno były to
tylko wygłupy. Mimo wszystko, postanowił poczekać i przekonać do siebie dziewczynę.
Nie chciał niczego spieprzyć, jak to
ma w zwyczaju.
Pomiędzy Cassie a Drew powstała
czysto koleżeńska więź, choć chwilami chłopak patrzył na nią innym wzrokiem.
Dziewczyna okazywała mu dużo pomocy i często rozmawiała z nim o swoim uzależnieniu
od narkotyków, lub o problemach z odżywianiem. Drew nieraz rozmawiał z nią na
temat swoich trudności, z jakimi codziennie się zmaga, jednak był jej z całego
serca wdzięczny, za chęć do pomocy, gdyż okazywała jej naprawdę dużo. Kiedy
tylko Drew ją poprosił, zajmowała się Nelly. Dziewczynka naprawdę polubiła
Cassie i cieszyła się na każdą chwilą spędzoną z rudowłosą.
Drew nigdy nie skrytykował zachowania
Cassie, gdyż rozmawiali na tyle często, że zdążył zrozumieć, że dziewczynę
łatwo sparzyć i zranić. Była naprawdę krucha i wrażliwa. Nigdy nie wypominał
jej błędów, ani nie zmuszał do niczego. Postanowił, że małymi kroczkami, będzie
jej pomagał. Wiedział, że tylko w takiej sposób może jej pomóc. Od małych
czynów, do wielkich osiągnięć.
Samantha i Cassie spędzały ze sobą naprawdę dużo czasu. Okazywały swoje
wsparcie i obie po raz pierwszy w życiu, stwierdziły, że naprawdę mają szansę
na zdobycie prawdziwej przyjaciółki, której nigdy nie miały. Samantha
opowiedziała jej o swojej relacji z matką, o swojej pasji i o tym, jak zarabia
na życie.
I Cassie i Samantha poprzez rozmowy
pomiędzy sobą, zrozumiały, że nie tylko one mają problemy. Nie tylko one czują
się samotne i mają wrażenie, że nie pasują do otaczającego je świata.
Nikt z nich, nie był świadomy tego,
że posyłają sobie różne, dwuznaczne spojrzenia. Samantha chcąc nie chcąc,
obserwowała Hugona podczas pracy, jednak chwilami przyłapywała się na tym, że
spogląda w inny sposób niż normalnie , na Blake`a. Jak już wiadomo, Hugo cały
czas obserwował Samanthę, a Blake wodził spojrzeniem za rudowłosą Cassie, z
którą nie miał okazji zamienić więcej niż kilka słów. Jednak to nie było
jednostronne, gdyż Cassie także spoglądała na niego częściej niż zwykle. Drew
wbrew swojemu rozsądkowi obdarzał Cassie spojrzeniem, które wyrażało wiele,
jeśli tylko człowiek się przypatrzy. Jednak chłopak doskonale to maskował.
Żadne z nich nie było świadome, że
właśnie przez takie krótkie spojrzenia, wiele rzeczy się zmieni.
Czuli jednak, że być może znaleźli osoby,
z którymi może połączyć ich coś więcej niż tylko przelotka znajomość.
Ale jak wszyscy wiedzą, pozory lubią
mylić i życie może ich zaskoczyć.
Obiecałam wam na TT, że rozdział dodam około południa, a tu dupa. dodaję go pod koniec dnia. Przepraszam. ;* Prawdę mówiąc, kiedy zaczęłam pisać ten rozdział, miałam obawy, że nie dorówna poziomowi pierwszemu, jednak teraz stwierdzam, że nie jest zły. ;)
Ale opinię pozostawiam wam. Jak wam się podoba nowa zakładka z bohaterami? Bo mi bardzo, chociaż wiem, napisy mało czytelne, jednak inaczej się nie dało... Do napisania kochani i dziękuję Wam z całego serca za każdy komentarz. Jesteście najlepsi! <3
Informować? Zostaw gg lub TT w komentarzu.
Bardziej podobał mi się rozdział pierwszy... ale to tylko moje nic nie znaczące zdanie.
OdpowiedzUsuńDzisiaj mam w głowie kompletną pustkę i nie mam pojęcia co napisać w komentarzu... więc, tak! Podoba mi się :D
czekam na następny :)
Heh, wychodzi na to, że decyzja dyrektora była słuszna. To dzięki niemu się zaprzyjaźnili, bo tak to najprawdopodobniej nie zwracaliby na siebie uwagi na szkolnym korytarzu. Padłam, jak przeczytałam fragment z przeniesieniem całego regału. Co za głupki. Ale przynajmniej było zabawnie. Jak na razie wszystko toczy się w dobrym kierunku, ale to ostatnie zdanie daje dużo do myślenia. Coś poróżni bohaterów? Nawet jeśli, to mam nadzieję, że wszystko w końcu wróci na właściwy tor, bo szkoda by było, gdyby ich przyjaźń została zerwana. Teraz nie są osamotnieni ze swoimi problemami, a to ważne. :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam sposób w jaki to wszystko opisujesz ; d naprawdę...
OdpowiedzUsuńciesze siee, że Cassie i Drew siee dogaduje. Tak samo jak Sam i Cassie. każdy potrzebuje kogoś z kim można porozmawiać tak od serca ; d
Hugo i Blake też siee widze coraz lepiej kumplują. ni o te zerkanie na siebie trololololol :D ciekawie, ciekawie ; d
myślę, że decyzja dyrektora mimo wszystko była słuszna. mogli miec o wiele gorsze problemy za to co zrobili... czekam na następny ; d
Przepraszam ze tak pozno komentuje ale dopiero teraz znalazlam wolna chwile.A nie mowilam ze sie zaprzyjaznia,ale czegos wiecej sie nie spodziewalam wiec troche zszokowana jestem.Wystarczyla jedna kara pracowania w bibliotece aby sie do siebie zblizyli.Czekam na nastepny i pozdrawiam ; *
OdpowiedzUsuńUUUU ^^, fantastycznie ;) czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńMnie akurat rozdział drugi podoba się jeszcze bardziej niż pierwszy, a ten już był świetny. Kurde, czy ja jako jedyna myślałam, że z początku będą się kłócić i nie dogadywać? A tu proszę. Rodzą się pewne więzi... Przyjaźń, zrozumienie, pomoc. A nawet są ''początki'' miłości. Coś czuję, że w przyszłości wyjdzie z tego niezły ambaras. Taki miszmasz uczuciowy. Jeden zakocha się w tamtej, gdy ten też się w niej zakocha a w nim jeszcze ona a w niej tamten itd... To było takie urocze z Hugonem i Nelly *.* Nie sądziłam, że taki twardziel mógłby się tak zachować. To takie śmieszne, bo z początku gdy weszłam w zakładkę z bohaterami moja pierwsza myśl gdy zobaczyłam Hugona ''co za brzydal'' A wczoraj obejrzałam ''3 metry nad niebem'' i całkowicie inaczej go spostrzegam. Sam i Cassie powoli stają się przyjaciółkami, znajdują w sobie wsparcie i zrozumienie. Gdy opisałaś ich rozmowę przy kupkach ekspresowych zupek aż mi się ciepło na sercu zrobiło. Hugon nawiązał bliższy kontakt z Blake'em tylko Drew jest sam sam sam. Biedny :c Moim ulubieńcem stała się Cassie. Zauroczyła mnie swoją kruchością i wrażliwością. Ten malutki rudzielec głodujący się spożywając tabletki najbardziej ujął moje serce. To na tyle z mojej strony, wydaje mi się, że opisałam wszystko co opisać chciałam. Więc pozdrawiam cieplutko i życzę dużo dużo weny której widzę nie brakuje :)
OdpowiedzUsuńboże boże boże jakie cudooo! trafiłam tu przypadkiem! strasznie sie wciagnelam! nie moge sie po prostu doczekac do bedzie sie dalej dziac ! zdecydowanie dodaje Twojego bloga do ulubionych! dawaj szybko nexta ;d buziaki :8 / wishmeyourself.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie mogłam znaleźć chwili wolnego, by w spokoju przeczytać, te kilka rozdziałów. Ale teraz już wiem, że nie powinnam odkładać, tego tak długo. To opowiadanie zdecydowanie ma to coś, a akcja powoduje, że mam ochotę odświeżać co chwilę stronę główną, by sprawdzić czy nie ma czegoś nowego. :D
OdpowiedzUsuńChyba chodziło Ci, że Hugo NIE BĘDZIE miał czasu na chodzenie do siłowni. Zabrakło Ci w zdaniu "nie", ale zrozumiałam sens przesłania. W dodatku nasz Hugo chce poznać Samanthę. No kto by się tego spodziewał? Jedynie Cassie nie wie, o co w tym wszystkim chodzi. Och, biedna, zagubiona dziewczynka.
OdpowiedzUsuńOdmalowanie ścian, odświeżanie mebli? A temu dyrektorowi odbiło? W normalnej szkole osoba, która miała narkotyki w szafce zostałaby wyrzucona albo zawieszona w prawach ucznia. A już tym bardziej w takiej szkole w Londynie, dlatego trochę nierealny wydaje mi się fakt, że taka kara miała sprawić, iż dziewczyna to odpokutuje. A co dopiero mówić o tym, że jej rodzice nie zostali powiadomieni. Pierwsze co się robi w takiej sytuacji to telefon do rodziców. I to w każdej szkole. Dopiero wtedy rodzice mogliby wynegocjować, jaką karę nałożyć na ich dziecko. Dlatego ta sytuacja wydaje mi się nieco naciągana.
Hugo i Black - gratuluje inteligencji. Nie wydaje mi się, by sami mogli unieść regał z książkami, gdyż zapewne ważyły z tonę, ale nie ukrywam faktu, iż potknięcie Hugona o podłogę było genialne xD. Za to Samantha za bardzo pyszczy. Wkurza mnie. W przeciwieństwie do delikatnej, na swój sposób słodkiej Cassie. Co do odmiany imienia "Drew" - Kto? Drew. Komu (się przyglądam)? Drewowi. Z kim (idę)? Z Drewem. Kogo (nie ma)? Drewa. Kogo (widzę)? Drewa. O kim (mówię)? O Drewie ; to tak na przyszłość, bo widzę, że miałaś problem z odmianą.
Jak ja uwielbiam Cassie! Zagadała do Drewa, który z początku był nieco oschły przez zamartwianie się o siostrę. Ale, proszę! Nasza kochana Cassie kazała mu jechać po siostrę i ją przyprowadzić do biblioteki! Nawet pożyczyła mu klucze do swojego samochodu. Słodka dziewczyna.
Albo ja źle przeczytałam, albo Hugo ma nie pokolei w głowie. Że niby Samantha była urocza? HAHAHA. Ciekawe z której strony.
Tsaa. Hugo to ma chyba orzeszek zamiast mózgu. Drew bynajmniej nie wygląda na typa, który w takim wieku zrobiłby sobie dziecko. Ale przynajmniej został nazwany "niedorozwojem", co mnie rozbawiło haha xD. No, ale Nelly jest strasznie słodka. Nawet Hugo przy niej stał się słodkim facetem. Aww *,*.
Cassie musi naprawdę nienawidzić powrotów do domu. Fajnie, że Samantha (ku mojemu zdziwieniu!) zaproponowała dziewczynie wspólny wypad. Widać jednak, że nie przepadają za tą samą piosenką. Haha zabawny był moment zmieniania kawałka w samochodzie xD
To prawda, że obcej osobie łatwiej się zwierzyć, niż komuś znajomemu. Przypadek Cassie i Sam doskonale to ukazuje. Dziewczyny zdają sobie sprawę z tego, że brną w ten sam ślepy zaułek, co ich rodzice. A mimo to i tak piją, ćpają, Cassie się głodzi... Ale kto wie, może pewnego dnia uda im się wyjść z dna? Mam nadzieję.
Druga część rozdziału wydała mi się taka... pusta? Opisałaś w skrócie to, co wydarzyło się między bohaterami. Tak... bez uczuć. Bez większego opisu sytuacji. Brakowało mi ich zwierzeń. Ukazania więzi, jaka zaczęła ich łączyć. Mogłaś to nawet przerzucić na trzeci odcinek. Rozdział i tak był długi. To tylko takie moje odczucia.
Więcej błędów nie znalazłam. Czekam na rozdział trzeci :)
W koñcu znalazlam cos dla siebie.Piszesz tak lekko i zrozumiale ze noo zakochalam sie.
OdpowiedzUsuńNie wiem co jeszcze powinnam napisac po za tym ze jeeeest meeega :D
Mam pytanie mam profil na forum moge wkleic tam link.Zareklamowac go po prostu? :)
Jak mozesz to informuj mnie na gg:11965651