20 października 2012

Chapter one


            Blade światło poranka oświetliło twarz siedemnastoletniej brunetki. Samantha Jones z głośnym jękiem otworzyła ciemnoniebieskie oczy, po czym znów je przymknęła, oślepiona jasnym światłem.
            Przewróciła się na drugą stronę, jednak poczuła, że coś wbija jej się w bok. Zirytowana wymacała przedmiot dłonią aż odnalazła swój telefon, na którym leżała. Spojrzała na wyświetlacz i z niezadowoleniem stwierdziła, że ma całe piętnaście minut, aby wyjść z domu i nie natknąć się na żadnego z domowników.
            Z ociąganiem podniosła się z niewygodnego łóżka i bez najmniejszego szmeru skierowała się do jej własnej łazienki. Przemyła twarz zimną wodą i spróbowała pozbyć się resztek wczorajszego makijażu.
            Brunetka spojrzała na swoje odbicie w lustrze i skrzywiła się z niesmakiem. Blada, ziarnista cera, zniszczona od papierosów, alkoholu i innych używek, podkrążone i zmęczone, ciemnoniebieskie oczy, popękane, pełne usta i rozczochrane, falowane włosy.
            Sam Jones była ładna. Nawet bardzo. Jednak z powodu ciągłych imprez przestała dbać o siebie i nie obchodziło ją to, jak wygląda. Nie zmieniało to jednak faktu, że mężczyźni wodzili za nią zaintrygowanym wzrokiem.
            Dziewczyna wzięła szybki, zimny prysznic, próbując złagodzić kaca, który dopadł ją po wczorajszej nocy, którą z resztą bardzo słabo pamiętała. Nie przejmowała się tym, gdyż nie zdarzyło się to pierwszy raz.
            Osuszyła ciało ręcznikiem i włożyła na siebie czystą bieliznę. Na twarz nałożyła podkład i korektorem zatuszowała cienie pod oczami. Niesforne włosy rozczesała i zostawiła rozpuszczone, pozwalając by ułożyły się w długie fale.
            Ubrała ciemne jeansy, białą koszulkę z nadrukiem i ciepły, czarno-szary sweter. Szyję obwiązała brązowym szalikiem, a na stopy włożyła czarne, znoszone trampki. Do brązowej torby włożyła najpotrzebniejsze rzeczy i wychodząc z pokoju, z doniczki na kwiaty wyciągnęła banknot dziesięcio funtowy.
            Z sypialni, która była dwa pokoje dalej od jej pokoju, dało się słyszeć przyciszone głosy rozmowy. Oznaczało to, że matka Sam i jej obecny partner już się obudzili i niebawem zejdą na dół do kuchni. Dziewczyna zbiegła po schodach, wciąż zachowując ciszę. Zamykając za sobą drzwi wejściowe, wyszła z domu i skierowała się w prawą stronę, bez konkretnego celu.
            Było sobotnie przedpołudnie, godzina 11:32. Brunetka miała przed sobą cały dzień, jednak nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić. Nie miała najlepszej przyjaciółki, ani chłopaka, z którym mogłaby spędzić dzień. Nie należała do tych osób, które nawiązują dłuższe znajomości.
            Przeszła przez kilka ulic Londynu i patrzyła jak zapełniają się one ludźmi spieszącymi do pracy. Kiedy doszła do małej kawiarenki na rogu, postanowiła coś zjeść, gdyż od wczoraj chodziła z pustym żołądkiem.
            Weszła do pomieszczenia, gdzie od razu poczuła zapach świeżej kawy. Wciągnęła do nosa przyjemny zapach, a na jej twarzy pojawił się nikły uśmiech. Zamówiła swoją ulubioną, karmelową kawę i kanapkę z serem i warzywami. Od czternastego roku życia, Sam była wegetarianką i unikała mięsa jak ognia.
            Kiedy blondwłosa kelnerka podała jej zamówiony posiłek, z zadowoleniem wzięła gryz kanapki, która okazała się niezwykle smaczna. Nie spiesząc się z jedzeniem i piciem ciepłego napoju, przesiedziała w kawiarence dwie godziny.
            Przez ten czas udało jej się zrobić rysunek dziewczyny, która trzyma czyjąś dłoń, jednak nie widać twarzy tej tajemniczej osoby. Wszystkie jej rysunki płynęły prosto z serca i wyrażały emocje, które w sobie tłumiła. Tylko w ten sposób potrafiła pokazać swoje prawdziwe oblicze.
            Rysowanie było nie tylko jej pasją ale i sposobem na zdobywanie pieniędzy. Jej matka cały czas zmieniała pracę, tak samo jak partnerów, więc często przepuszczała pieniądze na tylko sobie znane cele. Jakby w ogóle nie była świadoma, że wychowuje córkę. Jednak jej opiekę ciężko nazwać wychowaniem.
            Tak więc, kiedy tylko Samantha miała czas wolny, udawała się w miejsce, gdzie roi się od turystów. Rozstawiała sztalugę, składane krzesło i czekała na klientów. Rysowała portrety, karykatury, wszystko. Wiadomo, że nie ma z tego wielkich pieniędzy, jednak wystarczają one dziewczynie na najpotrzebniejsze rzeczy do własnego użytku.
            Nie zastanawiając się za długo, dziewczyna wyszła z kawiarni, zostawiając na stoliku zapłatę. Jesienny wiatr wiał jej w twarz. Opatuliła się szczelniej swetrem i skierowała w stronę placu przed Pałacem Buckingham. Czekał ją kolejny, długi dzień.
~*~
            O 10:21 Andrew Wood stał w małej kuchni i przygotowywał śniadanie dla dwóch osób. Z radia wydobywały się dźwięki jakiegoś nowego hitu, a jego młodsza siostra z zadowoleniem podśpiewywała pod nosem.
            Drew oderwał się od smarowania grzanek i spojrzał na siostrę. Nelly Wood. Za cztery miesiące kończąca dziewięć lat. Chłopak napotkał spojrzenie jej zielonych, roześmianych oczu, a jej wąskie usta rozciągnęły się w uśmiechu, ukazując prawie całkowicie pełne uzębienie.
            Z lekkim uśmiechem na ustach dokończył robić śniadanie i przygotował herbatę. Postawił talerz z grzankami przed Nelly i życzył smacznego. Sam zabrał się do jedzenia, bacznie obserwując siostrę, która patrzyła na niego bystrymi oczami.
            Andrew, mimo wielu trudności i problemów, kochał siostrę nad życie. Mając szesnaście lat, wraz z siostrą trafił pod opiekę wujostwa. Chłopak jednak szybko uznał, że nie jest to dobre miejsce dla Nelly. Zamieszkał więc sam z siostrą, bez obaw, że będą ich szukać. Ciotka z wujem z ledwością zdawali sobie sprawę, że mieli pod swoim dachem dwójkę dzieci.
Zdarzały się chwile, kiedy z ledwością łączył koniec z końcem. Ale nie poddawał się. Obiecał sobie, że nigdy się nie podda. Starał się jak mógł, aby zapewnić swojej siostrze spokojne dzieciństwo.
Po śmierci ich rodziców, dostał w spadku pieniądze, jednak trzymał je na czarną godzinę i korzystał z nich, kiedy naprawdę potrzebował. Na wszystkie potrzeby siostry i swoje, zarabiał sam. Pracował dorywczo, po szkole, w weekendy, wakacje i dni wolne od zajęć.
Kiedy w weekendy go nie było, Nelly najczęściej była pod opieką mamy swojej przyjaciółki Sofie, lub ich sąsiadki. Obie kobiety wiedziały o jego sytuacji więc bez problemu opiekowały się jego siostrą.
Po szkole odbierał ją z podstawówki, jedli obiad, a następnie chłopak szedł do pracy i tam zostawał do osiemnastej. Później odbierał siostrę od którejś z opiekunek i spędzali razem wieczór.
Nelly wiedziała o tym, że rodzice nie żyją. Tak samo jak on, wiedziała, że mają tylko siebie. Jak na swój wiek była naprawdę inteligentna i silna. Był z niej dumny, że wyrasta na dobrą dziewczynę.
Przez to, że dużo czasu spędzał poza domem, a później starał się poświęcać czas siostrze, miał bardzo mało czasu na naukę. Wiedział, że jest bystry, jednak jego wyniki w nauce nie były zachwycające. Często też opuszczał lekcje i wiedział, że to się źle skończy.
Kiedy razem z siostrą skończyli jeść posiłek, Andrew zmył naczynia i wziął siostrę na ręce tak, aby jej głowa zwisała w dół. Dziewczynka zaśmiała się piskliwie.
- Andrew! – krzyknęła śmiejąc się dziecięcym śmiechem. – zostaw mnie!
Kiedy chłopak w końcu wysłuchał jej prośby, usadowił ją na kolanach. Dziewczynka zaczęła bawić się lokiem jego ciemnych włosów.
- Dzisiaj idę do pani Victorii czy do Sofie? – spytała wpatrując się w niego wyczekującym wzrokiem.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i zmierzwił jasne włosy siostry.
- Dzisiaj nigdzie. Wziąłem wolne – pocałował ją w czoło i z zadowoleniem patrzył jak na pięknej twarzy dziewczynki wykwita uśmiech.
- Naprawdę? – spytała z ekscytacją, a Drew potwierdził to kiwnięciem głowy.
- To co chcesz dzisiaj robić? – spytał wstając. Dziewczynka stanęła przed nim i zastanowiła się chwilę.
- Chcę iść do parku – powiedziała z szerokim uśmiechem.
- To śmigaj do pokoju i ubieraj się – powiedział brunet, a dziewczynka pobiegła do swojego pokoju, szybko przebierając nogami.
Kiedy Drew ogarnął już kuchnię, ubrał się i umył zęby, poszedł po pokoju siostry. Zaśmiał się na widok jej stroju.
- Nie ma mowy. Nie wyjdziesz w tym stroju – pokręcił głową z rozbawieniem.
- Dlaczego nie? – nadąsała się blondynka.
- Bo.. Jesteś ubrana w letnią sukienkę, a za oknem jest jakieś dwanaście stopni! –westchnął z uśmiechem na twarzy.
- Ale świeci słońce! – upierała się Nelly.
- Ale jest jesień – powiedział z uporem w głosie i z szafy wyciągnął jeansy, bluzkę na długi rękaw i kurtkę. Położył ubrania na łóżku siostry.
- Ubieraj się w cieplejsze ubrania – powiedział Drew. – Bez dyskusji! – powiedział stanowczym głosem widząc jej minę.
Kiedy siostra w końcu włożyła cieplejsze ubrania, z jej długich włosów zrobił dwa warkocze i powiedział aby włożyła płaszcz. Kiedy byli już zwarci i gotowi, wyszli z domu.
Dziewczynka szła tuż obok brata, nie odstępując go na krok. Chwyciła jego ciepłą dłoń i szła z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
~*~
W zupełnie innej części Londynu, do życia budził się właśnie Hugo Forester, który rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdował. Niebieskie ściany i dwuosobowe łóżko na pewno nie były elementami jego pokoju.
Odwrócił twarz w lewą stronę i spojrzał na ciemnowłosą dziewczynę pogrążoną we śnie. Próbując wykonywać jak najmniej gwałtowne ruchy, podniósł się do pozycji siedzącej i podniósł z podłogi bokserki. Ubrał bieliznę i wstał z łóżka.
Dziewczyna poruszyła się i uniosła twarz znad poduszki. Spojrzała na chłopaka zaspanym głosem i wykrzywiła usta w grymasie.
- Idziesz już? – spytała wyciągając dłoń w jego stronę.
- Tak – odpowiedział Hugo szorstkim głosem, jednak myślami był gdzieś indziej i praktycznie nie słuchał dziewczyny.
Nie zwracając uwagi na jej natarczywe pytania i prośby o to by został, zebrał z ziemi części swojej garderoby i kiedy był już ubrany, pożegnał się brunetką, nie poznawszy nawet jej imienia.
Zegarek w telefonie wskazywał godzinę jedenastą. Chłopak wyszedł na zewnątrz i zapiął bluzę na zamek. Dłonie wcisnął w kieszenie jeansów i wolnym krokiem ruszył przed siebie.
Nie przejmował się tym, że spędził noc z dziewczyną, której imienia nie zpoznał. Robił to notorycznie. Schemat był następujący. Chodził na imprezę, upijał się, lub nie, brał udział w bójce, łykał jakiś narkotyk, a następnego dnia budził się u boku kolejnej dziewczyny.
Nigdy nie zastanawiał się nad konsekwencjami. Był lekkoduchem, który żył chwilą. Trzeba przyznać, że Hugo był drażliwy i agresywny. Tłumił w sobie gniew na rodziców i innych ludzi, a następnie wyładowywał go na kimś innym.
Dużą część wolnego czasu spędzał na siłowni lub jeździł na motorze biorąc udział w nielegalnych wyścigach. Hugo Forester nie był typem osoby, która przejmowała się zasadami lub zakazami. Robił co chciał i myślał co chciał. Chwilami był jak tornado – nie do powstrzymania.
Chłopak zorientował się po ulicach, gdzie się znajduje i skierował w stronę domu. Kiedy tylko wszedł do środka, poczuł gniewne emocje, którymi to miejsce było przepełnione. Z ulgą zauważył, że nie ma nikogo z rodziców.
Wbiegł po schodach na górę i wziął długi, zimny prysznic. Przebrał się w świeże ciuchy i do torby włożył strój sportowy. Doprowadził się do względnego porządku i wyszedł z domu. Z garażu wyprowadził motor i z zadowoleniem usiadł na skórzanym siedzeniu.
Nie zawracał sobie głowy wkładaniem kasku, więc z piskiem opon ruszył z miejsca i uśmiechnął się na dźwięk silnika, który w szybkim tempie zwiększał swoje obroty. Kilka minut później zajechał pod budynek siłowni, w której był stałym bywalcem.
~*~
Ciemnooki brunet spojrzał się w okno i zawiesił wzrok na nieokreślonym punkcie. Ostatni raz zaciągnął się papierosem, a następnie zgasił go, wrzucając niedopałek do szklanki leżącej na parapecie. Chłopak przetarł dłonią zmęczoną twarz.
Kilka minut temu, z jego mieszkania wyszła długonoga blondynka, z którą spędził noc. Jednak przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny nie zmrużył oka. Kiedy leżał w nocy obok pogrążonej we śnie dziewczyny, zrozumiał, że mija równe pół roku odkąd na własną rękę żyje w Londynie.
Właśnie dlatego przez całą noc, w jego głowie kłębiły się tumany myśli na temat tego, co by było, gdyby nie wyjechał ze Stanów. Przez prawie siedemnaście lat mieszkał w Południowym stanie Dakota.
            Przez częste kradzieże, bójki i umiejętność do wpadania w kłopoty, zadarł z policją. Jednak miarka się przebrała, kiedy przez głupotę własną i swojego znajomego został oskarżony o napad na sklep jubilerski. Napad faktycznie nastąpił, jednak Blake Turner nie miał z nim nic wspólnego. Został wrobiony przez kolegę, który wmówił mu, że idzie do jubilera, aby rozejrzeć się za biżuterią dla mamy. Kiedy Blake stojący przed sklepem, usłyszał odgłosy szarpaniny, zmył się z miejsca zdarzenia. Niestety, jego kolega okazał się totalnym idiotą i podczas, kiedy uciekał ze sklepu, zostawił swój plecak, w którym były dokumenty. Przyznał się więc do winy, jednak w zeznaniach wkopał też Blake`a, że był on razem z nim.
            Siedemnastolatkowi, przez takie i wcześniejsze wykroczenia groziły dość poważne konsekwencje. Chłopak z racji tego, że praktycznie mieszkał sam, nie miał co zostawiać w rodzinnym mieście. Chcąc uniknąć kary, dzięki znajomościom i układom dało mu się wyjechać z kraju. I tak znalazł się w Londynie, gdzie chciał zapomnieć o swojej przeszłości, jednak ciężko pozbyć się starych nawyków.
            Chłopak podniósł si z ciężkim westchnieniem z łóżka i udał się do małej łazienki. Wziął szybki prysznic, pozwalając aby chłodna woda spływała po nagim ciele. Założył dresowe spodnie, czerwony podkoszulek, a na ramiona zarzucił ciepłą bluzę. Ręcznikiem wytarł włosy i zmierzwił je dłonią.
            Przeszedł do kuchni, do której przez wpół odsłonięte okna wpadały popołudniowe promienie słońca. Wyciągnął z lodówki butelkę zimnego mleka i wziął łyka. Później kolejnego i kolejnego, aż wypił całą butelkę. Westchnął zadowolony i usiadł na krześle przy stole. Mrużąc oczy, podniósł ręce do góry i niczym zawodowy koszykarz, rzucił pustą butelką prosto do metalowego kosza stojącego w przeciwległym rogu.
            Z ulgą stwierdził, że za kilka minut będzie zdatny do użytku. Wypicie mleka zawsze pomagało mu zwalczy objawy kaca. Oczywiście, przez całą noc zdążył trochę wytrzeźwieć, jednak na poprzedniej imprezie trochę poszalał i z powodu zażytych narkotyków stracił nad sobą kontrolę i nie zdołał pohamować się w piciu.
            Tak właśnie, bardzo często spędzał wieczory. Imprezował, pił i sypiał z dziewczynami tak często jak tylko się da. Sam nawet nie wiedział czy lubi tak żyć. Żył tak, bo po prostu było łatwiej. Kiedy człowiek jest zamroczony alkoholem, lub odurzony narkotykami, zapomina o całym bólu, który się w nim znajduje. Tak jakby wszystkie uczucia znikały. Jednak nic nie trwa wiecznie i na drugi dzień, chłopak najczęściej czół większy ból niż poprzedniego dnia. Tak jakby wracał ze zdwojoną siłą. A on nie robił nic aby go powstrzymać.
            Wiedział, że choćby nie wiadomo co robił, ból i cierpienie zawsze znajdzie jakiś sposób, aby dotknąć go w najczulsze miejsce. A bólu było dużo. Samotność, brak prawdziwej rodziny, śmierć biologicznych rodziców, których nigdy nie poznał, odrzucenie, brak akceptacji i wiecznie tłumione emocje.
            Blake Turner nie należał do szczęśliwych ludzi. Raczej do pozornie szczęśliwych, którzy wewnętrznie cierpią.
            Podniósł się z krzesła i chwycił leżący na blacie telefon. Dopiął do niego słuchawki, a z podłogi w przedpokoju wziął piłkę do koszykówki. Włączając pierwszą lepszą piosenkę z telefonu u wkładając słuchawki do uszu, wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
~*~
            Było już grubo po północy, co oznaczało, że siedemnastoletnia Cassie Allen musi wracać do domu. Oczywiście, że mogłaby wrócić dużo później, jednak woli uniknąć kolejnej kłótni. Rudowłosa nastolatka objęła nagie ramiona i zadrżała z zimna. Miała na sobie jeansy, i bluzkę na krótki rękaw. Była zdecydowanie zbyt cienko ubrana jak na tą porę roku.
            Lekko chwiejąc się na szczupłych nogach, dziewczyna przemierzała ciemne ulice Londynu i z kolejnym metrem czuła coraz większy niepokój i smutek. Wraz z kolejnym pokonanym metrem, była metr bliżej do domu, gdzie nie miała najmniejszej ochoty być.
            Wracała właśnie z imprezy w centrum miasta. Tego wieczoru nie miała jednak ochoty na duże ilości alkoholu lub zbytnie imprezowanie. Wypiła kilka drinków i łyknęła dwie, nieznane jej tabletki. Cassie jednak bardzo szybko wróciła do rzeczywistości.
            Rudowłosa nastolatka z wielką chęcią zawsze łykała narkotyki i powoli, małymi kroczkami brnęła w uzależnienie. Lubiła je, bo dzięki nim mogła zapomnieć o bólu, z którym wiązał się kolejny przeżyty dzień. Lubiła nic nie czuć.
            Jej blade usta drżały z zimna, blade, rozdygotane dłonie marzły niemiłosiernie więc dziewczyna, chcąc nie chcąc przyspieszyła kroku. Kiedy stanęła na podwórzu przed swoim domem, popatrzyła na niego z odrazą.
Trawnik był zaniedbany, w kilku doniczkach przy wejściu kiedyś z pewnością kwitły kwiaty, jednak wspomnieniem po nich były tylko suche badyle wystające z doniczki. Sam dom był niewielki. Bez piętra, trzy pokojowy i niezwykle skromny.
Ku swojemu niezadowoleniu zauważyła, że w salonie pali się światło. Oznaczało to, że ojciec nie śpi.
Dziewczyna z niechęcią wypisaną na twarzy otworzyła drzwi i przekroczyła próg domu. Poczuła odór alkoholu i papierosów.
Chciała szybkim krokiem przejść do swojego pokoju, jednak na jej drodze stanął potężny mężczyzna, od którego mocno było czuć alkohol. Jej ojciec z ledwością trzymał się na nogach.
- Gdzie byłaś gówniaro? – wybełkotał wskazując na nią palcem.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko spróbowała wyminąć pijanego ojca.
- Gdzie byłaś?! – warknął szarpiąc ją za ramię. Dziewczyna odtrąciła ciepłe łapsko ojca i spojrzała na niego ze wstrętem i smutkiem w oczach.
- Na spacerze – powiedziała odwracając głowę.
- Nic tylko nie ma cię w domu! – krzyknął mężczyzna zataczając ręką koło. Dziewczyna zrobiła krok w tył. – Po co to cholera jesteś, skoro nie ma z ciebie żadnego pożytku?!
Cassie nie dała po sobie poznać, jak bardzo ranią ją słowa ojca. Zacisnęła dłonie w pięści, nie pozwalając aby łzy napłynęły jej do oczu. Kiedyś obiecała sobie, że ten mężczyzna nigdy nie zobaczy jej łez.
- Idź spać tato – powiedziała ze znużeniem.
Ojciec spojrzał na nią i wybełkotał coś po nosem, a następnie obrzuciwszy córkę paroma przekleństwami, udał się do salonu, powłóczając nogami.
Dziewczyna z cichym westchnieniem skierowała się do pokoju i zamknęła za sobą drzwi, zapalając światło. Rudowłosa rozebrała się do naga i wzięła prysznic. Kiedy jej ciało było odświeżone, a włosy umyte, podeszła do lustra patrząc na swoje odbicie. Wycisnęła wodę z włosów i rozczesała je.
W uszach wciąż dzwoniły jej słowa ojca. Dziewczyna pozwoliła aby z jej oczu popłynęły łzy, które płynęły, płynęły jakby ten potok miał nigdy się nie skończyć. Włożyła koszulkę i spodenki, a z szafki nad zlewem wyciągnęła woreczek pełen tabletek nasennych.
Zgasiwszy światło w pokoju, dziewczyna położyła się w miękkim łóżku i z woreczka wysypała kilka tabletek , które połknęła popiła wodą stojącą obok łóżka. Po kilku minutach zmorzył ją sen.
~*~
W poniedziałkowe przedpołudnie, w publicznej szkole położonej blisko centrum Londynu, uczniowie z niecierpliwieniem wyczekiwali przerwy na lunch. Za całe czternaście minut i dwadzieścia dwie sekundy miał zadzwonić dzwonek.
Z rozmyślań i znużenia wyrwał uczniów głos sekretarki, który rozległ się w głośnikach rozwieszonych po całej szkole.
- Hugo Forester, Cassie Allen, Blake Turner, Samantha Jones i Andrew Wood są natychmiast proszeni do gabinetu dyrektora. – Sekretarka powtórzyła komunikat dwa razy, a wywołaniu uczniowie z niezadowoleniem i zdziwieniem podnieśli się z ławek.
Prawie każde z nich miało lekcje w innym pomieszczeniu. Wychodząc z klas, spotkali się na pustym korytarzu szkolnym i spojrzeli po sobie. Wszyscy znali się z widzenia, jednak nigdy nie mili okazji porozmawiać dłużej.
Hugo Forester zlustrował wzrokiem ciemnowłosą dziewczynę, która szła przed siebie, nie zwracając uwagi na otoczenie. Podbiegł do niej, gdyż szła kilka kroków przed nim.
- Co przeskrobałaś? – szepnął jej do ucha. Dziewczyna drgnęła zaskoczona, jednak nie zatrzymała się.
- Dla mnie jest to taką samą zagadką jak dla ciebie – mruknęła. Jej głos był lekko zachrypnięty i delikatny.
- O nie! – zaprzeczył chłopak i uśmiechnął się. – Ja wiem co zrobiłem – powiedział wzruszając ramionami.
- W takim razie szczęściarz z ciebie niesamowity – fuknęła z ironią dziewczyna, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem. Chłopak roześmiał się, patrząc jak ciemnowłosa przyspiesza kroku. Spojrzał na jej smukłą figurę i falowane włosy, które niedbale opadały na plecy, związane w luźnego kucyka.
Samantha przez cały czas czuła na swoim ciele, wręcz palące spojrzenie chłopaka. Z tego co wiedziała, miał na imię Hugo. Hugo! Co za idiotyczne imię! Dziewczyna pokręciła głową i zwalczyła w sobie chęć spojrzenia przez ramię.
Spojrzała w bok i zobaczyła rudowłosą dziewczynę, która szła, lekko się chwiejąc. Wzrok miała rozbiegany i sprawiała wrażenie, jakby nie do końca wiedziała co się wokół niej dzieje.
Kiedy grupka nastolatków stanęła przed gabinetem dyrektora, Drew otworzył drzwi i wszedł do środka bez pukania. Uczniowie nie przywitali się z dyrektorem i czekali aż mężczyzna siedzący za drewnianym biurkiem coś powie.
Spojrzał na nich jasnymi oczami i uśmiechnął się chłodno.
- Przejdę do rzeczy – powiedział wstając. –Zacznijmy od… Pana Forestera – powiedział patrząc na bruneta. Chłopak westchnął nonszalancko i posłał dyrektorowi odważne spojrzenie.  – Panie Forester, otrzymałem telefon z komisariatu, że w ten weekend narobił pan trochę zamieszania. To nie pierwszy raz, kiedy otrzymuję taki telefon. No nic. Przejdźmy do… Ciebie, Turner – wskazał dłonią na ciemnookiego chłopaka, który uśmiechnął się lekko w stronę mężczyzny. – Popełniłeś wielki błąd, przychodząc do szkoły pod wpływem alkoholu. – Dyrektor pokręcił głową rozbawiony. – Wielki błąd. To świadczy o twojej głupocie, że nawet nie pomyślałeś aby jakoś to ukryć. – Brunet wzruszył ramionami i uparcie milczał, a z jego twarzy nie schodził cwany uśmieszek.
- To teraz przejdźmy do płci pięknej – dyrektor błysnął zębami w uśmiechu i spojrzał na Cassie. – Panno Blake. To chyba twoje, czyż nie? – wyciągnął z szuflady woreczek z kilkoma pigułkami i zamachał nią przed nosem dziewczyny.
- A może to pana? – fuknęła Samantha zwracając na siebie uwagę dyrektora.
- Ależ spokojnie, Samantho. Do ciebie zaraz dojdziemy – uśmiechnął się z wyższością i z powrotem spojrzał na rudowłosą dziewczynę.
- Och Cassie. Nie jestem nawet pewien, czy zdajesz sobie sprawę z tego co się wokół ciebie dzieje. Ale mniejsza z tym. Przydałoby ci się kilka godzin snu – warknął chowając torebeczkę do szuflady. Wyciągnął kolejny rzecz. Samantha otworzyła usta na kształt litery „o”. Spojrzała na swoją piersiówkę, którą dyrektor trzymał w ręce.
- Widzę, że panienka lubi sobie łyknąć w czasie zajęć, czyż nie? – uśmiechnął się chłodno. – Alkohol na terenie szkoły. To takie typowe… - Mężczyzna nie skończył dokończyć, gdyż Samantha przerwała mu wpół zdania.
- Grzebał pan w mojej szafce?! – warknęła dziewczyna. W jej ciemnych oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki. Już chciała obrzucić mężczyznę kilkoma niecenzuralnymi słowami, kiedy silna ręka złapała ją za ramię i cofnęła o kilka metrów. Dziewczyna spojrzała w oczy Hugona. Chłopak spojrzał na nią twardo. W jego oczach zobaczyła niemy sprzeciw. Westchnęła ciężko i umilkła.
- Świetnie. Jak już emocje opadły… - zaczął dyrektor, którego jak widać cała ta sytuacja bawiła niesamowicie. – Przejdźmy do ostatniego szczęśliwca. Andrew Wood. Patrząc na twoje dokumenty szkolne i oceny, twoja sytuacja nie przedstawia się za dobrze. Nie ma cię na bardzo dużej ilości zajęć, oceny są poniżej przeciętnej a samo zaangażowanie w życie szkoły jest znikome. Cóż, ja już znalazłem dla was wszystkich sposób, abyście zaangażowali się w życie szkoły – mężczyzna uśmiechnął się z zadowoleniem. – Od teraz, będziecie zostawali po lekcjach po dwie godziny i w ramach kary waszym obowiązkiem jest odremontowanie biblioteki szkolnej. Pomalowanie ścian, poustawianie książek. Sama przyjemna praca. Poobcujecie z literaturą… Wyjdzie wam to na dobre – zakończył swój wywód i uśmiechnął się cierpko.
W gabinecie rozległy się słowa sprzeciwu. Jedyną osobą, która milczała był Andrew, który ze smutkiem i przerażeniem stwierdził, że te dwie godziny sprawią, że jego budżet znacznie mu się skurczy, gdyż będzie musiał prawie w całości zrezygnować z pracy.
Przymknął oczy i westchnął ciężko. Sam jest sobie winien. To przez niego, Nelly będzie musiała spędzać jeszcze więcej czasu bez niego.


No i mamy pierwszy rozdział. Dodany szybciej niż planowałam. Jak się podoba? Wiem, że długi. Miał być krótszy ale wyszedł jaki wyszedł. :P Nie wiem jak wam, ale ja uwielbiam nowy szablon, który został wykonany przez kochaną i utalentowaną Snooki. Jeszcze raz, bardzo cie dziękuję! <3 Wygląd bloga jeszcze nie do końca jeszcze jest ogarnięty, ale jeszcze dziś wszystko będzie w jak najlepszym porządku. 
Chcesz być informowana/y? Zostaw swoje GG lub Twittera w komentarzu! :3 Pozdrawiam was i do napisania!

21 komentarzy:

  1. No ja się na pewno nie zawiodłam na rozdziale pierwszym. I nie mów, że jest długi, bo jak ma taki nie być, skoro zamieściłaś w nim perspektywę każdego z bohaterów. ;) Ciesze się, że już za pierwszym razem mogłam zapoznać się z tak barwnymi postaciami. Czy mi się wydaje, czy zainspirował cię serial Skins? Bo jeżeli nie, to przepraszam, jednak ja sama jestem wielką fanką tego serialu. I oczywiście, śliczna Kaya... Cudo. Fajnie, że i u Ciebie się pojawiła. ;) Dodałam do obserwowanych na Twitterze.
    Szablon cudny. Snooki ma wielki talent.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, który - jak liczę - pojawi się równie szybko jak ten.
    Pozdrawiam, Blode z http://wladcy-zywiolow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadłaś! Opowiadanie jest troszeczkę zainspirowane serią "Skins". :3 Uwielbiam ten serial! <3
      Dziękuję za miłe słowa i także dodaję cie do obserwowanych na TT. Pozdrawiam.;)

      Usuń
    2. Też uwielbiam ten serial. ;) Jest taki... prawdziwy, no i jestem wielką fanką Cooka. ;>

      Usuń
    3. Ja się jeszcze nie mogę zdecydować czy wolę Cooka czy Freddi`ego bo jestem w połowie drugiej generacji dopiero.;)

      Usuń
    4. W takim razie zdradzę ci, że zakończenie jest chyba jednym z najbardziej zaskakujących, jakie dotąd oglądałam.
      A jakie wrażenia po pierwszej generacji?

      Usuń
    5. Pierwsza generacja była świetna i byłam ciekawa czy druga generacja będzie tak samo dobra. Ale póki co, spisuje się znakomicie! *-* Ej, może nie piszmy tak w komentarzach? XD Jak coś to masz moje gg: 44920043 a jak nie masz GG to pisz na TT ;)

      Usuń
  2. Teraz pewnie będę bardzo, ale to bardzo niemiła, jednak muszę to powiedzieć, bo to już nie pierwsza taka sytuacja, z którą się spotykam :) Z góry przepraszam, bo raczej do niemiłych osób nie należę i nawet pisząc ten komentarz źle się czuję, ale... muszę.
    To Ty pierwsza weszłaś do mnie na bloga, skomentowałaś. Ok, odpowiedziałam. Ale jeżeli Ty nie masz zamiaru czytać mojego opowiadania, to ja niestety w Twoje także zagłębiać się nie będę. Nie mam nie wiadomo ile czasu, żeby czytać wszystko, co mi ktoś podsunie. Raczej wyznaję zasadę Ty czytasz mój = ja czytam Twój. Jeśli ktoś nie udziela się na moim blogu, a chce, żebym u niego czytała, to ja raczej nie zamierzam się tak poświęcać. Mam też innych czytelników, którzy ZWRACAJĄ UWAGĘ także na to, co ja piszę. Uwierz mi, wolę przeczytać ich notki i dokładnie skomentować, niż zagłębiać się w nowe blogi, których autorzy spamują u mnie, udają, że rzekomo czytali notkę, a potem jak już odpowiem, mają mnie gdzieś. Wiem, że to brzmi bardzo źle, wydaję się być osobą niemiłą, wręcz wredną, ale no... Niestety muszę Ci napisać prawdę. Bo chyba nie ma wielu osób, które by się na to odważyły.
    A prawda jest taka, że chyba nie ma takiej osoby, która pisze własnego bloga i zostawiając u Ciebie komentarz nie oczekuje, że także do niej zaglądniesz. Nie uważasz, że tak jest sprawiedliwie? Bo ja właśnie tak myślę.
    Jak czytałam prolog to mi się spodobał, zaintrygował, ale jak już napisałam, w zaistniałej sytuacji nie jestem zainteresowana czytaniem.
    Przepraszam za te słowa, ale niestety sama mnie do tego zmusiłaś swoim lekceważącym podejściem.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To, że teraz nie przeczytałam i nie skomentowałam najnowszych postów u ciebie, nie znaczy, że nie miałam takiego zamiaru i że tego nie zrobię. Po prostu nie mam na tyle czasu, aby w tak szybkim tempie ogarnąć nowości na blogach, które czytam. ;)
      A wysłanie komentarza informującego o nowym rozdziale, zajmuje kilka krótkich sekund. :)

      Usuń
  3. Rozdział rzeczywiście długi, ale to jak najbardziej na plus :D Spodobało mi się Twoje opowiadanie, a nawet bardzo :) Jak na razie najbardziej do mnie przemawia postać Andrew, jest inny od reszty, a jego przewinienia nie są wynikiem jego własnej głupoty tylko poświęcenia dla drugiej osoby. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi w takiej sytuacji. :P BUZIAKI :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Długi, ale bardzo przyjemnie się go czytało. Najbardziej polubiłam Andrewa. On jako jedyny z tej grupki nie marnuje sobie życia, tylko stara się coś z nim zrobić. Próbuje pogodzić pracę ze szkołą i wychowaniem siostry. Może to drugie nie idzie mu za dobrze, ale trudno się dziwić. Ma chłopak na dużo obowiązków na głowie. Przynajmniej się stara. Jestem ciekawa, jak będzie przebiegała ich współpraca. Haha. Jak widać pomysł dyrektora nie przypadł im do gustu. No, ale mam nadzieje, że gdy już się zaprzyjaźnią, to jakoś wzajemnie wpłyną na swoje marne losy. Chociaż po ich zachowaniach wnioskuję, że nie będą to zbyt dobre wpływy xd

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu znalazłam czas, by tutaj wpaść. Wybacz zwłokę. Od razu wypomnę powtórzenie w pierwszym zdaniu: " Blade światło poranka oświetliło bladą twarz siedemnastoletniej brunetki" - mogłaś zmienić, np. "blade światło" na "jasne światło". Albo po prostu napisać: "Blade światło poranka oświetliło twarz siedemnastoletniej brunetki"I sprawa rozwiązana. Tak byłoby najlepiej, bo dalej pojawia się słowo "jasne". Musisz nad tym popracować, ale nie martw się - z początku też mi się to zdarzało. Nie od razu Rzym zbudowano.
    Wątek Samanthy i jej zarabiania pieniędzy dzięki malowania karykatur, portretów itd. przypomniał mi od razu o mojej Lace z "Zatoki złudzeń". Dziewczyna naprawdę nie ma łatwego życia, ale trzeba sobie jakoś radzić, prawda? Tym bardziej, że rodziny praktycznie nie ma. Przyjaciół też nie.
    "Kiedy w weekendy go nie było, Nelly najczęściej była pod opieką mamy swojej przyjaciółki Sofie, lub naszej sąsiadki." - "naszej" sąsiadki? A skąd tu nagle pierwsza osoba? Musisz o tym pamiętać :). Podoba mi się podstać Andrew i jego więzi z młodszą siostrą. To naprawdę cudowna więź, której nikt nigdy nie będzie w stanie zerwać. Dziewczynka kocha brata. Z wzajemnością oczywiście. Aż się ciepło na sercu zrobiło, gdy czytałam, jak ta mała kruszynka się uśmiecha i raduje spędzonym dniem z bratem. Coś cudownego.
    Hugo... Hugo to Hugo. Myślę, że to będzie takie typowe określenie na tego bohatera. Imprezy, alkohol, laski, seks i "pa,pa". Żebyś się tylko choroby wenerycznej nie nabawił, chłopie! xD
    No, Blake. Kolegę to ty miałeś, nie ma co. Wrobił cię w coś, czego nie zrobiłeś, by ratować własny tyłek. Lepiej trafić nie mogłeś. Żałosne. Chciałabym, by w Londynie było inaczej, ale życie nie jest sprawiedliwe. Niestety. Trzeba nauczyć się korzystać z niego. Nie ważne, jak bolesny bywa.
    Cassie, Cassie, Cassie... nie dość, że masz ojca pijaka to jeszcze sama pakujesz się w to samo gówno. W dodatku bierzesz jakieś tabletki. Czy widok i zachowanie ojca nie pokazuje ci, do czego to prowadzi? Nie tędy droga, dziewczyno. Współczuję jej, ale złą drogę "ku szczęściu" wybrała.
    Cóż za niespodzianka! Cała piątka naszych bohaterów została wezwana do dyrektorki. W dodatku Hugo próbował zagadać do Samanthy. Haha, nieźle go spławiła xD. Za to Hugo doskonale wiedział, co przeskrobał. No, popatrz. Kto by pomyślał.
    Oho, no to nasi bohaterowie nabroili. Wątpię, by remontowanie biblioteki sprawiło im radość, jednak jestem pewna, iż nie tylko oni są "złą" młodzieżą w tej szkole. Bądźmy szczerzy - zapewne 1/4 uczniów robi gorsze rzeczy od naszej piątki. Ponadto nie rozumiem, czego nauczyciel chce od Cassie. Tu jej mówi, że przyda jej się kilka godzin snu, a tu każe remontować bibliotekę. Gdzie tu logika? Durny dyrektor i tyle. Uważam jednak, że dzięki jemu pomysłowi nawiąże się więź między bohaterami. Jestem ciekawa, jak to będzie.
    Odcinek fajny. Wiesz doskonale, że trafiłaś w moją tematykę, jednak wiesz czego najbardziej mi brakowało? Głębszych uczuć bohaterów. Pomyśl, co ty byś czuła na miejscu każdego z nich. Wyobraź to sobie i staraj się opisać. To klucz do sukcesu, mówię Ci. Uważaj na powtórzenia. Było ich całkiem sporo, jednak jestem pewna, że w końcu sobie z tym poradzisz. A tak jest całkiem dobrze. Trochę pracy, czasu i ujrzymy postępy.
    Mam nadzieję, że komentarz w żaden sposób Cię nie uraził ani nie zniechęcił. Uważam jednak, iż trzeba pisać takie rzeczy, a nie tylko słodzić. Dzięki temu czegoś się nauczysz. Zaczniesz zauważać swoje błędy i będziesz je sama poprawiać. A kiedyś staniesz na moim miejscu i innym będziesz pisała to samo. Zobaczysz. Każdy z nas zaczynał. Pisanie to ciągła nauka. Kształcenie swojego stylu, opisu uczuć, prezentowanie bohaterów. Widzę, że u Ciebie można to wszystko wyrobić i szczerze trzymam kciuki za "Brytyjski akcent". Grunt to się nie poddawać! :) Jakbyś potrzebowała jakichś rad - służę pomocą. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dziękuję ci bardzo za taki długi i wyczerpujący komentarz! ;3
      Ale wiem, że ty zawsze takie piszesz. :D Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, że wytknęłaś mi błędy i dałaś rady! Jak najbardziej nie! Wręcz przeciwnie, bardzo cenię takie komentarze, bo dzięki temu wiem, nad czym muszę pracować. Mam nadzieję, że następny rozdział także przeczytasz i skomentujesz. <3

      Usuń
  6. Zgadzam się całkowicie z XYZ! nareszcie znalazłam chwilę czasu, żeby wpaść na twojego bloga.
    Nie potrafię pisać tak długich i wyczerpujących komentarzy, więc podsumuję czterema słowami "podoba mi się bardzo!"
    Chciałabym, abyś informowała mnie na blogu albo po prostu na twitterze @RuchamMalfoya
    Pozdrawiam i życzę weny, Rodeheaver

    OdpowiedzUsuń
  7. podoba mi się bardzobardzobardzo <3 będę tu zaglądać. i to jest jedno z opowiadań które jak na razie najbardziej mnie zainteresowało.
    [SPAM]
    na blogu http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/ pojawił się rozdział z perspektywy Jenny. zachęcam do przeczytania i skomentowania - jenny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Długi, ale fantastyczny rozdział.
    Mam wielką ochotę go jeszcze raz przeczytać.
    I chyba to zrobię. :)))
    Gratuluję talentu. Masz naprawdę wielki talent i nie zmarnuj go! :*

    + zapraszam i do mnie na nowość. :*
    http://secretlifevictorie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. cześć, chciałam przeprosić cię za spam :c masz racje i dziękuję za radę :3 zacznę jeszcze raz tym razem w inny sposób :D
    rozdział zajebisty, będę tu wpadać i komentować :D
    pozdrawiam
    ~sam c:

    www.crazyidiotsonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Dobra. Widzę sami imprezowicze z wyjątkiem Andrewa. Skoro mają zostać przyjaciółmi to zastanawiam się jak odnajdzie się w tym towarzystwie i czy nie będzie czuł się trochę inny... Chociaż prawdę mówiąc każdy z nich jest trochę inny więc zgaduję, że z początku nikt nie będzie się ze sobą dogadywał. Z początku najbardziej szkoda jest mi właśnie Wooda i jego siostry... Teraz będzie miał jeszcze mniej czasu, a jeszcze jest to mój kochany Harry *,* hyhy. No cóż. Wytrwałości w pisaniu długich rozdziałów wielce Ci życzę.
    Pozdrawiam i dodaję do linków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, tam miało być ''wielce Ci gratuluję'' a nie życzę :)

      Usuń
  11. Hej niedawno byłaś u mnie więc postanowiłam się odwdzięczyć. Czytałam twoje blogi, narazie podoba się mi ten i mam zamiar tu wpadać często, więc się szykuj ;P Opowiadanie ciekawe.Moim ulubionym bohaterem jest Andrew, ma bardzo ciężkie życie. Wychowuje siostrę i pracuje na ich utrzymanie. Współczuć temu człowiekowi. Inne postacie też ciekawe. Pijany do szkoły nieźle. U mnie jeden chłopak tak się wieczorem upił, że zasnął pod biedronką! Następnego dnia jego nauczycielka widziała jak z kacem kupował tam bułki, piwo i.. kondony! Miał mega opieprz... ale ja tu pisu, pisu a ty czekasz na ocenę, ogólnie zapowiada się ciekawie. Co będzie dalej zależy od twojej wyobraźni. Jedno obiecuję będę tu wpadać bardzo często ;P

    OdpowiedzUsuń
  12. Normalnie jakbym czytała coś podobnego do skinsów strasznie spodobało mi się to opowiadanie ^-^.Wspólne remontowanie biblioteki zbliży ich do siebie może w końcu przełamią swoje nałogi i wyjdą na ludzi ciekawa jestem ciągu dalszego dlatego będe to częściej zaglądać.Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. rozdział przeczytałam już dawno, ale dopiero teraz złożyło siee, że mam czas go skomentować ; d
    przede wszystkim widzę tu, że główni bohaterowie mają mase problemów. ciekawi mnie czy niektórzy z nich wezmą siee w garść i zaczną żyć jak normalni ludzie. zaobserwowałabym, ale nie masz tutaj tej funkcji, więc zrobiłam follow na TT i zaraz wkleje też tu swój adres... ; D a no i dzieki za miły komentarz, który zostawiłaś pod jednym z moich rozdziałów ; d
    zapraszam do obserwowania go i do skomentowania bo już od jakiegoś czasu jest dodany kolejny ; d
    http://causeimdyingjusttoknowyourname.blogspot.com/

    https://twitter.com/buubson TT! :D pozdrawiam! no i czekam na kolejny rozdział ; d

    OdpowiedzUsuń