Blade światło poranka oświetliło twarz siedemnastoletniej brunetki. Samantha Jones z głośnym jękiem
otworzyła ciemnoniebieskie oczy, po czym znów je przymknęła, oślepiona jasnym
światłem.
Przewróciła się na drugą stronę,
jednak poczuła, że coś wbija jej się w bok. Zirytowana wymacała przedmiot
dłonią aż odnalazła swój telefon, na którym leżała. Spojrzała na wyświetlacz i
z niezadowoleniem stwierdziła, że ma całe piętnaście minut, aby wyjść z domu i
nie natknąć się na żadnego z domowników.
Z ociąganiem podniosła się z
niewygodnego łóżka i bez najmniejszego szmeru skierowała się do jej własnej
łazienki. Przemyła twarz zimną wodą i spróbowała pozbyć się resztek
wczorajszego makijażu.
Brunetka spojrzała na swoje odbicie
w lustrze i skrzywiła się z niesmakiem. Blada, ziarnista cera, zniszczona od
papierosów, alkoholu i innych używek, podkrążone i zmęczone, ciemnoniebieskie
oczy, popękane, pełne usta i rozczochrane, falowane włosy.
Sam Jones była ładna. Nawet bardzo.
Jednak z powodu ciągłych imprez przestała dbać o siebie i nie obchodziło ją to,
jak wygląda. Nie zmieniało to jednak faktu, że mężczyźni wodzili za nią
zaintrygowanym wzrokiem.
Dziewczyna wzięła szybki, zimny
prysznic, próbując złagodzić kaca, który dopadł ją po wczorajszej nocy, którą z
resztą bardzo słabo pamiętała. Nie przejmowała się tym, gdyż nie zdarzyło się
to pierwszy raz.
Osuszyła ciało ręcznikiem i włożyła
na siebie czystą bieliznę. Na twarz nałożyła podkład i korektorem zatuszowała
cienie pod oczami. Niesforne włosy rozczesała i zostawiła rozpuszczone,
pozwalając by ułożyły się w długie fale.
Ubrała ciemne jeansy, białą koszulkę
z nadrukiem i ciepły, czarno-szary sweter. Szyję obwiązała brązowym szalikiem,
a na stopy włożyła czarne, znoszone trampki. Do brązowej torby włożyła
najpotrzebniejsze rzeczy i wychodząc z pokoju, z doniczki na kwiaty wyciągnęła
banknot dziesięcio funtowy.
Z sypialni, która była dwa pokoje
dalej od jej pokoju, dało się słyszeć przyciszone głosy rozmowy. Oznaczało to,
że matka Sam i jej obecny partner już się obudzili i niebawem zejdą na dół do
kuchni. Dziewczyna zbiegła po schodach, wciąż zachowując ciszę. Zamykając za
sobą drzwi wejściowe, wyszła z domu i skierowała się w prawą stronę, bez
konkretnego celu.
Było sobotnie przedpołudnie, godzina
11:32. Brunetka miała przed sobą cały dzień, jednak nie bardzo wiedziała co ze
sobą zrobić. Nie miała najlepszej przyjaciółki, ani chłopaka, z którym mogłaby
spędzić dzień. Nie należała do tych osób, które nawiązują dłuższe znajomości.
Przeszła przez kilka ulic Londynu i
patrzyła jak zapełniają się one ludźmi spieszącymi do pracy. Kiedy doszła do
małej kawiarenki na rogu, postanowiła coś zjeść, gdyż od wczoraj chodziła z
pustym żołądkiem.
Weszła do pomieszczenia, gdzie od
razu poczuła zapach świeżej kawy. Wciągnęła do nosa przyjemny zapach, a na jej
twarzy pojawił się nikły uśmiech. Zamówiła swoją ulubioną, karmelową kawę i
kanapkę z serem i warzywami. Od czternastego roku życia, Sam była wegetarianką
i unikała mięsa jak ognia.
Kiedy blondwłosa kelnerka podała jej
zamówiony posiłek, z zadowoleniem wzięła gryz kanapki, która okazała się
niezwykle smaczna. Nie spiesząc się z jedzeniem i piciem ciepłego napoju,
przesiedziała w kawiarence dwie godziny.
Przez ten czas udało jej się zrobić
rysunek dziewczyny, która trzyma czyjąś dłoń, jednak nie widać twarzy tej
tajemniczej osoby. Wszystkie jej rysunki płynęły prosto z serca i wyrażały
emocje, które w sobie tłumiła. Tylko w ten sposób potrafiła pokazać swoje
prawdziwe oblicze.
Rysowanie było nie tylko jej pasją
ale i sposobem na zdobywanie pieniędzy. Jej matka cały czas zmieniała pracę,
tak samo jak partnerów, więc często przepuszczała pieniądze na tylko sobie
znane cele. Jakby w ogóle nie była świadoma, że wychowuje córkę. Jednak jej
opiekę ciężko nazwać wychowaniem.
Tak więc, kiedy tylko Samantha miała
czas wolny, udawała się w miejsce, gdzie roi się od turystów. Rozstawiała
sztalugę, składane krzesło i czekała na klientów. Rysowała portrety,
karykatury, wszystko. Wiadomo, że nie ma z tego wielkich pieniędzy, jednak
wystarczają one dziewczynie na najpotrzebniejsze rzeczy do własnego użytku.
Nie zastanawiając się za długo,
dziewczyna wyszła z kawiarni, zostawiając na stoliku zapłatę. Jesienny wiatr
wiał jej w twarz. Opatuliła się szczelniej swetrem i skierowała w stronę placu
przed Pałacem Buckingham. Czekał ją kolejny, długi dzień.
~*~
O 10:21 Andrew Wood stał w małej
kuchni i przygotowywał śniadanie dla dwóch osób. Z radia wydobywały się dźwięki
jakiegoś nowego hitu, a jego młodsza siostra z zadowoleniem podśpiewywała pod
nosem.
Drew oderwał się od smarowania
grzanek i spojrzał na siostrę. Nelly Wood. Za cztery miesiące kończąca dziewięć
lat. Chłopak napotkał spojrzenie jej zielonych, roześmianych oczu, a jej wąskie
usta rozciągnęły się w uśmiechu, ukazując prawie całkowicie pełne uzębienie.
Z lekkim uśmiechem na ustach
dokończył robić śniadanie i przygotował herbatę. Postawił talerz z grzankami
przed Nelly i życzył smacznego. Sam zabrał się do jedzenia, bacznie obserwując
siostrę, która patrzyła na niego bystrymi oczami.
Andrew, mimo wielu trudności i
problemów, kochał siostrę nad życie. Mając szesnaście lat, wraz z siostrą
trafił pod opiekę wujostwa. Chłopak jednak szybko uznał, że nie jest to dobre
miejsce dla Nelly. Zamieszkał więc sam z siostrą, bez obaw, że będą ich szukać.
Ciotka z wujem z ledwością zdawali sobie sprawę, że mieli pod swoim dachem
dwójkę dzieci.
Zdarzały się chwile, kiedy z ledwością
łączył koniec z końcem. Ale nie poddawał się. Obiecał sobie, że nigdy się nie
podda. Starał się jak mógł, aby zapewnić swojej siostrze spokojne dzieciństwo.
Po śmierci ich rodziców, dostał w spadku
pieniądze, jednak trzymał je na czarną godzinę i korzystał z nich, kiedy naprawdę
potrzebował. Na wszystkie potrzeby siostry i swoje, zarabiał sam. Pracował
dorywczo, po szkole, w weekendy, wakacje i dni wolne od zajęć.
Kiedy w weekendy go nie było, Nelly
najczęściej była pod opieką mamy swojej przyjaciółki Sofie, lub ich sąsiadki. Obie kobiety wiedziały o jego sytuacji więc bez problemu opiekowały
się jego siostrą.
Po szkole odbierał ją z podstawówki,
jedli obiad, a następnie chłopak szedł do pracy i tam zostawał do osiemnastej.
Później odbierał siostrę od którejś z opiekunek i spędzali razem wieczór.
Nelly wiedziała o tym, że rodzice nie
żyją. Tak samo jak on, wiedziała, że mają tylko siebie. Jak na swój wiek była
naprawdę inteligentna i silna. Był z niej dumny, że wyrasta na dobrą dziewczynę.
Przez to, że dużo czasu spędzał poza
domem, a później starał się poświęcać czas siostrze, miał bardzo mało czasu na
naukę. Wiedział, że jest bystry, jednak jego wyniki w nauce nie były
zachwycające. Często też opuszczał lekcje i wiedział, że to się źle skończy.
Kiedy razem z siostrą skończyli jeść posiłek,
Andrew zmył naczynia i wziął siostrę na ręce tak, aby jej głowa zwisała w dół.
Dziewczynka zaśmiała się piskliwie.
- Andrew! – krzyknęła śmiejąc się
dziecięcym śmiechem. – zostaw mnie!
Kiedy chłopak w końcu wysłuchał jej
prośby, usadowił ją na kolanach. Dziewczynka zaczęła bawić się lokiem jego
ciemnych włosów.
- Dzisiaj idę do pani Victorii czy do Sofie?
– spytała wpatrując się w niego wyczekującym wzrokiem.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i
zmierzwił jasne włosy siostry.
- Dzisiaj nigdzie. Wziąłem wolne –
pocałował ją w czoło i z zadowoleniem patrzył jak na pięknej twarzy dziewczynki
wykwita uśmiech.
- Naprawdę? – spytała z ekscytacją, a Drew
potwierdził to kiwnięciem głowy.
- To co chcesz dzisiaj robić? – spytał
wstając. Dziewczynka stanęła przed nim i zastanowiła się chwilę.
- Chcę iść do parku – powiedziała z
szerokim uśmiechem.
- To śmigaj do pokoju i ubieraj się –
powiedział brunet, a dziewczynka pobiegła do swojego pokoju, szybko
przebierając nogami.
Kiedy Drew ogarnął już kuchnię, ubrał się
i umył zęby, poszedł po pokoju siostry. Zaśmiał się na widok jej stroju.
- Nie ma mowy. Nie wyjdziesz w tym stroju
– pokręcił głową z rozbawieniem.
- Dlaczego nie? – nadąsała się blondynka.
- Bo.. Jesteś ubrana w letnią sukienkę, a
za oknem jest jakieś dwanaście stopni! –westchnął z uśmiechem na twarzy.
- Ale świeci słońce! – upierała się
Nelly.
- Ale jest jesień – powiedział z uporem w
głosie i z szafy wyciągnął jeansy, bluzkę na długi rękaw i kurtkę. Położył
ubrania na łóżku siostry.
- Ubieraj się w cieplejsze ubrania –
powiedział Drew. – Bez dyskusji! – powiedział stanowczym głosem widząc jej
minę.
Kiedy siostra w końcu włożyła cieplejsze
ubrania, z jej długich włosów zrobił dwa warkocze i powiedział aby włożyła
płaszcz. Kiedy byli już zwarci i gotowi, wyszli z domu.
Dziewczynka szła tuż obok brata, nie
odstępując go na krok. Chwyciła jego ciepłą dłoń i szła z uśmiechem wymalowanym
na twarzy.
~*~
W zupełnie innej części Londynu, do życia
budził się właśnie Hugo Forester, który rozejrzał się po pomieszczeniu, w
którym się znajdował. Niebieskie ściany i dwuosobowe łóżko na pewno nie były
elementami jego pokoju.
Odwrócił twarz w lewą stronę i spojrzał
na ciemnowłosą dziewczynę pogrążoną we śnie. Próbując wykonywać jak najmniej
gwałtowne ruchy, podniósł się do pozycji siedzącej i podniósł z podłogi
bokserki. Ubrał bieliznę i wstał z łóżka.
Dziewczyna poruszyła się i uniosła twarz
znad poduszki. Spojrzała na chłopaka zaspanym głosem i wykrzywiła usta w
grymasie.
- Idziesz już? – spytała wyciągając dłoń
w jego stronę.
- Tak – odpowiedział Hugo szorstkim
głosem, jednak myślami był gdzieś indziej i praktycznie nie słuchał dziewczyny.
Nie zwracając uwagi na jej natarczywe
pytania i prośby o to by został, zebrał z ziemi części swojej garderoby i kiedy
był już ubrany, pożegnał się brunetką, nie poznawszy nawet jej imienia.
Zegarek w telefonie wskazywał godzinę
jedenastą. Chłopak wyszedł na zewnątrz i zapiął bluzę na zamek. Dłonie wcisnął
w kieszenie jeansów i wolnym krokiem ruszył przed siebie.
Nie przejmował się tym, że spędził noc z
dziewczyną, której imienia nie zpoznał. Robił to notorycznie. Schemat był
następujący. Chodził na imprezę, upijał się, lub nie, brał udział w bójce,
łykał jakiś narkotyk, a następnego dnia budził się u boku kolejnej dziewczyny.
Nigdy nie zastanawiał się nad konsekwencjami.
Był lekkoduchem, który żył chwilą. Trzeba przyznać, że Hugo był drażliwy i
agresywny. Tłumił w sobie gniew na rodziców i innych ludzi, a następnie
wyładowywał go na kimś innym.
Dużą część wolnego czasu spędzał na
siłowni lub jeździł na motorze biorąc udział w nielegalnych wyścigach. Hugo
Forester nie był typem osoby, która przejmowała się zasadami lub zakazami.
Robił co chciał i myślał co chciał. Chwilami był jak tornado – nie do
powstrzymania.
Chłopak zorientował się po ulicach, gdzie
się znajduje i skierował w stronę domu. Kiedy tylko wszedł do środka, poczuł
gniewne emocje, którymi to miejsce było przepełnione. Z ulgą zauważył, że nie
ma nikogo z rodziców.
Wbiegł po schodach na górę i wziął długi,
zimny prysznic. Przebrał się w świeże ciuchy i do torby włożył strój sportowy.
Doprowadził się do względnego porządku i wyszedł z domu. Z garażu wyprowadził
motor i z zadowoleniem usiadł na skórzanym siedzeniu.
Nie zawracał sobie głowy wkładaniem
kasku, więc z piskiem opon ruszył z miejsca i uśmiechnął się na dźwięk silnika,
który w szybkim tempie zwiększał swoje obroty. Kilka minut później zajechał pod
budynek siłowni, w której był stałym bywalcem.
~*~
Ciemnooki brunet spojrzał się w okno i
zawiesił wzrok na nieokreślonym punkcie. Ostatni raz zaciągnął się papierosem,
a następnie zgasił go, wrzucając niedopałek do szklanki leżącej na parapecie.
Chłopak przetarł dłonią zmęczoną twarz.
Kilka minut temu, z jego mieszkania
wyszła długonoga blondynka, z którą spędził noc. Jednak przez ostatnie
dwadzieścia cztery godziny nie zmrużył oka. Kiedy leżał w nocy obok pogrążonej
we śnie dziewczyny, zrozumiał, że mija równe pół roku odkąd na własną rękę żyje
w Londynie.
Właśnie dlatego przez całą noc, w jego
głowie kłębiły się tumany myśli na temat tego, co by było, gdyby nie wyjechał
ze Stanów. Przez prawie siedemnaście lat mieszkał w Południowym stanie Dakota.
Przez częste kradzieże, bójki i
umiejętność do wpadania w kłopoty, zadarł z policją. Jednak miarka się
przebrała, kiedy przez głupotę własną i swojego znajomego został oskarżony o
napad na sklep jubilerski. Napad faktycznie nastąpił, jednak Blake Turner nie
miał z nim nic wspólnego. Został wrobiony przez kolegę, który wmówił mu, że
idzie do jubilera, aby rozejrzeć się za biżuterią dla mamy. Kiedy Blake stojący
przed sklepem, usłyszał odgłosy szarpaniny, zmył się z miejsca zdarzenia.
Niestety, jego kolega okazał się totalnym idiotą i podczas, kiedy uciekał ze
sklepu, zostawił swój plecak, w którym były dokumenty. Przyznał się więc do
winy, jednak w zeznaniach wkopał też Blake`a, że był on razem z nim.
Siedemnastolatkowi, przez takie i wcześniejsze
wykroczenia groziły dość poważne konsekwencje. Chłopak z racji tego, że
praktycznie mieszkał sam, nie miał co zostawiać w rodzinnym mieście. Chcąc
uniknąć kary, dzięki znajomościom i układom dało mu się wyjechać z kraju. I tak
znalazł się w Londynie, gdzie chciał zapomnieć o swojej przeszłości, jednak
ciężko pozbyć się starych nawyków.
Chłopak podniósł si z ciężkim
westchnieniem z łóżka i udał się do małej łazienki. Wziął szybki prysznic,
pozwalając aby chłodna woda spływała po nagim ciele. Założył dresowe spodnie,
czerwony podkoszulek, a na ramiona zarzucił ciepłą bluzę. Ręcznikiem wytarł
włosy i zmierzwił je dłonią.
Przeszedł do kuchni, do której przez
wpół odsłonięte okna wpadały popołudniowe promienie słońca. Wyciągnął z lodówki
butelkę zimnego mleka i wziął łyka. Później kolejnego i kolejnego, aż wypił
całą butelkę. Westchnął zadowolony i usiadł na krześle przy stole. Mrużąc oczy,
podniósł ręce do góry i niczym zawodowy koszykarz, rzucił pustą butelką prosto
do metalowego kosza stojącego w przeciwległym rogu.
Z ulgą stwierdził, że za kilka minut
będzie zdatny do użytku. Wypicie mleka zawsze pomagało mu zwalczy objawy kaca.
Oczywiście, przez całą noc zdążył trochę wytrzeźwieć, jednak na poprzedniej
imprezie trochę poszalał i z powodu zażytych narkotyków stracił nad sobą kontrolę
i nie zdołał pohamować się w piciu.
Tak właśnie, bardzo często spędzał
wieczory. Imprezował, pił i sypiał z dziewczynami tak często jak tylko się da.
Sam nawet nie wiedział czy lubi tak żyć. Żył tak, bo po prostu było łatwiej.
Kiedy człowiek jest zamroczony alkoholem, lub odurzony narkotykami, zapomina o
całym bólu, który się w nim znajduje. Tak jakby wszystkie uczucia znikały.
Jednak nic nie trwa wiecznie i na drugi dzień, chłopak najczęściej czół większy
ból niż poprzedniego dnia. Tak jakby wracał ze zdwojoną siłą. A on nie robił
nic aby go powstrzymać.
Wiedział, że choćby nie wiadomo co
robił, ból i cierpienie zawsze znajdzie jakiś sposób, aby dotknąć go w
najczulsze miejsce. A bólu było dużo. Samotność, brak prawdziwej rodziny,
śmierć biologicznych rodziców, których nigdy nie poznał, odrzucenie, brak
akceptacji i wiecznie tłumione emocje.
Blake Turner nie należał do
szczęśliwych ludzi. Raczej do pozornie szczęśliwych, którzy wewnętrznie
cierpią.
Podniósł się z krzesła i chwycił
leżący na blacie telefon. Dopiął do niego słuchawki, a z podłogi w przedpokoju
wziął piłkę do koszykówki. Włączając pierwszą lepszą piosenkę z telefonu u
wkładając słuchawki do uszu, wyszedł z mieszkania, zamykając za sobą drzwi.
~*~
Było już grubo po północy, co
oznaczało, że siedemnastoletnia Cassie Allen musi wracać do domu. Oczywiście,
że mogłaby wrócić dużo później, jednak woli uniknąć kolejnej kłótni. Rudowłosa
nastolatka objęła nagie ramiona i zadrżała z zimna. Miała na sobie jeansy, i
bluzkę na krótki rękaw. Była zdecydowanie zbyt cienko ubrana jak na tą porę roku.
Lekko chwiejąc się na szczupłych
nogach, dziewczyna przemierzała ciemne ulice Londynu i z kolejnym metrem czuła
coraz większy niepokój i smutek. Wraz z kolejnym pokonanym metrem, była metr
bliżej do domu, gdzie nie miała najmniejszej ochoty być.
Wracała właśnie z imprezy w centrum
miasta. Tego wieczoru nie miała jednak ochoty na duże ilości alkoholu lub zbytnie
imprezowanie. Wypiła kilka drinków i łyknęła dwie, nieznane jej tabletki.
Cassie jednak bardzo szybko wróciła do rzeczywistości.
Rudowłosa nastolatka z wielką chęcią
zawsze łykała narkotyki i powoli, małymi kroczkami brnęła w uzależnienie.
Lubiła je, bo dzięki nim mogła zapomnieć o bólu, z którym wiązał się kolejny
przeżyty dzień. Lubiła nic nie czuć.
Jej blade usta drżały z zimna,
blade, rozdygotane dłonie marzły niemiłosiernie więc dziewczyna, chcąc nie
chcąc przyspieszyła kroku. Kiedy stanęła na podwórzu przed swoim domem,
popatrzyła na niego z odrazą.
Trawnik był zaniedbany, w kilku
doniczkach przy wejściu kiedyś z pewnością kwitły kwiaty, jednak wspomnieniem
po nich były tylko suche badyle wystające z doniczki. Sam dom był niewielki.
Bez piętra, trzy pokojowy i niezwykle skromny.
Ku swojemu niezadowoleniu zauważyła, że w
salonie pali się światło. Oznaczało to, że ojciec nie śpi.
Dziewczyna z niechęcią wypisaną na twarzy
otworzyła drzwi i przekroczyła próg domu. Poczuła odór alkoholu i papierosów.
Chciała szybkim krokiem przejść do
swojego pokoju, jednak na jej drodze stanął potężny mężczyzna, od którego mocno
było czuć alkohol. Jej ojciec z ledwością trzymał się na nogach.
- Gdzie byłaś gówniaro? – wybełkotał
wskazując na nią palcem.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko
spróbowała wyminąć pijanego ojca.
- Gdzie byłaś?! – warknął szarpiąc ją za
ramię. Dziewczyna odtrąciła ciepłe łapsko ojca i spojrzała na niego ze wstrętem
i smutkiem w oczach.
- Na spacerze – powiedziała odwracając
głowę.
- Nic tylko nie ma cię w domu! – krzyknął
mężczyzna zataczając ręką koło. Dziewczyna zrobiła krok w tył. – Po co to
cholera jesteś, skoro nie ma z ciebie żadnego pożytku?!
Cassie nie dała po sobie poznać, jak
bardzo ranią ją słowa ojca. Zacisnęła dłonie w pięści, nie pozwalając aby łzy
napłynęły jej do oczu. Kiedyś obiecała sobie, że ten mężczyzna nigdy nie zobaczy
jej łez.
- Idź spać tato – powiedziała ze
znużeniem.
Ojciec spojrzał na nią i wybełkotał coś
po nosem, a następnie obrzuciwszy córkę paroma przekleństwami, udał się do
salonu, powłóczając nogami.
Dziewczyna z cichym westchnieniem
skierowała się do pokoju i zamknęła za sobą drzwi, zapalając światło. Rudowłosa
rozebrała się do naga i wzięła prysznic. Kiedy jej ciało było odświeżone, a
włosy umyte, podeszła do lustra patrząc na swoje odbicie. Wycisnęła wodę z
włosów i rozczesała je.
W uszach wciąż dzwoniły jej słowa ojca.
Dziewczyna pozwoliła aby z jej oczu popłynęły łzy, które płynęły, płynęły jakby
ten potok miał nigdy się nie skończyć. Włożyła koszulkę i spodenki, a z szafki
nad zlewem wyciągnęła woreczek pełen tabletek nasennych.
Zgasiwszy światło w pokoju, dziewczyna
położyła się w miękkim łóżku i z woreczka wysypała kilka tabletek , które połknęła
popiła wodą stojącą obok łóżka. Po kilku minutach zmorzył ją sen.
~*~
W poniedziałkowe przedpołudnie, w
publicznej szkole położonej blisko centrum Londynu, uczniowie z
niecierpliwieniem wyczekiwali przerwy na lunch. Za całe czternaście minut i
dwadzieścia dwie sekundy miał zadzwonić dzwonek.
Z rozmyślań i znużenia wyrwał uczniów
głos sekretarki, który rozległ się w głośnikach rozwieszonych po całej szkole.
- Hugo Forester, Cassie Allen, Blake
Turner, Samantha Jones i Andrew Wood są natychmiast proszeni do gabinetu
dyrektora. – Sekretarka powtórzyła komunikat dwa razy, a wywołaniu uczniowie z
niezadowoleniem i zdziwieniem podnieśli się z ławek.
Prawie każde z nich miało lekcje w innym
pomieszczeniu. Wychodząc z klas, spotkali się na pustym korytarzu szkolnym i
spojrzeli po sobie. Wszyscy znali się z widzenia, jednak nigdy nie mili okazji porozmawiać
dłużej.
Hugo Forester zlustrował wzrokiem
ciemnowłosą dziewczynę, która szła przed siebie, nie zwracając uwagi na
otoczenie. Podbiegł do niej, gdyż szła kilka kroków przed nim.
- Co przeskrobałaś? – szepnął jej do
ucha. Dziewczyna drgnęła zaskoczona, jednak nie zatrzymała się.
- Dla mnie jest to taką samą zagadką jak
dla ciebie – mruknęła. Jej głos był lekko zachrypnięty i delikatny.
- O nie! – zaprzeczył chłopak i uśmiechnął
się. – Ja wiem co zrobiłem – powiedział wzruszając ramionami.
- W takim razie szczęściarz z ciebie niesamowity
– fuknęła z ironią dziewczyna, nie zaszczycając go ani jednym spojrzeniem.
Chłopak roześmiał się, patrząc jak ciemnowłosa przyspiesza kroku. Spojrzał na
jej smukłą figurę i falowane włosy, które niedbale opadały na plecy, związane w
luźnego kucyka.
Samantha przez cały czas czuła na swoim
ciele, wręcz palące spojrzenie chłopaka. Z tego co wiedziała, miał na imię
Hugo. Hugo! Co za idiotyczne imię! Dziewczyna pokręciła głową i zwalczyła w
sobie chęć spojrzenia przez ramię.
Spojrzała w bok i zobaczyła rudowłosą
dziewczynę, która szła, lekko się chwiejąc. Wzrok miała rozbiegany i sprawiała
wrażenie, jakby nie do końca wiedziała co się wokół niej dzieje.
Kiedy grupka nastolatków stanęła przed
gabinetem dyrektora, Drew otworzył drzwi i wszedł do środka bez pukania.
Uczniowie nie przywitali się z dyrektorem i czekali aż mężczyzna siedzący za
drewnianym biurkiem coś powie.
Spojrzał na nich jasnymi oczami i
uśmiechnął się chłodno.
- Przejdę do rzeczy – powiedział wstając.
–Zacznijmy od… Pana Forestera – powiedział patrząc na bruneta. Chłopak
westchnął nonszalancko i posłał dyrektorowi odważne spojrzenie. – Panie Forester, otrzymałem telefon z komisariatu,
że w ten weekend narobił pan trochę zamieszania. To nie pierwszy raz, kiedy
otrzymuję taki telefon. No nic. Przejdźmy do… Ciebie, Turner – wskazał dłonią
na ciemnookiego chłopaka, który uśmiechnął się lekko w stronę mężczyzny. –
Popełniłeś wielki błąd, przychodząc do szkoły pod wpływem alkoholu. – Dyrektor pokręcił
głową rozbawiony. – Wielki błąd. To świadczy o twojej głupocie, że nawet nie
pomyślałeś aby jakoś to ukryć. – Brunet wzruszył ramionami i uparcie milczał, a
z jego twarzy nie schodził cwany uśmieszek.
- To teraz przejdźmy do płci pięknej –
dyrektor błysnął zębami w uśmiechu i spojrzał na Cassie. – Panno Blake. To
chyba twoje, czyż nie? – wyciągnął z szuflady woreczek z kilkoma pigułkami i
zamachał nią przed nosem dziewczyny.
- A może to pana? – fuknęła Samantha
zwracając na siebie uwagę dyrektora.
- Ależ spokojnie, Samantho. Do ciebie
zaraz dojdziemy – uśmiechnął się z wyższością i z powrotem spojrzał na rudowłosą
dziewczynę.
- Och Cassie. Nie jestem nawet pewien,
czy zdajesz sobie sprawę z tego co się wokół ciebie dzieje. Ale mniejsza z tym.
Przydałoby ci się kilka godzin snu – warknął chowając torebeczkę do szuflady.
Wyciągnął kolejny rzecz. Samantha otworzyła usta na kształt litery „o”.
Spojrzała na swoją piersiówkę, którą dyrektor trzymał w ręce.
- Widzę, że panienka lubi sobie łyknąć w
czasie zajęć, czyż nie? – uśmiechnął się chłodno. – Alkohol na terenie szkoły.
To takie typowe… - Mężczyzna nie skończył dokończyć, gdyż Samantha przerwała mu
wpół zdania.
- Grzebał pan w mojej szafce?! – warknęła
dziewczyna. W jej ciemnych oczach pojawiły się niebezpieczne ogniki. Już
chciała obrzucić mężczyznę kilkoma niecenzuralnymi słowami, kiedy silna ręka
złapała ją za ramię i cofnęła o kilka metrów. Dziewczyna spojrzała w oczy
Hugona. Chłopak spojrzał na nią twardo. W jego oczach zobaczyła niemy sprzeciw.
Westchnęła ciężko i umilkła.
- Świetnie. Jak już emocje opadły… -
zaczął dyrektor, którego jak widać cała ta sytuacja bawiła niesamowicie. –
Przejdźmy do ostatniego szczęśliwca. Andrew Wood. Patrząc na twoje dokumenty
szkolne i oceny, twoja sytuacja nie przedstawia się za dobrze. Nie ma cię na
bardzo dużej ilości zajęć, oceny są poniżej przeciętnej a samo zaangażowanie w
życie szkoły jest znikome. Cóż, ja już znalazłem dla was wszystkich sposób,
abyście zaangażowali się w życie szkoły – mężczyzna uśmiechnął się z
zadowoleniem. – Od teraz, będziecie zostawali po lekcjach po dwie godziny i w
ramach kary waszym obowiązkiem jest odremontowanie biblioteki szkolnej.
Pomalowanie ścian, poustawianie książek. Sama przyjemna praca. Poobcujecie z
literaturą… Wyjdzie wam to na dobre – zakończył swój wywód i uśmiechnął się
cierpko.
W gabinecie rozległy się słowa sprzeciwu.
Jedyną osobą, która milczała był Andrew, który ze smutkiem i przerażeniem
stwierdził, że te dwie godziny sprawią, że jego budżet znacznie mu się skurczy,
gdyż będzie musiał prawie w całości zrezygnować z pracy.
Przymknął oczy i westchnął ciężko. Sam
jest sobie winien. To przez niego, Nelly będzie musiała spędzać jeszcze więcej
czasu bez niego.
No i mamy pierwszy rozdział. Dodany szybciej niż planowałam. Jak się podoba? Wiem, że długi. Miał być krótszy ale wyszedł jaki wyszedł. :P Nie wiem jak wam, ale ja uwielbiam nowy szablon, który został wykonany przez kochaną i utalentowaną Snooki. Jeszcze raz, bardzo cie dziękuję! <3 Wygląd bloga jeszcze nie do końca jeszcze jest ogarnięty, ale jeszcze dziś wszystko będzie w jak najlepszym porządku.
Chcesz być informowana/y? Zostaw swoje GG lub Twittera w komentarzu! :3 Pozdrawiam was i do napisania!
No ja się na pewno nie zawiodłam na rozdziale pierwszym. I nie mów, że jest długi, bo jak ma taki nie być, skoro zamieściłaś w nim perspektywę każdego z bohaterów. ;) Ciesze się, że już za pierwszym razem mogłam zapoznać się z tak barwnymi postaciami. Czy mi się wydaje, czy zainspirował cię serial Skins? Bo jeżeli nie, to przepraszam, jednak ja sama jestem wielką fanką tego serialu. I oczywiście, śliczna Kaya... Cudo. Fajnie, że i u Ciebie się pojawiła. ;) Dodałam do obserwowanych na Twitterze.
OdpowiedzUsuńSzablon cudny. Snooki ma wielki talent.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, który - jak liczę - pojawi się równie szybko jak ten.
Pozdrawiam, Blode z http://wladcy-zywiolow.blogspot.com
Zgadłaś! Opowiadanie jest troszeczkę zainspirowane serią "Skins". :3 Uwielbiam ten serial! <3
UsuńDziękuję za miłe słowa i także dodaję cie do obserwowanych na TT. Pozdrawiam.;)
Też uwielbiam ten serial. ;) Jest taki... prawdziwy, no i jestem wielką fanką Cooka. ;>
UsuńJa się jeszcze nie mogę zdecydować czy wolę Cooka czy Freddi`ego bo jestem w połowie drugiej generacji dopiero.;)
UsuńW takim razie zdradzę ci, że zakończenie jest chyba jednym z najbardziej zaskakujących, jakie dotąd oglądałam.
UsuńA jakie wrażenia po pierwszej generacji?
Pierwsza generacja była świetna i byłam ciekawa czy druga generacja będzie tak samo dobra. Ale póki co, spisuje się znakomicie! *-* Ej, może nie piszmy tak w komentarzach? XD Jak coś to masz moje gg: 44920043 a jak nie masz GG to pisz na TT ;)
UsuńTeraz pewnie będę bardzo, ale to bardzo niemiła, jednak muszę to powiedzieć, bo to już nie pierwsza taka sytuacja, z którą się spotykam :) Z góry przepraszam, bo raczej do niemiłych osób nie należę i nawet pisząc ten komentarz źle się czuję, ale... muszę.
OdpowiedzUsuńTo Ty pierwsza weszłaś do mnie na bloga, skomentowałaś. Ok, odpowiedziałam. Ale jeżeli Ty nie masz zamiaru czytać mojego opowiadania, to ja niestety w Twoje także zagłębiać się nie będę. Nie mam nie wiadomo ile czasu, żeby czytać wszystko, co mi ktoś podsunie. Raczej wyznaję zasadę Ty czytasz mój = ja czytam Twój. Jeśli ktoś nie udziela się na moim blogu, a chce, żebym u niego czytała, to ja raczej nie zamierzam się tak poświęcać. Mam też innych czytelników, którzy ZWRACAJĄ UWAGĘ także na to, co ja piszę. Uwierz mi, wolę przeczytać ich notki i dokładnie skomentować, niż zagłębiać się w nowe blogi, których autorzy spamują u mnie, udają, że rzekomo czytali notkę, a potem jak już odpowiem, mają mnie gdzieś. Wiem, że to brzmi bardzo źle, wydaję się być osobą niemiłą, wręcz wredną, ale no... Niestety muszę Ci napisać prawdę. Bo chyba nie ma wielu osób, które by się na to odważyły.
A prawda jest taka, że chyba nie ma takiej osoby, która pisze własnego bloga i zostawiając u Ciebie komentarz nie oczekuje, że także do niej zaglądniesz. Nie uważasz, że tak jest sprawiedliwie? Bo ja właśnie tak myślę.
Jak czytałam prolog to mi się spodobał, zaintrygował, ale jak już napisałam, w zaistniałej sytuacji nie jestem zainteresowana czytaniem.
Przepraszam za te słowa, ale niestety sama mnie do tego zmusiłaś swoim lekceważącym podejściem.
Pozdrawiam :)
To, że teraz nie przeczytałam i nie skomentowałam najnowszych postów u ciebie, nie znaczy, że nie miałam takiego zamiaru i że tego nie zrobię. Po prostu nie mam na tyle czasu, aby w tak szybkim tempie ogarnąć nowości na blogach, które czytam. ;)
UsuńA wysłanie komentarza informującego o nowym rozdziale, zajmuje kilka krótkich sekund. :)
Rozdział rzeczywiście długi, ale to jak najbardziej na plus :D Spodobało mi się Twoje opowiadanie, a nawet bardzo :) Jak na razie najbardziej do mnie przemawia postać Andrew, jest inny od reszty, a jego przewinienia nie są wynikiem jego własnej głupoty tylko poświęcenia dla drugiej osoby. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzi w takiej sytuacji. :P BUZIAKI :**
OdpowiedzUsuńDługi, ale bardzo przyjemnie się go czytało. Najbardziej polubiłam Andrewa. On jako jedyny z tej grupki nie marnuje sobie życia, tylko stara się coś z nim zrobić. Próbuje pogodzić pracę ze szkołą i wychowaniem siostry. Może to drugie nie idzie mu za dobrze, ale trudno się dziwić. Ma chłopak na dużo obowiązków na głowie. Przynajmniej się stara. Jestem ciekawa, jak będzie przebiegała ich współpraca. Haha. Jak widać pomysł dyrektora nie przypadł im do gustu. No, ale mam nadzieje, że gdy już się zaprzyjaźnią, to jakoś wzajemnie wpłyną na swoje marne losy. Chociaż po ich zachowaniach wnioskuję, że nie będą to zbyt dobre wpływy xd
OdpowiedzUsuńW końcu znalazłam czas, by tutaj wpaść. Wybacz zwłokę. Od razu wypomnę powtórzenie w pierwszym zdaniu: " Blade światło poranka oświetliło bladą twarz siedemnastoletniej brunetki" - mogłaś zmienić, np. "blade światło" na "jasne światło". Albo po prostu napisać: "Blade światło poranka oświetliło twarz siedemnastoletniej brunetki"I sprawa rozwiązana. Tak byłoby najlepiej, bo dalej pojawia się słowo "jasne". Musisz nad tym popracować, ale nie martw się - z początku też mi się to zdarzało. Nie od razu Rzym zbudowano.
OdpowiedzUsuńWątek Samanthy i jej zarabiania pieniędzy dzięki malowania karykatur, portretów itd. przypomniał mi od razu o mojej Lace z "Zatoki złudzeń". Dziewczyna naprawdę nie ma łatwego życia, ale trzeba sobie jakoś radzić, prawda? Tym bardziej, że rodziny praktycznie nie ma. Przyjaciół też nie.
"Kiedy w weekendy go nie było, Nelly najczęściej była pod opieką mamy swojej przyjaciółki Sofie, lub naszej sąsiadki." - "naszej" sąsiadki? A skąd tu nagle pierwsza osoba? Musisz o tym pamiętać :). Podoba mi się podstać Andrew i jego więzi z młodszą siostrą. To naprawdę cudowna więź, której nikt nigdy nie będzie w stanie zerwać. Dziewczynka kocha brata. Z wzajemnością oczywiście. Aż się ciepło na sercu zrobiło, gdy czytałam, jak ta mała kruszynka się uśmiecha i raduje spędzonym dniem z bratem. Coś cudownego.
Hugo... Hugo to Hugo. Myślę, że to będzie takie typowe określenie na tego bohatera. Imprezy, alkohol, laski, seks i "pa,pa". Żebyś się tylko choroby wenerycznej nie nabawił, chłopie! xD
No, Blake. Kolegę to ty miałeś, nie ma co. Wrobił cię w coś, czego nie zrobiłeś, by ratować własny tyłek. Lepiej trafić nie mogłeś. Żałosne. Chciałabym, by w Londynie było inaczej, ale życie nie jest sprawiedliwe. Niestety. Trzeba nauczyć się korzystać z niego. Nie ważne, jak bolesny bywa.
Cassie, Cassie, Cassie... nie dość, że masz ojca pijaka to jeszcze sama pakujesz się w to samo gówno. W dodatku bierzesz jakieś tabletki. Czy widok i zachowanie ojca nie pokazuje ci, do czego to prowadzi? Nie tędy droga, dziewczyno. Współczuję jej, ale złą drogę "ku szczęściu" wybrała.
Cóż za niespodzianka! Cała piątka naszych bohaterów została wezwana do dyrektorki. W dodatku Hugo próbował zagadać do Samanthy. Haha, nieźle go spławiła xD. Za to Hugo doskonale wiedział, co przeskrobał. No, popatrz. Kto by pomyślał.
Oho, no to nasi bohaterowie nabroili. Wątpię, by remontowanie biblioteki sprawiło im radość, jednak jestem pewna, iż nie tylko oni są "złą" młodzieżą w tej szkole. Bądźmy szczerzy - zapewne 1/4 uczniów robi gorsze rzeczy od naszej piątki. Ponadto nie rozumiem, czego nauczyciel chce od Cassie. Tu jej mówi, że przyda jej się kilka godzin snu, a tu każe remontować bibliotekę. Gdzie tu logika? Durny dyrektor i tyle. Uważam jednak, że dzięki jemu pomysłowi nawiąże się więź między bohaterami. Jestem ciekawa, jak to będzie.
Odcinek fajny. Wiesz doskonale, że trafiłaś w moją tematykę, jednak wiesz czego najbardziej mi brakowało? Głębszych uczuć bohaterów. Pomyśl, co ty byś czuła na miejscu każdego z nich. Wyobraź to sobie i staraj się opisać. To klucz do sukcesu, mówię Ci. Uważaj na powtórzenia. Było ich całkiem sporo, jednak jestem pewna, że w końcu sobie z tym poradzisz. A tak jest całkiem dobrze. Trochę pracy, czasu i ujrzymy postępy.
Mam nadzieję, że komentarz w żaden sposób Cię nie uraził ani nie zniechęcił. Uważam jednak, iż trzeba pisać takie rzeczy, a nie tylko słodzić. Dzięki temu czegoś się nauczysz. Zaczniesz zauważać swoje błędy i będziesz je sama poprawiać. A kiedyś staniesz na moim miejscu i innym będziesz pisała to samo. Zobaczysz. Każdy z nas zaczynał. Pisanie to ciągła nauka. Kształcenie swojego stylu, opisu uczuć, prezentowanie bohaterów. Widzę, że u Ciebie można to wszystko wyrobić i szczerze trzymam kciuki za "Brytyjski akcent". Grunt to się nie poddawać! :) Jakbyś potrzebowała jakichś rad - służę pomocą. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów :).
Kochana, dziękuję ci bardzo za taki długi i wyczerpujący komentarz! ;3
UsuńAle wiem, że ty zawsze takie piszesz. :D Oczywiście, że nie mam nic przeciwko temu, że wytknęłaś mi błędy i dałaś rady! Jak najbardziej nie! Wręcz przeciwnie, bardzo cenię takie komentarze, bo dzięki temu wiem, nad czym muszę pracować. Mam nadzieję, że następny rozdział także przeczytasz i skomentujesz. <3
Zgadzam się całkowicie z XYZ! nareszcie znalazłam chwilę czasu, żeby wpaść na twojego bloga.
OdpowiedzUsuńNie potrafię pisać tak długich i wyczerpujących komentarzy, więc podsumuję czterema słowami "podoba mi się bardzo!"
Chciałabym, abyś informowała mnie na blogu albo po prostu na twitterze @RuchamMalfoya
Pozdrawiam i życzę weny, Rodeheaver
podoba mi się bardzobardzobardzo <3 będę tu zaglądać. i to jest jedno z opowiadań które jak na razie najbardziej mnie zainteresowało.
OdpowiedzUsuń[SPAM]
na blogu http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/ pojawił się rozdział z perspektywy Jenny. zachęcam do przeczytania i skomentowania - jenny ♥
Długi, ale fantastyczny rozdział.
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę go jeszcze raz przeczytać.
I chyba to zrobię. :)))
Gratuluję talentu. Masz naprawdę wielki talent i nie zmarnuj go! :*
+ zapraszam i do mnie na nowość. :*
http://secretlifevictorie.blogspot.com/
cześć, chciałam przeprosić cię za spam :c masz racje i dziękuję za radę :3 zacznę jeszcze raz tym razem w inny sposób :D
OdpowiedzUsuńrozdział zajebisty, będę tu wpadać i komentować :D
pozdrawiam
~sam c:
www.crazyidiotsonedirection.blogspot.com
Dobra. Widzę sami imprezowicze z wyjątkiem Andrewa. Skoro mają zostać przyjaciółmi to zastanawiam się jak odnajdzie się w tym towarzystwie i czy nie będzie czuł się trochę inny... Chociaż prawdę mówiąc każdy z nich jest trochę inny więc zgaduję, że z początku nikt nie będzie się ze sobą dogadywał. Z początku najbardziej szkoda jest mi właśnie Wooda i jego siostry... Teraz będzie miał jeszcze mniej czasu, a jeszcze jest to mój kochany Harry *,* hyhy. No cóż. Wytrwałości w pisaniu długich rozdziałów wielce Ci życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dodaję do linków!
Wybacz, tam miało być ''wielce Ci gratuluję'' a nie życzę :)
UsuńHej niedawno byłaś u mnie więc postanowiłam się odwdzięczyć. Czytałam twoje blogi, narazie podoba się mi ten i mam zamiar tu wpadać często, więc się szykuj ;P Opowiadanie ciekawe.Moim ulubionym bohaterem jest Andrew, ma bardzo ciężkie życie. Wychowuje siostrę i pracuje na ich utrzymanie. Współczuć temu człowiekowi. Inne postacie też ciekawe. Pijany do szkoły nieźle. U mnie jeden chłopak tak się wieczorem upił, że zasnął pod biedronką! Następnego dnia jego nauczycielka widziała jak z kacem kupował tam bułki, piwo i.. kondony! Miał mega opieprz... ale ja tu pisu, pisu a ty czekasz na ocenę, ogólnie zapowiada się ciekawie. Co będzie dalej zależy od twojej wyobraźni. Jedno obiecuję będę tu wpadać bardzo często ;P
OdpowiedzUsuńNormalnie jakbym czytała coś podobnego do skinsów strasznie spodobało mi się to opowiadanie ^-^.Wspólne remontowanie biblioteki zbliży ich do siebie może w końcu przełamią swoje nałogi i wyjdą na ludzi ciekawa jestem ciągu dalszego dlatego będe to częściej zaglądać.Pozdrawiam i życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńrozdział przeczytałam już dawno, ale dopiero teraz złożyło siee, że mam czas go skomentować ; d
OdpowiedzUsuńprzede wszystkim widzę tu, że główni bohaterowie mają mase problemów. ciekawi mnie czy niektórzy z nich wezmą siee w garść i zaczną żyć jak normalni ludzie. zaobserwowałabym, ale nie masz tutaj tej funkcji, więc zrobiłam follow na TT i zaraz wkleje też tu swój adres... ; D a no i dzieki za miły komentarz, który zostawiłaś pod jednym z moich rozdziałów ; d
zapraszam do obserwowania go i do skomentowania bo już od jakiegoś czasu jest dodany kolejny ; d
http://causeimdyingjusttoknowyourname.blogspot.com/
https://twitter.com/buubson TT! :D pozdrawiam! no i czekam na kolejny rozdział ; d