17 listopada 2012

Chapter three


Trzy tygodnie później
            Nad ulicami Londynu zapadał zmrok. Był piątkowy wieczór. Ostatnie dzienne światło zostało przyćmione ciemnymi chmurami zbierającymi się na niebie. Ludzie w pośpiechu mijali budynki, chcąc dotrzeć do celu przed zbierającym się deszczem. Typowa londyńska pogoda.
            Jednak dwóm osobom jadącym na motorze było to zupełnie obojętne. Mknęli z zawrotną prędkością, mijając kierowców i pieszych na jezdni. Hugo sprawnie wchodził w zakręty, przyspieszał kiedy trzeba, a jednocześnie jechał jak wariat, nie przestrzegając żadnych przepisów.
            Zmierzali właśnie na przedmieścia, gdzie Forester miał wziąć udział w ulicznym wyścigu. Kiedy powiedział o tym Blake`owi, ten z ochotą zaoferował się, że uda się tam z nim. Tak więc siedział on teraz za plecami Hugona i z przyjemnością czuł jak wiatr smagał jego twarz.
            Kiedy po kilkunastu minutach jazdy dojechali na miejsce, zeszli z motoru i Blake rozejrzał się po zgromadzonych tu ludziach. Panował dość duży tłok, wiele nastolatków i mężczyzn siedziało na motorach, jeśli nie byli akurat zajęci całowaniem się z jakąś dziewczyną.
            Muzyka dobiegała z nieokreślonego źródła, a na ulicy było pusto. Jedynie na linii startu stały dwie, zgrabne dziewczyny, trzymające czerwone flagi w dłoniach. Były gotowe, co oznaczało, że wyścig za chwile miał się rozpocząć.
            Hugo poczuł przyjemne łomotanie w piersi, a poziom adrenaliny i ekscytacji automatycznie wzrósł. Zawsze się tak czuł przed i podczas wyścigu. Był w swoim żywiole.
            - Powodzenia stary – powiedział Blake, przybijając Hugonowi piątkę. Chłopak mrugnął do niego i z powrotem wsiadł na motor. Odpalił maszynę, słysząc przyjemny, charakterystyczny dla tej czynności dźwięk.
            Ciemnowłosy podjechał do linii startu i spojrzał na motocyklistę, który siedział na motorze obok. Daniel.
            - Przyjechałeś po rewanż? – zauważył z ironią Hugo, patrząc na jasnowłosego chłopaka, o rok starszego od niego. – Nie wygrałeś ze mną ostatnio, nie wygrasz i teraz – zaśmiał się chłopak.
            - Przekonamy się – odwarknął Daniel, z niebezpiecznym błyskiem w oku. Postanowił, że zrobi wszystko aby wygrać dzisiejszy wyścig.
            Po chwili usłyszeli głośny klakson, który oznaczał rozpoczęcie wyścigu. Za chwilę miał rozejść się krzyk, wzmocniony przez megafon, który oznaczał, że mieli wystartować. Po sekundach pełnych napięcia, nadszedł ten moment i wszyscy rozpoczęli wyścig.
            Sześciu motocyklistów, pędzących z niesamowitą prędkością. Skórzane kurtki powiewały im na wietrze, włosy fruwały we wszystkie strony, a dłonie dociskały gaz. Hugo wyprzedził dwa motory i wysunął się na prowadzenie. Całym sobą odczuwał szybkość z jaką się poruszał.
Z niepokojem uznał, że Daniel dogania go, na swojej nędznej, czerwonej maszynie. Zajechał mu drogę dostając w zamian wiązankę przekleństw ze strony blondyna. Hugo zaśmiał się na tyle głośno, aby przeciwnik go usłyszał. Niebieskooki poczuł rosnącą w nim wściekłość i z nienawiścią skierował wzrok na jadącego przed nim chłopaka. Właśnie kończyli robić pierwsze okrążenie. Zostały jeszcze dwa. Musi znaleźć okazję, aby go wyprzedzić.
            Hugo widząc zaciekłą minę jadącego za nim Daniela, jeszcze bardziej się roześmiał i przyspieszył. Sprawnie wyminął pojedyncze przeszkody znajdujące się na ziemi i skręcił w prawo. Daniel i inny motocyklista deptali mu po piętach. Uśmiech nie schodził z twarzy Hugona, który zrobił szybki unik. Przechylił motor raz na prawą, raz na lewą stronę, spowalniając tum samym jadących za nim kierowców.
            Dokończył drugie okrążenie i wyminął Daniela, który zdołał go wyprzedzić. Przez kilkaset ostatnich metrów walczyli zaciekle, wyprzedzając się co chwila. Kiedy od mety dzieliło ich zaledwie sto metrów, Daniel z zaskoczenia wyprzedził Hugona. Blondyn zaśmiał się z triumfem, jednak nie cieszył się zbyt długo. Już dwadzieścia metrów przed metą, pewny swojego zwycięstwa zwolnił, a Hugo natychmiast to wykorzystał. Minął linię mety, zaledwie ułamek sekundy przed swoim przeciwnikiem.
            Nie zmieniło to jednak faktu, że wygrał. Zszedł z motoru i został nagrodzony dużym aplauzem, krzykami, gwizdami i kolejnymi klaksonami, które były przeznaczone dla zwycięzcy. Otrzymał trzysta funtów w gotówce i spojrzał z wyższością na Daniela. Wzrokiem odszukał swojego towarzysza, który stał z boku, z szerokim uśmiechem na twarzy.
            - No, stary… Klasa – pochwalił go, kiwając głową.
            Hugo zaśmiał się i podziękował.
            - Ej, właśnie stałem się bogatszy o trzysta funtów. Idziemy to uczcić? – zaproponował.
            - Cholera! Jeszcze się pytasz? Pewnie! – Blake zgodził się z ochotą. – Dzwonić po dziewczyny? – spytał.
            - No wiadomo! Ktoś nam musi dotrzymać towarzystwa! – powiedział Hugo, wyciągając telefon z kieszeni.

~~~
            Siedząca w pustoszejącej kawiarence Samantha, oderwała się od rysowania i wyciągnęła telefon z kieszeni. Westchnęła widząc numer na wyświetlaczu.  Nacisnęła zieloną słuchawkę i powiedziała:
            - Czego chcesz, Hugo?
            - Słuchaj, jedziemy z Blakiem świętować moje zwycięstwo. Piszesz się na to? – krzyknął chłopak do słuchawki.
            - Jakie zwycięstwo? – zaciekawiła się Sam.
            - Jesteśmy na Baringhton street 432 w klubie „Cassorplay”. Do zobaczenia! – chłopak zakończył połączenie i chyba nawet nie zwrócił uwagi na jej pytanie.
            Ciemnowłosa wrzuciła telefon do torebki i zamknęła szkicownik, patrząc ostatni raz na nowopowstałą pracę. Z kartki papieru patrzyła na nią piękna, młoda kobieta, z dziewczynką trzymającą ją za rękę. Obok nich stał przystojny mężczyzna, obejmując w pasie swoja towarzyszkę.
            Samantha przymknęła oczy, nie pozwalając wypłynąć łzom. Przejechała opuszkiem palca po twarzy mężczyzny, wyobrażając sobie, że jest on prawdziwy i wciąż jest na tym świecie.
            Rysunek powstał z pamięci i był identyczny jak zdjęcie stojące u niej w pokoju. Przedstawiało szczęśliwą rodzinę. Pięcioletnią Sam, jej matkę i ojca. Ale ich szczęście, od zrobienia tej fotografii nie trwało długo. Niecałe dwa lata później jej ojciec zmarł. I szczęście się skończyło. Zburzyło się jak domek z kart.
            Samantha spojrzała w okno i zadrżała widząc szalejącą za oknem ulewę. Zapłaciła za posiłek i nałożyła bordowy płaszcz. Wokół szyi zawiązała gruby, czarny szal. Do torby włożyła szkicownik i wyszła z przyjemnie ciepłej kawiarni.
            Stwierdziła, że może się udać do tego klubu, w którym jest Hugo i Blake. I tak nie miała nic lepszego do roboty. Nie chciała wysłuchiwać narzekań swojej matki. Szybkim krokiem przemierzała kolejne ulice aż dotarła pod swój dom. Wyciągnęła klucze z kieszeni płaszcza i otworzyła drzwi. W środku było ciemno i cicho.
            Dziewczyna zapaliła światło i ściągnęła buty. Na wieszaku powiesiła mokry płaszcz i potargane włosy przeczesała dłonią. Skierowała się w stronę swojego pokoju, kiedy usłyszała ciche stęknięcie. Ciemnowłosa drgnęła zaniepokojona.
            - Saa.. Samantha? – usłyszała głos swojej matki, która próbowała wypowiedzieć jej imię. Dziewczyna z rozczarowaniem wymalowanym na twarzy podążyła za jej głosem. Znalazła ją w sypialni. Leżała na łóżku, w pełnym ubraniu i rozmazanym makijażu.
            Samantha stanęła w progu pokoju i spojrzała na matkę ze smutkiem i rozczarowaniem.
            - Odszedł? –spytała, lecz było to pytanie retoryczne, gdyż z góry znała odpowiedź. Kiedy usłyszała głośny jęk, westchnęła i wzruszyła ramionami. – Przecież to było do przewidzenia… Boże, mamo! Tak jest za każdym cholernym razem! Znajdujesz sobie faceta, który rzuca cię po kilku miesiącach. To jest chore! – krzyknęła ciemnowłosa i pokręciła głową.
Weszła do swojego pokoju i zamknęła drzwi. Przystanęła na chwilę i otarła łzę zbierającą się w kąciku oka. Jej matka leżała w łóżku pijana i zrozpaczona. Ale Samantha nie miała już siły ją pocieszać, lub pomagać. Dlaczego miała ją wspierać, jeśli za jakiś czas znajdzie sobie kogoś nowego i ponownie jej córka przestanie dla niej istnieć?
            To ją bolało. Każde pojedyncze spojrzenie rzucone w stronę matki były jak brzytwy powoli raniące jej serce. Nie mogła patrzeć jak cierpi, ale nie mogła jej też pomóc. Więc dusiła w sobie cierpienie, będąc ciekawa, kiedy w końcu wybuchnie. Wzięła kilka głębszych oddechów, aby opanować emocje, które się w niej zebrały.           
            Z komody wybrała ciemnoniebieską sukienkę i przebrała się, ściągając ciepłą bluzę i szare spodnie. Przeglądając się w lustrze, stwierdziła, że wygląda nieźle. Rozczesała długie włosy i pozostawiła je rozpuszczone. Zrobiła świeży makijaż i była gotowa.
            Usiadła na łóżku i wybrała numer Cassie. Dziewczyna odebrała dopiero po kilku długich sygnałach.
            - Tak? – w słuchawce rozległ się jej delikatny głos.
            - Hej, Assie. Chcesz może iść ze mną i chłopakami na imprezę? Nie wiem dokładnie co oni wymyślili, ale to ich pomysł więc…
            - Jasne, gdzie? – przerwała jej dziewczyna.
            Samantha podała koleżance adres i umówiły się, że spotkając się przed wejściem za dwadzieścia minut. Dochodziła dwudziesta pierwsza. Ciemnowłosa włożyła czarne buty i spryskała szyję perfumami.
            Mijając sypialnię swojej matki, nie zaszczyciła ją ani jednym spojrzeniem. Zbiegła po schodach i narzuciła na siebie wciąż mokry płaszcz. Wyszła z domu i skierowała się w stronę miasta. Po drodze złapała taksówkę i podała adres.
            Wyjechała poza centrum, obserwując przez szybę uliczne latarnie. Oparła głowę i westchnęła ciężko. Po chwili przymknęła powieki i w tej pozycji trwała aż do końca piętnastominutowej podróży. Kiedy kierowca się zatrzymał, Samantha zapłaciła i wysiadła z samochodu.
            Owiało ją chłodne powietrze. W oddali słyszała stłumione dźwięki muzyki i śmiechy młodych ludzi wychodzących z klubu. Podeszła do wejścia i wzrokiem odszukała rudowłosą, z którą miała się tu spotkać. Zauważyła ja dopiero po upływie kilkudziesięciu sekund. Stała w cieniu, oparta o mury budynku. W prawej dłoni trzymała papierosa, który właśnie zmierzał do jej ust. Samantha przyjrzała się koleżance i stwierdziła, że jest ona przygnębiona. Przynajmniej na taką wyglądała.
            Ciemnowłosa podeszła do Cassie, bez słowa opierając się obok niej. Swoim przybyciem zwróciła uwagę Cassie, która uśmiechnęła się do niej delikatnie, unosząc kąciki bladych ust.
            - Chcesz? – spytała rudowłosa, wyciągając w jej stronę żarzącego się papierosa. Samantha kiwnęła głową i wzięła go do ręki. Kiedy skończyły palić, zbliżyły się do wejścia do klubu.
            Dostanie się do środka nie sprawiło im żadnych trudności. Bramkarz ledwo na nie spojrzał, gdyż był zajęty rozmową z jakąś wysoką, długonogą blondynką. Kiedy znalazły się w klubie, przeszły długim, ciemnym korytarzem, aż dotarły na miejsce. Otoczył je tłum ludzi i głośna muzyka, wydobywająca się z wielkich głośników.
            Zaczęły przeciskać się przez tłum, rozglądając się naokoło, szukając chłopaków. Niespodziewanie Samantha, która szła za Cassie, poczuła dłonie na swojej talii. Gwałtownym ruchem odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z Hugonem. Odruchowo warknęła na niego. Po chwili Cassie stanęła obok nich, a Samantha spojrzała ze złością na chłopaka.
            - Co ty wyprawiasz? – uniosła jedną brew.
            - Muszę was zaprowadzić, nie? – odparł Hugo jakby nigdy nic. Samantha jęknęła w odpowiedzi i uderzyła go pięścią w ramię. – Za co? – zdziwił się brunet.
            - Za bycie idiotą – odwarknęła ciemnowłosa przewracając oczami. – Dobra, gdzie jest Blake? – spytała zmieniając temat.
            - Za mną drogie panie – chłopak zignorował zgryźliwy komentarz Samanthy i poprowadził go w stronę miejsc, które zajęli. Przeszli przez tłum ludzi, następnie weszli po małych schodkach, na podwyższenie. Znajdowało się tam coś w stylu sektorów. W każdym z nich umiejscowiona była kanapa wokół stolika. W jednym z tych sektorów siedział szeroko uśmiechnięty Blake.
            - Co to jest? Miejsce dla vip`ów? Czy coś? – spytała Sam uśmiechem.
            - A żebyś cholera wiedziała! – krzyknął Blake i zaprosił je gestem dłoni.
            - Najpierw idę po drinka – mruknęła Cassie.
            - O! dobra myśl. Idę z tobą! – zaoferowała się Sam i po chwili ponownie zniknęły w tłumie. Niespodziewanie Blake zwrócił się do Hugona, który usiadł obok niego.
            - Co ty knujesz? – mulat uniósł do góry brwi i uśmiechnął się lekko.
            - Ja? Nic. O co ci chodzi? – zdziwił się ciemnowłosy, popijając trunek ze szklanki.
            - Ty i Samantha. Widzę, że coś knujesz – mruknął z uśmiechem chłopak.
            - Po prostu mi się podoba, o co ten szum? – zdziwił się Hugon.
            - Mam złe przeczucia, co do twoich zamiarów – zaśmiał się Blake, a Hugo spojrzał na niego wilkiem.
            - Wyolbrzymiasz sprawę! – warknął i do końca opróżnił szklankę.
            Zamknęli temat Samanthy i zaczęli rozmawiać o czymś innym w oczekiwaniu aż dziewczyny wrócą. Kiedy w końcu dotarły na miejsce, z czterema drinkami w dłoniach, usiadły obok nich.
            Przez pierwsze kilkanaście minut siedzieli rozmawiając i śmiejąc się w najlepsze. Przez ten czas mogli zapomnieć o swoich troskach i zmartwieniach. Wszystkie zmartwienia siedzące im w głowach, zostały zepchnięte w najdalszy kąt umysłu.
            Choć żadne z nich nie znało się długo, w głębi duszy mieli nadzieję, że w tym towarzystwie mogą liczyć na wsparcie i zrozumienie. Każde z nich było na swój sposób do siebie podobne. Patrząc na każdą osobę siedzącą w ich gronie, wiedzieli cząstkę siebie samego. Żadne z nich nie rozumiało tego irracjonalnego uczucia i nie do końca wiedzieli co z nim zrobić.
            Mieli mętlik w głowie z powodu gamy emocji i myśli, które im towarzyszyły. Byli samotni i zagubieni, a jednocześnie czuli, że znaleźli swoje bratnie dusze. Chociaż daleko im było do tego, aby nazwać swoje więzi „przyjaźnią”, byli wdzięczni losowi, że mają siebie nawzajem.
            Podczas tej ciągłej rozmowy, zdążyli wypić już kilka drinków i każdemu z nich szumiało w głowie. Niespodziewanie Cassie zniknęła gdzieś w tłumie, a kiedy długo nie wracała, Blake zaczął się niepokoić. Poszedł jej poszukać, jednak najwidoczniej nie sprawiło mu to większych trudności, gdyż po niespełna pięciu minutach tańczył z nią w rytm muzyki, pośród tłumu.
            Hugo spojrzał ukradkiem na Samanthę, dziękując w duchu za taką świetną okazję. Dziewczyna zauważyła jego spojrzenie i posłała mu uśmiech. Chłopak zrobił zdziwioną minę, gdyż nie mógł uwierzyć, że ona naprawdę posłała mu uśmiech! Bez grama kpiny czy rozbawienia! Najprawdziwszy, szczery uśmiech!
            Odwzajemnił ten gest i wstał od stolika. Podszedł do niej, wyciągając w jej stronę dłoń.
            - Zatańczysz? – zaproponował uśmiechając się swoim najlepszych uśmiechem.
            Dziewczyna przyjrzała mu się badawczo i zgodziła się po kilku sekundach, które były dla Hugona wiecznością. Ruszyli na parkiet podrygując w rytm jakiejś szybkiej piosenki. Przetańczyli kilka żwawych kawałków, a Samantha ze zdziwieniem stwierdziła, że naprawdę dobrze bawi się w towarzystwie Hugona. Raz po raz wybuchała śmiechem, patrząc na jego zabawne miny i ruchy.
            Kiedy niespodziewanie DJ zmienił piosenkę na wolniejszą, Samantha miała ochotę z powrotem wrócić do stolika, jednak chłopak wciąż trzymał ją w solidnym uścisku. Zaczęli kołysać się do spokojnej melodii.
            - Dlaczego jesteś taka oschła w stosunku do mnie? – szepnął jej do ucha, sprawiając tym samym, że dziewczyna zastygła w bezruchu.
            - Sama nie wiem.. Jest w tobie coś… Irytującego i aroganckiego. Zazwyczaj nie mam uprzedzeń do ludzi. Nie zmienia to faktu, że nie dopuszczam do siebie wielu osób.. – odpowiedziała cicho dziewczyna. Oddech Hugona łaskotał ją w szyję, a chłopak uśmiechnął się sam do siebie ponad jej głową.
            - A dla mnie zrobisz wyjątek? – spytał biorąc kosmyk jej włosów i zakręcając go wokół palca.
            - Nie wiem.. A powinnam? Zasłużyłeś? – ciemnowłosa zasypała go lawiną pytań, a chłopak tylko zaśmiał się w odpowiedzi.
            Resztę kawałka przetańczyli w milczeniu, a kiedy się skończył, Samantha odsunęła się od Hugona i zniknęła w tłumie, patrząc na niego z leniwym uśmiechem i iskierkami w oczach. Serce chłopaka wciąż łomotało po rozmowie i bliskości z dziewczyną.
            Wróciwszy do stolika, zastał tam Cassie i Blake`a, którzy zaciekle dyskutowali na jakiś temat, co chwila śmiejąc się.
            - Zabawa trwa w najlepsze? – spytał Hugo z szerokim uśmiechem na twarzy. Blake od razu zauważył, że chłopak wpadł w bardzo dobry nastrój i domyślał się, co, a raczej kto jest tego powodem.
            - No pewnie – powiedziała Cassie uśmiechając się lekko. Jej źrenice były znacznie powiększone, a wzrok jak zwykle rozbiegany. Mimo, że Cassie zawsze tak wyglądała i często odurzała się narkotykami, Hugo spojrzał na nią pełnym niepokoju wzrokiem. Po chwili posłał porozumiewawcze spojrzenie swojemu przyjacielowi, który delikatnie wzruszył ramionami i westchnął ciężko na znak bezsilności.
            Cassie przez cały dzisiejszy wieczór udawała, że wszystko jest w porządku. Jednak w głębi duszy jej serce pękało na miliony drobnych kawałeczków, a ich zlepienie będzie trwało długo. Bardzo długo. Ten schemat powtarzał się co rok. I nie ważne, jak szeroko ona się uśmiechała, ile narkotyków wzięła, lub ile alkoholu wypiła. Tępy ból w piersi nie odstępował jej ani na krok.
            Od wybuchnięcia spazmatycznym płaczem powstrzymywało ją tylko ciągłe zagryzanie dolnej wargi i dłonie zaciśnięte w pięści, pozostawiając ślady po paznokciach. Próbowała się skupić na czymkolwiek. Na rozmowie ze znajomymi, tańcu, wsłuchiwaniu się w muzykę lub na Blake`u. Jednak z marnym skutkiem. Nie mogła się wyzbyć myśli wciąż krążącej jej po głowie.
            Hugo pochłonięty na rozmowie z Cassie i Blakiem, nie zauważył, że Samanthy nie ma już dłuższą chwilę. Rozstali się w tłumie dobre dwadzieścia minut temu. Do tego czasu powinna już się pojawić. Chociażby po to, aby wypić kolejnego drinka.
            - Idę poszukać Sam. Zaraz wracam – oznajmił i wyszedł z sektoru. Kierowały nim złe przeczucia. Z irytacją zauważył, że na parkiecie panuje taki tłok, że kolejne metry pokonywał trzy razy wolniej niż zwykle. Zaczął przeciskać się między tańczącymi osobami, raz po raz niekulturalnie odsuwając na bok kogoś gwałtownym ruchem. Ignorował krzyki frustracji za swoimi plecami, skierowane pod jego adresem.
            Przeszedł cały klub naokoło, stanął na podwyższeniu, aby zobaczyć bawiących się ludzi z góry, jednak nigdzie nie wypatrzył Samanthy. Zaczął przeszukiwać zakamarki, boczne wyjścia i korytarze. Serce łomotało mu w piersi i obleciał go niepokój, wymieszany ze strachem.
            Znajdowali się w klubie, pełnym różnych ludzi. Kto wie, na kogo mogła trafić Sam? Była atrakcyjna, młoda, więc stanowiła idealny kąsek, dla mężczyzn, szukających dziewczyn do zabawy. Hugo spanikowany przeczesał dłonią włosy i jeszcze raz rozejrzał się w koło. Skierował się w stronę najdalszego z korytarzy, który dostrzegł dopiero teraz.
            Szybkim krokiem pokonał dzieląca go odległość i zagłębił się w ciemności. Usłyszał cichy krzyk, a następnie jęk bólu. Znieruchomiał, przyzwyczajając swój wzrok do ciemności. Podążył za głuchymi i przytłumionymi głosami, wśród których bez wahania rozpoznał Samanthę. Pobiegł w tamtym kierunku, jedną rękę wciąż trzymając przy ścianie, aby nie napotkać żadnej niespodzianki w ciemnym korytarzu. Kiedy dotarł do celu, okazało się, że jest tutaj słabe źródło światła, przyczepione do sufitu. Rzucało białe światło jarzeniówek, co chwila migając.
            Hugo ujrzał scenę, która mogłaby być jego najgorszym koszmarem. Samantha stała pod ścianą, z sukienką znacznie podciągniętą do góry. Szarpała się i próbowała wołać o pomoc, jednak mężczyzna stojący naprzeciwko niej, znacznie jej to utrudniał. Hugo bez wahania wyskoczył zza rogu i wykorzystując element zaskoczenia, uderzył mężczyznę z pięści w twarz. Upadł na ziemię, jednak po chwili podniósł się i z głośnym warknięciem ruszył w stronę chłopaka. Ciemnowłosy zacisnął dłonie w pięści i wymierzył kolejny cios. Następny ponownie powalił przeciwnika na ziemię, jednak Hugo nie pozwolił mu się podnieść, kopiąc go w brzuch i głowę.
            W żyłach pulsowała mu złość i nienawiść do nieznajomego mężczyzny. Oślepił go gniew. Walił na oślep. Powstrzymał go dopiero mocny uścisk na dłoni. Spojrzał w pełne łez oczy Samanthy, która pociągnęła Hugona za ramię.
            - Chodź, proszę – powiedziała cicho, a jej głos drżał. Wycofała się z ciemnego korytarza więc Hugo podążył za nią.
            Kiedy znaleźli się w oświetlonym i bezpiecznym miejscu, znaleźli wolną kanapę. Brunetka usiadł na niej, rozmasowując swoje obolałe nadgarstki. Hugo zauważył ten ruch i uważnym spojrzeniem zlustrował ciemnowłosą. Przeczuwał, że na nadgarstkach jutro pojawią się siniaki, a na jej twarzy zauważył kolejny ślad, który także zostawi jej bolesną pamiątkę na kilka najbliższych dni. Samantha spojrzała na niego oczami wypełnionymi łzami, a chłopakowi na ten widok krajało się serce. Usiadł obok niej, na bezpieczną odległość, nie chcąc jej wystraszyć. Niepewnym ruchem objął ją ramieniem, a dziewczyna oparła głowę o jego pierś, czując pierwsze łzy spływające po jej policzkach.



Moim zdaniem ten rozdział wypadł lepiej niż poprzedni. Tutaj skupiłam się na uczuciach, a w poprzednim rozdziale trochę o tym zapomniałam. A jakie są wasze opnie? <3 
W tym rozdziale chciałam trochę ocieplić wizerunek Sam i Hugona. Nie chciałam, aby Samantha była jedynie pyskatą dziewczyną, a Hugo idiotą, który podrywa laski i robi z siebie durnia. Mam nadzieję, że osiągnęłam swój cel. ;)
Z całego serca dziękuję wam za każdy komentarz i piszcie, jeśli chcecie by informowani o nowościach! :)

23 komentarze:

  1. Pod koniec Hugo okazał się być opiekuńczy, ale jestem ciekawa, czy to tylko gra, czy też naprawdę przeją się Samanthą i tym, co ją spotkało. Dobrze, że zdecydował się jej poszukać, bo gdyby się tam wtedy nie zjawił... oj, wolę nie myśleć, co by się stało. Samantha mogła nie oddalać się od reszty. Haha, fajnie, że Hugo wygrał wyścigi, ale i tak uważam, że postąpił głupio, biorąc w nich udział. Uliczne... to chyba nielegalne, prawda? Nie było tam żadnego nadzoru w postaci policji i pogotowia. A jeśli doszłoby do wypadku, to co wtedy? On wciąż pozostaje kretynem. Ale powoli zaczynam się do niego przekonywać. Może nie jest taki zły, jak mi się wydawało na początku. Zabrakło mi w tym rozdziale Andrewa. Ale i tak był świetny :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hugo z Bad Boya na opiekuńczego chłopaka na końcówce się zmienił podoba mi się ta wersja ;D.Dobrze że ją znalazł w odpowiednim czasie.I ta scena z tych wyścigów była świetna czekam na nexta i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. poplacze sie :((( biedna sami jak mi jej strasznie szkoda, dobrze ze hugo przybyl z pomoca bo inaczej mogłoby sie skonczyc tragicznie... wiecej cassie i zayna prosimy !! zycze weny., buziaki i zapraszma do mnie! :* /wishmeyourself.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Pod koniec rozdziału prawie się poryczałam ;_; Ale rozdział super *w* Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach???

    http://one-love-two-another-life-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc chyba będę musiała ogarnąć dobry komentarz za wszystkie trzy rozdziały, których dotychczas nie skomentowałam, bo za całe opowiadanie mogłam się zabrać dopiero dnia dzisiejszego. Opiszę każdą postać, bo powiem szczerze, że budzą we mnie skrajne uczucia.
    Zacznę od części damskiej, a konkretnie Cassie. Na chwilę obecną jakoś bardziej ją lubię niż Samanthę, chociaż momentami mogę nie ogarniać imion (mówi to ta osoba, która wiecznie używa koreańskich, ale kij z tym) albo kwestia tego, że jeszcze niezbyt dobrze wykreowałam w swojej głowie ich postacie. Może to też kwestia, że wygląd bohaterki, który pod nią podłożyłaś, łudząco kojarzy mi się z innym opowiadaniem, albo najzwyczajniej w świecie jej historia nie poruszyła mnie do tego stopnia, co Cassie. Albo generalnie mam słabość do rudowłosych dziewcząt, hahahaha. Nie ma w tym nic śmiesznego, eh. Dobra, powiem tak - obydwie są w porządku, ale póki co dobinguję Cassie. Musisz się tym zadowolić.
    Z mężczyzn najbardziej poczułam sympatię do Andrew. Może dlatego, że jako "chłopiec" ma tyle na głowie, a wciąż radzi sobie nie tylko z własnymi problemami, ale i młodszą siostrą, Nelly. Taki chłopak to skarb i sądzę, że poradzi sobie w życiu lepiej niż pozostali. Ale może to być moje mylne wrażenie jako początkowego czytelnika, zresztą nie znam postaci jeszcze zbyt dobrze. Chociaż wiesz co jeszcze mi się w nim podoba? Jego kreacja. Że wyłamuje się ze schematów przedstawionej tutaj, londyńskiej grupy - nie jest typowym imprezowiczem; doskonale wie, że to życia mu nie naprawi. Chyba się powoli zakochuję we fikcyjnym bohaterze, nie ma co!
    Hugo... Nie wiem czemu, ale go po prostu nie lubię. Może mam po prostu awersję do takich "mającychzlewnawszystkoiwszystkich" chłopaków. Wiem, że zapewne na przełomie całej historii zajdzie w nim kolosalna zmiana, ale do licha ciężkiego wkurza mnie! Znaczy może i pokazał klasę w tym wyścigu, pokonał Daniela i ukazał swoją "wyższość", ale WHO THE HELL CARES? Ma w sobie coś, co przyciąga, a jednocześnie odpychał - Samantha w sumie dobrze to ujęła. Jest w nim coś intrygującego, ale i aroganckiego, i to właśnie drażni.
    Co to sytuacji pomiędzy nimi... No, no. Hugo w roli Supermana? Tego się nie spodziewałam. Jego reakcja dzięki Bogu była adekwatna do sytuacji, ale czy robił to bezinteresownie czy na zasadzie "Ona jest moja"? Jestem ciekawa jakby się zachował, kiedy byłaby to zupełnie inna dziewczyna. Czy również poleciałby na pomoc, gdyby to wcale nie była Sam. Zastanawiające jest jak pracuje mózg takiego człowieka, ale myślę, że z biegiem zdarzeń przekonamy się czy jest żołędnym dupkiem, czy może twardym z pozoru chłopakiem o gołębim sercu.
    A o Blake'u nic Ci nie powiem, bo sama nie mam wyrobionego zdania. Trochę poczekam i wtedy ocenię. Mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe, haha.
    Kapitalnie napisane. Nie używasz jakiś wyszukanych frazesów, a i tak sprawiasz, że chce się czytać. Jestem urzeczona Twoim stylem, bo choć piszesz prosto, to tak dopierasz słowa, że duszą przenosisz czytelnika w świat londyńskiego "ghetto". Dziękuję Ci ładnie za taką dawkę wrażeni. BARDZO DZIĘKUJĘ.
    I czekam na więcej. Wiesz gdzie mnie znaleźć.
    HWAITING!

    Tacos rule,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. G-sus, ile ja tych błędów narobiłam. .___. Mało być "DOPINGUJĘ", a nie "dobinguję" jak to inteligentnie napisałam, no i "odpycha", bez tego "ł" na końcu.
      A skoro już to piszę to dodam, że PIĘKNY, CUDOWNY, NIEZIEMSKI szablon.

      Usuń
  6. bardzo mi siee podobało :D
    szkoda tylko, że rozdział był "taki krótki" : ) no dobra... nie należał do tych krótkich, ale ja uwielbiam jak ktoś długo pisze ; dd
    podoba mi siee to, że pomiędzy bohaterami zaczyna rodzić siee przyjaźń. dobrze mieć oparcie w drugiej osobie...
    i ogółem martwi mnie zachowanie Cassie. czuje, że niedługo ona wpakuje siee w jakieś poważne kłopoty przez te narkotyki.
    jak Hugo z Blake'iem (nie wiem czy tak to siee pisze) jechali na ten wyścig myślałam, że H. bedzie miał wypadek. na szczęście tak siee nie stało ; dd
    no i czekam na następny! oby pojawił siee szybko ; d

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo dziękuję za miły komentarz na moim blogu! :)
    Przeczytałam wszystkie rozdziały, a każdy kolejny czytałam z jeszcze większa ochotą niż poprzedni. Nie wiem jak ty to robisz, ale potrafisz naprawdę bardzo wciągnąć i zaciekawić czytelnika. W połowie czytania tego rozdziału miałam iść sobie zrobić kolacje, ale tak mnie zaciekawiłaś, że nie mogłam się oderwać. i czytałam do samego końca. Masz rację, że ten rozdział jest uczuciowy. Takie są najlepsze. I dobrze, że w tym rozdziale ociepliłaś ich kontakty, bo miałam nie fajne zdanie na temat Hugo. Jednak po tym rozdziale bardzo go polubiłam. Biedna Sam. Tak bardzo mi jej żal. Jestem ciekawa czy da radę się po tym pozbierać. Mam taką nadzieję. Czuję, że to wydarzenie zbliży do siebie Sam i Hugo. Będziesz informować mnie o nowych rozdziałach? Byłabym bardzo wdzięczna. :) Najlepiej gdybyś robiła to przez gg.
    Nr: 43536898
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz co? normalnie nie reaguje na spam, jednak jakoś coś mnie tknęło by wejść na Twojego bloga i jednak sprawdzić o co w nim chodzi, przyznam się, że nie żałuję. Zachęcił mnie szablon, który jest staranny, a zdjęcia każdej osoby są dobrze mi znane. Muszę przyznać, że odwalasz niezłą robotę pisząc to opowiadanie, każdy Twój rozdział (mimo, że masz ich dopiero trzy) jest niesamowity. Przedstawiasz dużo postaci, każdy inny a jednak mają wiele podobnych cech, które ich ze sobą łączą.
    Uwielbiam Andrew jest on cudowny! Kocha on swoją siostrę i widać, że to ona jest dla niego najważniejsza. Mam nadzieję, że jego nowi znajomi nie sprowadzą go na złą drogę.
    Drugą ulubioną osobą jest Hugo, taki zły charakterek zazwyczaj podoba się dziewczynom a jeszcze bardziej interesujący się staje gdy zaczyna podobać mu się jakaś kobieta. Czyli dokładnie tak jak w Twoim opowiadaniu.
    Wydaje mi się, że Hugo to postać dość bardzo podoba do Hugo z "Trzy metry nad niebem" co oczywiście nie jest zabronione, a Cassie to odzwierciedlenie Cassie z Skins. Całkiem niezły pomysł na umieszczenie tych osób w opowiadaniu.
    Nieco się rozpisałam, tak więc podsumowując jestem wdzięczna, że zostawiłaś u mnie komentarz, ze swoim linkiem do bloga. Dodaję do obserwowanych bo planuję częściej tutaj zaglądać. Życzę powodzenia i zapraszam do mnie, może zechcesz też przeczytać moje opowiadania tak jak ja to zrobiłam w Twoim przypadku :)
    http://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Zacznijmy od tego, że piszesz po prostu bajecznie. Kiedy przeczytałam to opowiadanie, wpadłam w wielki zachwyt i oszołomienie, bo w tych paru rozdziałach pokazałaś tyle pięknych, prawdziwych emocji, i to jest naprawdę cudowne. Mogłabyś nawet napisać książkę! Boże, kocham tego bloga ! <3 Dodaj szybciutko następny, bo umieram z niecierpliwości <3
    Przy okazji chciałabym zaprosić się na mojego bloga, którego piszę od niedawna :D
    http://make-me-happy8.blogspot.com/
    Liczę na ciepły komentarz :)
    +Dodałam się do obserwatorów i liczę na rewanż.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm... Gdy czytałam komentarz, który zostawiłaś u mnie na blogu, myślałam, ze się rozchoruje. Ten SPAM... Ale potem napisałaś, że mój szablon jest piękny i od razu cię polubiłam :) Bo według mnie jest, jako taki, to twój jest nieziemski *.*
    W SPAMIE było napisane, że twój blog jest o pięciu osobach, a myśl, jaka przemknęła mi przez głowę to "Znów One Direction." Ja sama przestałam o nich niedawno pisać, JB kręci mnie zdecydowanie bardziej :)
    Ale, gdy tu wchodzę widzę, tylko Hazzę i Zayna, Kayę ze Skinsów (*.*), rudzielca i chłopaka. O co chodzi? O to, że użyczyłaś sobie mordek członków One Direction. Mi pasuje :) Przyznaję, bujam się w całej piątce :D
    Niestety, na razie nie przeczytam twojego bloga, bo szablon rozjeżdża mi się, gdzieś po środku i "zjada" pół rozdziału, więc i tak nic nie zrozumiem ^.^ Ale nic, za niedługo, na pewno tutaj wejdę i nadrobię - obiecuję!
    Na razie, to tyle ;D
    Ahaa. Dziękuję za ten drugi komentarz na moim blogu, ten właściwy <3 Był to najmilszy komentarz, jaki pojawił się na moi dotychczasowych blogach :)
    Weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Oho! Hugo pasją są motory? Wyścigi? Lubię to! W dodatku jest w tym naprawdę świetny i włala! Wygrał trzysta funtów. Haha Blake na tym skorzystał, nie ma co. Skorzystają też dziewczyny, które zamierzają zaprosić. Ach, ta adrenalina... mnie osobiście przerażają wyścigi w jakichkolwiek maszynach niebezpiecznych, dlatego podziwiam Hugo za odwagę. Jest naprawdę świetny w tym, co robi. I tutaj zamierzam również pochwalić Ciebie za bardzo fajny opis wyścigu. Hugo zagradzający drogę wściekłemu blondasowi, skórzane kurtki wiejące na wietrze... Obłęd! Naprawdę świetna robota.
    Samantha namalowała portret swojej rodziny. Jestem piękna, że był naprawdę świetny. Okazywał cały jej ból i cierpienie po odejściu ojca. W dodatku jej matka rozpacza po kolejnym chłoptasiu, który ją zostawił. Olewa córkę, a potem chce, by ta ją pocieszała. Matko Boska! Niech ta kobieta weźmie się za siebie i znajdzie kogoś, kto będzie jej wart, a nie. Chwyta się byle kogo to potem cierpi. Nie dziwię się, że Sam po prostu poszła na imprezę. Ile razy można znosić to samo? Właśnie. Szczerze jej współczuję. Teraz rozumiem, dlaczego ucieka w świat narkotyków i imprez. Cieszę się, że tak bardzo zżyła się z Cassie. Przynajmniej nie jest już całkowicie samotna. No i są jeszcze inne osoby z paczki. Chociażby zwariowany Hugo, którego zaczynam naprawdę lubić. "Za mną drogie panie", ach, cóż za dżentelmen :D. Każdy motyw jest dobry, by dotknąć Sam, prawda? I tu się zgadzam z Blake'm. Hugo coś knuje. Najnormalniej w świecie chce zdobyć naszą twardą Sam. Uhuhu, to się namęczysz chłopie :D.
    Cassie od tak poszła sobie tańczyć w tłumie. A Blake do niej dołączył! A ja myślałam, że coś się stanie... Ach, lubię tę dwójkę *,*. Cały obraz miałam przed oczami. Coś pięknego. No i Hugo wykorzystał sytuację. Zaprosił Sam do tańca. Słodka scena, ale nie zabrakło szczerości Samanthy. Naprawdę lubię to, że nie owija w bawełnę i potrafi wprost powiedzieć, co jej na wątrobie leży :D. Genialna dziewczyna!
    Dlaczego Cassie ukrywała swój smutek? Co się stało? Co takiego powtarzało się każdego roku? Kurcze, Cassie! Aż miałam ochotę ją przytulić i pocieszyć. Tak dobrze się bawiła, gdy nagle... BUM! Czar prysł. W dodatku Sam znikła... czułam, że jej się coś przydarzy. Matko, gdy pomyślę sobie, co by było, gdyby Hugo nie poszedł jej szukać... Przecież ten dupek by ją zgwałcił! Nienawidzę takich świń! Po prostu nienawidzę! Wykastrować i do więzienia! Ta scena ukazała jednak delikatne oblicze Hugona, co bardzo, ale to bardzo mi się spodobało. Sam może być przy nim bezpieczna, a to w tej chwili jest najważniejsze.
    Zauważyłam jedynie jeden błąd i jedną literówkę: "Dziewczyna zauważyła jego spojrzenie i posłała mu uśmiech. Chłopak zrobił zdziwioną minę, gdyż nie mógł uwierzyć, że ona naprawdę posłała mu uśmiech!" - masło maślane, powtórzenie. W drugim zdaniu mogłaś po prostu napisać: "(...) gdyż nie mógł uwierzyć, że naprawdę się do niego uśmiechnęła". ; "Brunetka usiadł na niej" - zjadłaś "a".
    A więc tak: to najlepszy rozdział, jaki pojawił się do tej pory na tym blogu. Widzę, że skupiłaś się na opisie uczuć, czym naprawdę pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Jestem pod wrażeniem. Naprawdę. Czytając rozdział, każdą scenę miałam przed oczami. Widziałam bohaterów, ich uczucia... To jest to, co sprawia, że naprawdę zaczynam wciągać się w jakieś opowiadanie. Tym rozdziałem jestem oczarowana. Bardzo podobają mi się opisy i tak się zastanawiam: skoro wychodzą Ci one tak świetnie, dlaczego wcześniej nie zwracałaś na niej większej uwagi? Tak, czy siak, widzę, że bierzesz sobie do serca moje słowa i dostrzegam naprawdę ogromne postępy. Potrafię docenić naprawdę dobry rozdział, a ten właśnie taki był. Gratulacje i oby tak dalej. Trzymam kciuki :). I wybacz, że musiałaś poczekać te kilka dni na komentarz ode mnie. Wiem, że zawsze czekasz na moją opinię, dlatego staram się jak najszybciej zajrzeć. Niestety nie zawsze mi się udaje.
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał, z wrażenia dużo razy użyłam słowa "naprawdę". Musisz mi wybaczyć. To z emocji i późnej godziny xD

      Usuń
  12. O jejuśku. I weź tu teraz skomentuj rozdział jak toczy się we mnie bitwa uczuć. To po kolei...
    Hugo i jego pasja... Mhm. Motory? Świetnie! Och, chciałabym sama tak pojeździć, uwielbiam adrenalinę. Muszę też napomknąć, że świetnie opisałaś tą scenę. To wymijanie, wiatr we włosach. Naprawdę, dzięki temu idealnie wyobraziłam sobie całą akcje.
    Rysunek namalowany przez Sam... Automatycznie mnie samej zrobiło się smutno. Pomyślałam o moim ojcu... I co by to było gdyby miało mi go zabraknąć. Brrr. Okropne uczucie. A matka która powinna jej teraz okazać więcej czułości, dać wsparcie ma ją w nosie i zajmuje się swoim życiem miłosnym. Mam wrażenie, że na siłę szuka szczęścia zamiast poszukać go w tym co już ma. Z początku myślałam, że Sam pójdzie ją pocieszyć, ale jak napisałaś, że to wciąż się powtarza... Już nie było mi jej ani trochę szkoda. Dziewczyna po prostu wyszła z domu i poszła się zabawić. Słusznie! W końcu sama też cierpi a będzie jeszcze bardziej o czym mówi ostatnia scena. Dobra, nie będę wyprzedzać akcji. Ja w Hugonie od samego początku widziałam iskiereczkę czułości i dobra. Przecież nie jest taki zły, a nawet całkiem miły! Uwielbiam Cassie i Blake'a. Są świetni! I pasują do siebie. Tylko mojego małego rudzielca coś gnębiło... Eh. Biedna. Tak mi jej szkoda. Chociaż mimo tego, że jest taka krucha, mała i bezbronna wydaje mi się, że w głębi duszy jest naprawdę silna. Tylko co z Drewem? Nie wzięli go ze sobą... A ja nie znam powodu. Stwierdzili, że nie będzie miał czasu bo musi zajmować się siostrą? Albo, że jest nudziarzem? Czy po prostu o nim zapomnieli? Sama nie wiem. Ale trochę mi go tu brakowało. Nie chcę żeby został sam. On też potrzebuje miłości i wsparcia jak każdy.
    Och, ta scena tańca przy wolnej muzyce! Cieszę się, że ich kontakty trochę się ociepliły, a Hugo ukazuje, że ma uczucia. Jeszcze ta szczera odpowiedź Sam. Ludzie nawet jak są szczerzy nie mówią wszystkiego do sedna a tutaj, proszę. Prosto z mostu i jeszcze to co czuje. No Wow. Wracając do smutnej Cassie. Wszyscy to widzieli, nie byli obojętni ale jej tego nie okazali. Tak, to było oczywiste, że gdyby spytali się co ją trapi nie odpowiedziałaby, ale mogli ją chociaż jako pocieszyć. A jakie by słodkie było gdyby Blake ją przytulił. Dobra, nie będę tworzyć własnych scenariuszy. Oh, jakie dobre wyczucie ma Hugon! Czuł, że Sam może się coś stać! Mhm. Jejku. Uratował ją... I wyładował całą złość na napastniku. Biedna Sam, biedna. Nienawidzę takich zwyrodnialców. Zgadzam się z powyższym stwierdzeniem Snooki ''Wykastrować i do więzienia!'' No dokładnie! Och, a ta czułość ze strony Forestera... Ten rozdział stawia go w zupełnie innym świetle.
    Ogółem trójka zdaje mi się być najlepsza. Świetnie opisałaś uczucia, naprawdę. Chociaż nie sadzę by poprzednie były złe czy miały zbyt mało uczuć bo ja sama tego nie odczułam.
    Liczę, że w następnym wyjaśnisz co dzieje się z Cassie i dorzucisz trochę Drewa.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Długo zbierałam się, by wejść na tego bloga,miałam lekkie wahania, dlatego że wiele osób zostawia mi spam, ale nie czyta już mojego opowiadania. Jednak znalazłam chwilę czasu i wpadłam. I wiesz co? Nie żałuję ani trochę, że zachciało mi się wstukać w wyszukiwarkę adres bloga i przeczytać.
    Zacznę od początku. Muszę Ci powiedzieć, że Hugo od razu przypadł mi do gustu. Dlaczego? Jestem pasjonatką motocykli i mam szczególną słabość do motocyklistów. Wykreowałaś go tutaj na pewnego siebie człowieka. Podoba mi się to, jednak pamiętajmy też, że istnieją granice tej pewności.
    Następna sprawa. Samantha. Ehh, szkoda mi tej dziewczyny. Śmierć ojca, matka co chwilę sprowadzająca nowych facetów, nie interesująca się nią. Musi być jej na prawdę ciężko. Cieszę się, że jej stosunki z Hugonem ociepliły się tego wieczoru, już pomijając tą próbę gwałtu.. brr, na samą myśl mam ciarki.
    No i przejdźmy do Cassie. Zaintrygowałaś mnie jej postacią. Ciekawe co takiego stało się, że ma tak podły nastroj i w dodatku nikomu o tym nie mówi? Coś rzeczywiście musi być nie tak.
    Ponadto chciałam dodać, że piszesz niesamowicie pięknym stylem. I w dodatku moim ulubionym sposobem narracji. Cudownie wszystko opisujesz, przede wszystkim dokładnie, a to na prawdę cenie u innych.
    Chciałabym być powiadamiana o nowościach, życzę Ci weny, utalentowana :)
    Oraz w wolnej chwili zapraszam na scars-future.blogspot.com , zaszczytem dla mnie byłoby poznać Twoja opinię.. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zakochałam się w Twoim opowiadaniu, dlatego nominuję Cię do nagrody Liebster Award!! Po wiecęj informacji zapraszam do mnie http://before-you-leave-me.blogspot.com/ btw, mogłabyś informować mnie o nowych rozdziałach u Ciebie? xxx

    OdpowiedzUsuń
  15. Wooooow jest niesamowity rozdzial.
    To jak opisalas ich uczucia podoba m isie trasznie bardzo.Nie opisywalas wszystkiego od razu dalas nutke tajemniczosci a przynajmniej ja to tak widze.Pooodba mi sie i czekam na nastepny ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie zorientowałam się, kiedy to wszystko przeczytałam ;)
    Ten rozdział podoba mi się najbardziej ze wszystkich, które były. Jestem fanką Skins, dlatego podoba mi się Twoja historia inspirowana tym serialem. Fajne jest, że nie jest to skopiowana historia z którąś generacją, i po prostu piszesz inne ich przygody, tylko to, że sama wymyśliłaś bohaterów, i jedynie czerpiesz inspiracje z serialu.
    Tak więc, z bohaterów najbardziej polubiłam Samanthę i Drew, a jakoś najmniej polubiłam Blake'a... nie wiem czemu. Może dlatego, że jakoś na razie mało go było? Chociaż równie mało było Andrew'a to go polubiłam (może przez jego siostrę ? ;) )
    Co mi się jeszcze podoba... no wszystko. Bardzo ładny nagłówek, wszystkie tak dopracowane, dopasowane... a tak w ogóle, to zakochałam się w Twoim oryginalnym Menu ;D
    Fajnie zorganizowane są te podstrony, linki... no wiesz o co mi chodzi, prawda? :D
    Błędów się nie dopatrzyłam, i chyba nawet nie chcę się ich dopatrywać, bo to, co piszesz jest idealne wręcz, wiesz? Masz naprawdę duży talent, i masz go wykorzystać bo jak nie, to znajdę Cię wszędzie, i... wiesz ;D
    Jak zauważyłam, masz jeszcze jednego bloga, więc zaczynam go czytać. I czekam na kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Czytając prolog, wydawało mi się że to opowiadanie (z trzech) jest najmniej ciekawe, ale się myliłam. Nie umiem ocenić której jest najlepsze, a które najgorsze. Każde jest u mnie na pierwszy miejscu. :D
    Bohaterowie są idealnie dobrani z osobistościami* realnymi . Kocham "Trzy metry nad niebem", więc postać Hugo w tym opowiadaniu jest moją ulubioną. :)

    *nie wiedziałam jak napisać. Chodziło mi o aktorów z rzeczywistości.

    Czekam na kolejny rozdział i już cię nie zanudzam . ♥

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetne opowiadanie ! Kocham , kocham , kocham ! Kurcze nie wiem co mam powiedzieć , nie wiem jak opisać to co czuje . No jednym słowem świetne jest to opowiadanie i kocham ciebie za to że piszesz ! Powiadamiaj mnie na : http://story-about-ghosts.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. zaczynam czytać . Jakie świetne . Wątpię , żebym kiedyś była tak dobra w tym ; > ale jak na razie , zapraszam do mnie http://you-perfect-to-me.blogspot.com/2012/11/9-take-me-home.html i dodaje <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniały wygląd. :) Przepraszam, że tak długo mnie nie było. ;) Ale teraz wszystko nadrabiam.

    Zapraszam na 3 rozdział mojego opowiadania:
    http://you-by-my-side.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń